Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2016, 16:34   #23
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację

Martwe Wzgórze, 3.09.2512 roku

Pogrzeb łysej mendy. Nie padło wiele słów to i wspominać nie będzie co. Był orszak (Frederick), był grabarz (Frederick), był kapłan (Adelmus), był obcy obserwujący z oddali (Wasyl). Były nawet surmy (kędzierzawy wierzchowiec wypuścił siarkowodór do atmosfery). Podręcznikowo. Bohaterom oddającym się coraz żwawszej dyskusji ukazał się jeździec - na końskim grzbiecie siedział jakiś karakan. Gdy się zbliżył sytuacja wykrzywiła się w grymasie zaskoczenia.
- Fred. Kapłanie - Asyłbiek zeskoczył płynnie z siodła i pochylił czoło - Przewielebny mówił, że Cię tu znajdę. Jesteś potrzebny, mamy kilkoro zmarłych. W nocy wymordowano mieszkańców farmy Kulawego Zenka. Spalono spichrz. Żem prosto z drogi, a ich trza pogrzebać. Zmienię konia, łyknę coś i możemy tam ruszać. Zbierzcie się, będę z naszymi końmi w zajeździe młyńskim. Ten też - wkazał na Wasyla skinieniem głowy - z nami? Coś Ty za jeden? - zapytał wysoko zadzierając głowę. Gdy usłyszał odpowiedź wsiadł na karego wierzchowca. Odjeżdżając rzucił jeszcze kilka słów. - Tam, na farmie, nikt nie przeżył. Chyba, że uszedł w las. Wokół same bagna, ale jakby trafił na drwali nad Barwią, byłaby nadzieja.

Na północnym podgrodziu kręciły się tłumy. Tragarze, handlarze, przekupnie. Przed zajazdem spotkali pędzącego na grodzisko Jorgowa. Wóz, na którym Frederick widział go o poranku zamienił na młodego rumaka, z którym aktualnie szarpał się na zatłoczonej uliczce. Na wieść o morderstwie zakręcił wąsem.
- Ty, Colonski, masz swoje. Wyjasnić jakim cudem drwale są ciągle bez narzędzi. Twierdzą, że ktoś im je kradnie raz po raz.

Od trzech godzin byli w drodze. Ostatecznie każdy poradził sobie z osiodłaniem wierzchowca i wgramoleniem się na jego grzbiet. Frederick jechał spokojnie, po tym jak przy wsiadaniu zaliczył bolesne spotkanie z ziemią. Jego lewe ucho było czerwone i bolesne, ale tylko gdy je dotknąć. Asyłbiek Kuczma, drugi mundurowy w grupie, był ewidentnie rozbawiony sposobem w jaki pozostała trójka radziła sobie w siodle. Lub raczej jak sobie nie radziła. Podróż trwała godzinami, ponieważ gdy tylko zwierzęta przyspieszały jeźdźcy zaczynali się chwiać i kolebać. Wyjechali z miasta północną bramą, przejechali przez most na Barwi, minęli z prawej strony palisady Mnioku. Na skrzyżowaniu dróg dało się odczuć, że krajobraz się zmienił. Na północ stąd rozciągały się mokradła, przez które biegła grobla prowadząca do Iska. Grupa skręciła gwałtownie w lewo, zostawiła za sobą chlewiki Starego Uzdana, a za kolejnym mostem droga prowadziła na zachód, ciągle pod górę.

Test ryzyka
Frederick (50): 100 nieudany + upadek (na głowę, -1 Żyw)
Adelmus (50): 20 udany
Wasyl (50): 42 udany



Asyłbiek naciskał, by jechać prosto na farmę, by jeszcze dziś zakopać zmarłych. Miał swoje argumenty, najczęściej powoływał się jednak na wrażliwe powonienie koni, które mogą oponować przy transportowaniu zepsutego mięsa. Przed mostem była ostatnia szansa by skręcić w kierunku trzebieży. Niewiele czasu zostało do południa.
 
Avitto jest offline