Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2016, 14:05   #19
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Yeon-in
- Co było pierwsze? Dziewica czy jednorożec?
- Pierwszy był bajarz.
zasłyszane w barze

Podobno jednorożców już nie ma, gdyż wyginęły z dziewicami. Czy to była prawda czy nie, Yeon-in nad tym niespecjalnie rozmyślał. Ani go to w obecnej chwili nie interesowało ani nie miał na to ochoty. Wystarczyło mu spotkanie z ogromnym wilczurem, z którego uszli z życiem, no i ten upierdliwy szkielet, który zapomniał, że jego miejsce jest sześć stóp pod ziemią, a nie - łazi po powierzchni i jeszcze denerwuje tych żyjących.
Zamiast zajmować się głupotami, Yeon-in zamknął się w pomieszczeniu, pozwalając Loli wypocząć po wyprawie po lesie, sam zaś włączył bazę, podłączył się do lokalnej sieci i pomimo zmęczenia postanowił coś jeszcze zdziałać tego dnia.
O tym tajemniczym rankerze mało co ciekawego znalazł. Był tak stajemniczony tajemnicami, że nawet zdjęcia czy rysunku z jego podobizną ciężko było znaleźć. Ostatecznie mimo wszelkich starań znalazł jakieś stare zdjęcie, pewnie sprzed kilku lat. Jeśli nie wiedział, jak wygląda faun, to teraz się właśnie dowiedział. A Pan był faunem - górna część jego ciała była ludzka, barczysta i owłosiona. Sierść miał na klatce piersiowej, na ramionach, a także posiadał bujny zarost, który na owym zdjęciu miał zaplecione w warkocze. Włosy jego były gęste, kręcone, ciemne i sięgały mu do ramion, a z głowy wystawała para prostych rogów. Dolną część ciała stanowiły kozie nogi z kopytami, ogon oraz pokrywające je ciemna sierść. Ranker z odzienia nosił jedynie przepaskę i pas zrobiony ze skór zwierząt; nie uznawał najpewniej wytworów tzw. cywilizacji, wszystko w nim było dzikie, od ubioru po spojrzenie ciemnych oczu, które urządzenie fotografujące zdołało jakoś uchwycić, ale ranker nie wyglądał na zbyt zadowolonego z tego powodu. Spojrzenie miał szorstkie i srogie, a dzika twarz zdradzała, żeby fotograf lepiej uciekał od niego, jak tylko może. Nie wiadomo, kto wykonał to zdjęcie, ale pewnie był głupi, odważny, a może miał duże szczęście. Albo był rankerem.
Następną informacją jaką znalazł było to, że sam ranker bardzo rzadko się pokazywał gdziekolwiek - kochał i cenił swój las i nie widział powodu, żeby z niego wychodzić. I odnośnie tego lasu wynikła kolejna ciekawostka, że ranker władał tym lasem z dużą łatwością. Co zaś tyczyło się lasu, w którym rozgrywał się test, nie chwalił się szczególną wielkością ani gęstością, bo można było znaleźć gęstsze czy rzadsze lasy na tym Piętrze - a tych było niemało. Właściwie to Piętro było niegdyś jednym wielkim lasem z gdzieniegdzie wystającymi górami i może słownie kilkoma białymi plamkami, gdzie widniały inne obiekty niż te, które wytworzyła natura, gdzie z czasem stopniowo ubywało lasów, a powstawały wytwory tysięcy innych cywilizacji. Las Pana był jednak jedynym dziewiczym lasem tego Piętra, praktycznie nietkniętym przez nikogo - reszta zielonych wielkich “zarośli” została zasadzona przez tubylców, regularnych a część przez rankerów, lub jakieś organizacje proekologiczne lub firmy. Czy miał w sobie jakieś jeszcze inne tajemnice - trudno powiedzieć. Widać, tajemnice te były prawdziwymi tajemnicami, a nie jakimiś bredniami, które lubiły się kreować na takowe.
Ale wiedział też, że można było napotkać różne jadalne, niejadalne oraz trujące grzyby. I że prócz tego, że można było tam znaleźć drzewa liściaste i iglaste, podejrzane krzewy i inne zielska, to trzeba było uważać na pszczoły, osy i… malutkie mrówki. Były malutkie, ale bardzo agresywne i co gorsza - jeszcze bardziej jadowite. Ponoć gorsze od tych dwóch pierwszych razem wziętych.
Przyszła pora na Szkieletora, czy jak kto go zwał - Kostka aka Papyrusa. Jak dobrze się zdawało Yeon-in’owi, Kostek aka Papyrus został przydzielony do zwiadowców. Podobno niczym szczególnym się nie wyróżniał, do czasu jak nie wytrzasnął niebieskich, kościanych włóczni, które tworzył z shinso - podobno mógł nimi kierować jak chciał, a ich groty mogły przebijać lepszej jakości pancerze i zbroje. Jednak rywalizacja między regularnych czasem doprowadzała do tego, że to z jej owoców jedni korzystali, a drudzy nią zaślepieni podkładali sobie świnie, kłody czy inne rzeczy lżejszego bądź cięższego kalibru. Kostek był cwany, podobno często kantował przy zakładach i rzadko kiedy wywiązywał się z zapłat, ale ostatnimi czasy zrobił się grzeczny. Wyglądało na to, że szkielecik siedzi na tym Piętrze ponad miesiąc i jakoś nie może się z niego wydostać.
Z pracą dla niego i dla Loli latarnik miał najmniej problemów ze znalezieniem. Po zbiory różnych owoców, warzyw, po plewienie, po tępienie szkodników, których ostatnimi czasy przybyło… ogółem robotę fizyczną, często nie wymagającą poza entuzjazmem i nerwami szczególnych kwalifikacji po wyższe stanowiska w poszczególnych firmach, gdzie wymagania potrafiły zająć tyle, jakby Yeon zaczął w którymś momencie czytać Wielki Słownik Wymagań Pracodawców, nie zaś zwykłe ogłoszenie o pracę. Jednak o Loli Yeon-in nie wiedział za wiele - był to istotny problem, który to teraz dotarł go niego ze zwielokrotnioną siłą,a kierując się pozorami - dziewczynce można było dać zajęcie typu zbiory, łapanie zwierząt, plewienia ogródków, opiekowania się zwierzątkami, pupilkami czy tego typu prostszymi zajęciami, ale na pewno nie dałby jej pozwolenia na operowania wózkami widłowymi czy innymi pojazdami, nie mówiąc o pracy na budowli czy w charakterze ochroniarza… chociaż kto tam wie. Yeon zapisał sobie co ciekawsze propozycje w bazie operacyjnej. Znużony przeglądaniem zasobów sieciowych padał na przysłowiowego ryja, więc postanowił sobie odpocząć. Padł na swe łóżko.


Znalazł się ponownie w tym samym lesie, gdzie napatoczył się na Kostka. Tym razem jednak wszędzie było ciemno, gdyż dawno nastała noc. Jedynie para księżyców - sztucznych jak wszystkie ciała niebieskie w Wieży - świeciła na niebie, niemniej tylko część światła przesączyła się przez konary drzew. Yeon-in wdrapując się po stromym pagórku poślizgnął się porządnie parę razy, niemniej nie czuł bólu, chociaż raz rozdarł sobie ramię na tyle, że płynęła mu krew, bo pojechał po podłożu zbudowanych ze starych zeschniętych gałęzi i cierni.
W oddali usłyszał ciche stukanie kopyt, szelest deptanej roślinności. Coś zbliżało się w kierunku latarnika, tym czymś nie był jednak krwiożerczy wilczur, którego napotkał zeszłego dnia. Kiedy mężczyzna wydostał się z padołu, w oddali ujrzał jelenia. Zwierzę miało złote futro, które emanowało światłem, które w normalnych warunkach poraziłoby oczy włócznika, ale teraz nie stała mu się krzywda. Jeleń miał także potężne poroże, o wiele większe niż posiadał przeciętny przedstawiciel jego gatunku.
Niemniej nagle zwierzę zaczęło uciekać. Yeon-in wkrótce dowiedział się, przed czym.
Cztery wielkie, czarne węże wypełzły z głębin lasu, za plecami Yeon-ina, i popędziły w kierunku stworzenia tak szybko jak błyskawice, jakby tarcie o powierzchnię nie miało miejsca, a fizyka uchylała się przed ich obecnością. Gady nie przejęły się obecnością latarnika, który zobaczył, jak potwory prędko dopadły uciekające zwierzę. Jeleń począł walczyć z czterema wężami, z których jeden przegryzł mu biodro, drugi dostał z poroży w łeb z taką siłą, że łeb tego drugiego został zmiażdżony jak potężnym uderzeniem młota, trzeci chciał wgryźć się z szyję, lecz jeleń odskoczył i gad przeskoczył pod nogami ofiary, po czym kopyta zmiażdżyły mu cielsko. Czwarty wąż atakował głowę jelenia, lecz natrafił na poroża, z którymi zacięcie się siłował. Ten taniec trwał, jeleń nie zamierzał się poddać, choć posoka pryskała z boku, ochlapując wściekłe węże i brudząc lśniąco złote futro. Yeon-in zagapił się na walkę zwierząt, kiedy przedstawienie zostało brutalnie przerwane przez jednego nieproszonego gościa.
Był to również wąż, ale nie czarny, a czerwony jak krew. Nie był większy od żadnego z czterech, lecz agresywnością i zajadłością przebijał tę czwórkę razem wziętą. Wyłonił się on od przeciwne strony, z której nadeszły mroczne gady. Czerwony wąż zaatakował najbliższego czarnego węża, urywając mu głowę, a potem mierzył się on z pozostałymi dwoma maszkarami na raz. I choć został pogryziony w tym pojedynku, to ostatecznie czerwony rozszarpał dwa węże na kawałki. Potem… chciał pożreć jelenia, lecz zwierzę przegoniło go od siebie.
Potem czerwony chciał zabić Yeon-in’a, lecz na przeszkodzie ciągle stawał mu jeleń, jakby nie chciał pozwolić mu na zabicie mężczyzny. Rozjuszony gad zasyczał wściekle, niezadowolony z tego, że ktoś mu przeszkadza w mordzie. Między jeleniem a wężem doszło do jeszcze ostrzejszego starcia, z którego żadna strona nie przeważała…

=***=
Latarnik obudził się rano. Lola tym czasem jeszcze spała w łóżku. Coś jednak było jeszcze nie tak. Nie, nie to, że Lola spała. Yeon-in miał wrażenie, że ma rozdarte ramię i brudne stopy. Kiedy sprawdził ciało, okazało się, że ramię ma faktycznie zranione, tak samo jak to się stało we śnie, a stopy pokrywał brud, jakby dopiero wrócił z lasu.


Dan Amersis
Finish ‘em!, czyli sprawdzian na Fatality

Piątka kandydatów przeszła przez drzwi po kolei. Przed Danem wszedł wysoki, barczysty, łysy humanoid odziany w skórzaną zbroję, za Danem wszedł szczwany rudzielec, a później białowłosy przestał sobie zawracać gitarę, po kiedy przekroczył próg drzwi, znalazł się w…
zupełnie innym miejscu, niż się spodziewał. Spodziewał się bowiem bardziej czegoś w rodzaju ogromnej sali sportowej, a trafił do czegoś, co owszem, przypominało salę, ale bankietową, w dodatku zrujnowaną, porośniętą w wielu miejscach bujną [a miejscami nawet poruszającą się] roślinnością, a w podłodze widniały mniejsze i większe dziury. W wielu z nich znajdowała się woda, a posadzka wyglądała na mokrą - refleksy światła odbijające się gdzieniegdzie od niej zdradzały ten stan rzeczy.
Wokół Dana roztaczał się krąg błękitnego światła, o promieniu dwóch kroków - była to bariera. Kiedy Dan próbował ten krąg przekroczyć, natrafiał na jakiś niewidzialny mur, którego nie mógł przebyć. Miecznikowi wydawało się, że w niektórych miejscach spomiędzy zieleniny coś na niego patrzy. Przeczucia potwierdziły się, kiedy w pobliskich chaszczach napotkał parę zielonych, zwężonych ślepi, które tak szybko zniknęły, jak Dan zdołał je zauważyć. Wiatr wciskał się przez dziury w poniszczonym wielkim oknie, które widniało za rozgałęziającymi się sporymi schodami znajdującymi się kilkadziesiąt kroków przed łowcą. Schody po kilkudziesiętnym, a może setnym schodku rozgałęziały się na dwie ścieżki - jedna prowadziła w prawo, druga w lewo. Danowi wydawało się, że schodki nie są już tak równe za czasów swej świetności, i w nich bowiem gdzieniegdzie zionęły dziury. Po kilkunastu sekundach obserwacji otoczenia z ATSu rozległ się głos kierownika sprawdzianu:
- Wasz pierwszy sprawdzian to tor przeszkód, który musicie pokonać w określonym czasie, czym krótszym, tym lepszym. Czas ten wynosi maksymalnie 5 minut i 30 sekund. Za zmieszczenie się w zakresie 5 minut do tego ustalonego każdy z was otrzyma 100 punktów. Każde opóźnienie poza ustalony czas odejmuje punkt za każdą sekundę opóźnienia, natomiast w przypadku szybszego ukończenia testu do puli punktów zostają doliczone dodatkowe punkty. Za każdą taką sekundę otrzymacie dodatkowy punkt - padła pierwsza zasada testu. Lecz gdzie znajdował się ten tor, czyżby to były te schody czy… - Każdemu z Was za niebawem zostanie wgrana mapa tego toru przeszkód na ATSy. Lecz aby nie było zbyt prosto, będziecie musieli po drodze zaliczyć sześć pól, gdzie stoją maszty z czerwonymi flagami. Pola te będą znajdowały się na mapie i w terenie będą dobrze oznaczone. Aby zaliczyć te pola, musicie dotknąć masztów, a wówczas ich flagi zmienią kolor na niebieski. Jednak pola te będą bronione różnymi pułapkami lub przeciwnikami. Kolejność zaliczania pól jest dowolna, sam test kończy się, gdy wszystkie flagi będą miały niebieski kolor. W ATSach możecie sprawdzać czas testu. Macie 10 minut na przygotowanie się do testu i zadanie dodatkowych pytań. Po 10 minutach kręgi, w których stoicie, znikną, a test rozpocznie się natychmiastowo, więc radzę dobrze zagospodarować dany czas.


Zafara
Autostop, autostop!, który jeleń podwiezie mnie?


Zafara dotarł do szosy i postanowił zabawić się w przystanek autobusowy z Bliskiego Wschodu.
Wyglądał, jakby z jakiejś rozróby wrócił, nawet wyglądał na obłąkanego, ale przecież w tym miejscu nie będą go dyskryminować. A niech tylko spróbują być rasistami, to posmakują jego magicznego nożyka!
Niestety, najwyraźniej natrafił na samych takich. Przez chwilę nic nie jechało, potem napotkał na samochód, gdzie jechała parka; laska dostała takiego ataku paniki i chujozy, że jej gach musiał pojechać dalej z prędkością bolidu, a potem Zafara dostrzegł ciężarówkę. Duch był pewny, że pojazd nie zatrzyma się ot tak, ale jeśli dobrze to rozegra, to może nie będzie musiał grzecznie prosić o podwózkę. Zwłaszcza że ten pojazd nie pędził tak jak poprzedni.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline