Tilla miała gdzieś rycerza w czerwieni. Nie była księżniczką, żeby to ją miał niby ratować. Już była jedna taka brzydka, łysiejąca i żylasta; brodziła w wodzie, próbując chwycić się kry, ale ciągle się z niej ześlizgiwała.
Białowłosa znalazła w jukach jeden gruby pęk powrozu, który wcześniej miał posłużyć do powieszenia jej na jednym takim dębie, a teraz posłużył do wyratowania Jelinka. Cisnęła koniec liny do topiącego się, żeby ten chwycił ją i trzymał. Plan nie był jakiś szczególnie skomplikowany, po prostu księżniczkę trzeba było doholować do brzegu.
Ale wcale nie było jeszcze powiedziane, że dosiodła konia razem z Tillą!
Zwłaszcza, że pojawili się kolejni, co zamierzali mutantce uatrakcyjnić dzień.