Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2016, 23:18   #154
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
O tym Aiden nie pomyślał. Droidy... rzeczywiście mogły być obrońcami Hope. Mogły zareagować na poczucie zagrożenia dziewczynki. Mogły podążać za nimi przez ten cały czas...
Odezwał się dopiero po chwili.
- Nie - stwierdził stanowczo - Hope może i je stworzyła. Może i je zna. Ale broń i algorytmy celownicze otrzymały od Faith. Myślę, że Faith rzeczywiście planowała coś dla nas. I została zaskoczona tą całą akcją. Dlatego wyszło jak wyszło. I pewnie dlatego jeszcze żyjemy. I dlatego nadal nie widzę powodu by nie oddać małej Faith.
Mikrus milczał i wiercił się na tylnym siedzeniu.
- Może i masz rację, choć nie jestem przekonany. To nie w jej stylu. No ale mamy za mało danych by mówić o pewnikach. Tyle, że jeśli ona rzeczywiście chce nas dorwać to mamy przesrane i kropka. Oddać jej nie możemy. - Powiedział twardo i popatrzył na Aidena, po czym przeniósł wzrok na Monikę. - Love żyje, puściliśmy go, jeśli oni zbiorą się z powrotem do kupy w Świętą Trójcę, to spróbują od początku zrobić to co próbowali w Bethel. Nie mamy gwarancji że nie ma drugiego takiego kompleksu, albo i pięciu innych. Nie wiemy co się stało na Orbitalu i w jakim stanie są ich zabezpieczenia. Może już nie potrzeba tak skomplikowanych urządzeń jak te co zbudowali na bazie sprzętu wojskowego. Może wystarczy coś... słabszego. Co Hope może zrobić z miednicy i starego tostera. I co rozpieprzy Posterunek na atomy.
Mikrus łypnął okiem na małą na pace, ciągle trzymającą Jill za rękę.
- No i ona tego nie chciała i nie chce chyba dalej.

- Pierdzenie teoriami na razie na nic nam się zda - skwitowała Monika wdeptując pedał gazu. - W Vegas powinniśmy być bezpieczni. Żadna machina Molocha nie będzie się nam przechadzać jak gdyby nigdy nic. To przyczółek ludzi, którzy mają broń i przewagę liczebną. Faith tam nie wejdzie. Przynajmniej dopóki oczy zwisają jej z gęby na splotach kabli.

I to była prawda. Moloch i jego boty póki co z miastami nie miał szans. Tylko, że nie załatwiwszy sprawy Hope, Aiden zaczynał odczuwać klaustrofobiczną ciasnotę. Ściśnięci z jednej strony przez Faith i jej boty, z drugiej przez wojujące rodziny mafijne. Gówniana perspektywa.
Przez myśl mu przeszło, że ciekawe, czemu Mika w ogóle nie odniosła się do samej Hope. Boisz się okazać serducho? Czy nie chcesz wyjść na zimną sukę pokroju Fali?
- Więc z samego rana do Vegas. Hope na razie zostaje.

Mikrus skinął głową.
- Yup. Ale przed Vegas musimy się zatrzymać. Ogarnąć sytuację. - Łypnął okiem znowu na pakę. Na popaloną dziewczynę. - Pogadać z Hope... Serio myślę, że to może wiele wyjaśnić.
Podrapał się po głowie i bezwiednie pomacał plecak czy laptop tkwi na miejscu.
- Muszę mieć też chwilę. Spróbować precyzyjniej namierzyć Roberta. Mała też może w tym pomóc.
- Będziesz miał na to moment Eddie - odparł Portner.
Dobrze się czuł. Grób mógł wykopać bez problemu. Liczył jednak, że to Eddie powie na koniec kilka słów.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline