W tym całym zamieszaniu i przy odniesionych ranach dziewczyna miała słabe pojęcie o tym co się dzieje wokół niej, ale teraz nie wiedziała nawet co się dzieje z nią samą. Myślała że umiera, a tu... przez te kończyny wyrastające z pleców, miała wrażenie i czuła się jak postać z gry komputerowej, w którą grywała u jednego ze swoich chłopaków.
Najdziwniejsze było to, że jakoś specjalnie jej to nie bolało. I nawet nie musiała się specjalnie uczyć kontrolowania tych kończyn, jak to mają nowo narodzone niemowlęta z rękami i nogami.
Amelia nie chciała być takim potworem. Może w przyszłości by się z tym pogodziła, ale w tym momencie - Nie! Teraz, na niczym już jej nie zależało - oprócz jednym. Skopać tego demona robiąc z niego stertę padliny i odesłać tam skąd przybył!
Bez namysłu i planu, kierując się gniewem i chęcią zemsty, gotowa
rozszarpać na kawałki demona i to co spróbuje zagrodzić jej drogę, Amelia rzuciła się ze swymi nowymi kończynami do zdecydowanego ataku na Aggadamona...