Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2016, 21:11   #20
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Podróż wędrowca bez celu

Odmieniony duch pustyni, cały z góry na dół utytłany w czerwonej posoce niewinnego leśnego stworzenia, wyraźnie odcinającej się od białego futra, zdecydowanie nie wyglądał na kogoś, kogo ktokolwiek przy zdrowych zmysłach miałby ochotę podrzucić do miasta i bynajmniej się tym nie przejmował. Niczym się już nie przejmował. Zamiast grzecznie stać na poboczu i machać, czy też dawać znaki uniesionym do góry kciukiem, jak gdyby nigdy nic wylazł na drogę prosto pod koła ciężarówki, zdecydowanie za blisko żeby zaskoczony kierowca zdołał się zatrzymać. Zdematerializował się sprawiając, że w miejscu którym stał pozostała jedynie czerwona mgiełka składająca się z drobin zaschniętej krwi i zanim zdążyła opaść na asfalt natarła na nią maska pojazdu. Przyozdobiona efektownym rozbryzgiem wyglądała teraz jakby kierowca rozjechał coś dużego. Tymczasem koźloroga istota uniosła się i zmaterializowała na siedzeniu pasażera.

Gdyby Zafara był w tym momencie materialny, zapewne zostałaby z niego nie tylko mokra, czerwona plama, ale również mięsny placek. Koła ciężarówki zapiszczały ostro, pojazd zrobił drift, ostatecznie blokując ulicę na całą szerokość. Po chwili wysiadł z niego kierowca.


Wysoki blondyn w okularach z ciemnymi szkłami, czerwonej koszuli i dżinsach. Gdzieniegdzie były umorusane od smaru. Klął pod nosem, dzierżąc przy sobie papierosy. Zaglądnął pod podwozie samochodu, żeby sprawdzić, czy kogoś lub coś nie przejechał.
- Noż kurwa jebana w dupę, chuj pod koła mi się wpierdolił - zaklął i warknął. - Wypierdalaj mi stamtąd albo ci pomogę! - wrzasnął do Zafary, jak zorientował się, że gościowi nic poważnego się nie stało, i jeszcze do tego “kozioł” zajął miejsce kierowcy.

Koziołek wcale nie matołek pomachał wkurzonemu mężczyźnie przez szybę, a potem otworzył portal prowadzący gdzieś w las wprost pod jego nogami. Jak to dobrze, że zapomniał pozamykać przejścia, które wykorzystał w pogoni za białym lisem. Zaskoczony kierowca fiknął przez portal do lasu, robiąc ładną przewrotkę, ale Zafara miał inny problem. Nigdy nie prowadził pojazdu, a tym bardziej nigdy go nie odpalał. Wciskał różne pedały, ale samochód nie ruszał. Zorientował się, że przy kierownicy dynda jakiś breloczek z wielką literą V. Breloczek przymocowany był do klucza, który tkwił w “zamku” toteż świeżo upieczony uczestnik ruchu kołowego postanowił ten “zamek” otworzyć. Zafara dobył klucz i zaczął gmerać nim w zamku. Usłyszał, jak pojazd budzi się do życia. Dobrze, uruchomił silnik. Tylko co teraz? Pojazd wciąż nie chciał ruszać naprzód. Najwyraźniej trzeba było zrobić coś jeszcze, tyle że nie miał bladego pojęcia co. Miał przed sobą całkiem interesującą kolekcję różnych przycisków toteż zaczął wykorzystywać je zgodnie z przeznaczeniem to znaczy przyciskać po kolei i obserwować rezultaty. Za pierwszym nic się nie działo. Za drugim razem odkrył, jak się włącza klimatyzację… gorzej było z jej sterowaniem. Potem włączył sobie nawiew. Potem włączył system audio, a później trzaskanie szumu radiowego przeszyły uszy długouchemu. A potem… o, pojazd zaczął jechać naprzód.

Gorzej, że Zafara nie pojechał sam. Poprzedni kierowca w międzyczasie dopadł drzwi, otwarł je i… przyłożył w twarz Zafarze z pięści. Zaczęło dochodzić do szarpaniny, a pojazd - czy tam karawana - ruszał dalej. Tak to jest kiedy nie przejmujesz się niczym, nawet zamknięciem własnego portalu żeby odesłany w leśną głuszę nie mógł powrócić w pięć sekund po tym jak zniknął, tą samą drogą. Niedoszły złodziej kłapnął zębami na prawowitego właściciela, przez kilka sekund nawet starając się z nim siłować i wypchnąć blondyna z kabiny, ale szybko odpuścił. Nie wiedział jak prowadzić i właśnie zdał sobie sprawę, że wcale nie musi się dowiadywać. Zdematerializował się i poczekał aż pojazd przesunie się na tyle, by mógł powrócić do solidnej postaci już w przestrzeni ładunkowej. Zaskoczony, lecz wściekły blondyn powrócił za kierownicę, a Zafara mógł usłyszeć, jak ten rzuca pod jego adres obelgi o jebanych, zasranych sierściuchach, wściekliznach i innych niewiele lepsze epitety. Później duch znalazł się między skrzyniami pełnymi zaprawy i gipsu. Tam nikt go raczej nie będzie bił ani zaczepiał, a przy okazji ciekawe, gdzie dojedzie tym pojazdem. Przez chwilę wydawało mu się, że blondyn przejechał łąkę, a potem jakimś cudem udało mu się powrócić na asfalt. Nawet był później tego pewien.

Tak więc załatwił sobie transport, co prawda nie wiadomo dokąd, ale na pewno w bardziej cywilizowane miejsce niż środek lasu. Sadowiąc się na jednej ze skrzynek włączył GPS próbując śledzić trasę przejazdu. Towarzystwo się nie znalazło tak szybko jak sygnał. Wyglądało na to, że kierują się na autostradę. Zafara będzie się nudził przez dobrą godzinę lub dwie - według optymistycznych założeń, niemniej czy ktoś, komu wszystko zwisa, mógł odczuwać nudę? Cóż, miał godzinę lub dwie na zastanowienie się co dalej będzie robił. A może podzwoni po innych lub zrobi coś innego? Owszem miał w telefonie kilka kontaktów do znajomych Zafary, ale nie był już Zafarą i ci ludzie byli mu zupełnie obojętni tak jak i wszystko inne, gapił się więc na mapę czekając aż ciężarówka przejedzie obok… czegoś co nie jest lasem, postanawiając właśnie “tam” wysiąść.
Zafara spoglądał na ekran telefonu z totalną obojętnością, siedząc nieruchomo jak posąg na workach, a czas mijał. Po jakimś czasie dostał wiadomość… od Soni. Nie mając nic lepszego do roboty postanowił ją przeczytać. Androidka musiała tę wiadomość napisać niedawno.
“Cześć, Zaf, jestem na Piętrze z górami i lasami, dopiero co weszłam na nie. A Ty, gdzie trafiłeś? Co porabiasz, co u Ciebie słychać? Jak ci idzie walka z Ar Afazem? -Soni.”
Nie zastanawiając się nad tym co robi zaczął wystukiwać odpowiedź.
“Cześć. Nie jestem już Zaf. Też tu trafiłem. Jadę ciężarówką z cementem. Zabiłem go.” Po czym równie bezmyślnie nacisnął Wyślij.
Zafara nie dostał później odpowiedzi. Może Soni przetwarzała tę informację. Może nie wiedziała, co mu odpowiedzieć, a może… a co go to w sumie obchodziło?

Tymczasem ciężarówka zaczęła docierać na miejsce dowozu.
 
Agape jest offline