Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2016, 01:06   #4
Corrick
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu

Karl lekko zdezorientowanym spojrzeniem zmierzył Fransa.


- Aleeee…. - spojrzał na zwłoki z zaciekawieniem. - Nie znaleziono? A gdzież oni byli, Herr Rottenführer? A gdzie znaleziono tych? - przyjrzał się zwłokom z zaciekawieniem, szukając jakichkolwiek oznak bytności nadprzyrodzonych: kłów, zadrapań, czegokolwiek. Nawet najmniejsza oznaka była dla niego punktem zaczepienia. - Kto dowodził, Herr Frans? - zapytał swego ghoula, z zaciekawieniem dotykając nadgarstków ofiar i sprawdzając elastyczność żył.
Karl nie znalazł żadnych ran, jedynie nacięcia przeprowadzone przez woskowego lekarza.
- W lesie Her Sonderführer, jakieś osiem kilometrów na północ od placówki. Dowodził ten tutaj - Frans wskazał zwłoki obok.
Reinhardt podrapał się po brodzie w zadumie. Brak śladów był zastanawiający, ale nie tak bardzo jak te cięcia na piersiach… - A to skąd? - wskazał na ślady po sekcji.


- Nie odpowiadaj, sam zgadnę! To… pamiątka po ufo! - zaczął się histerycznie śmiać. Po chwili jednak spoważniał i rzekł. - Żartowałem. Herr Rottenführer, czego oczekuje ode mnie Hauptsturmführer Wolfgang Oetinngen?
Frans zaczął już otwierać usta ale kobieta była szybsza:
- Cudu - wypaliła - Powiedział iż skoro ma swojego prywatnego speca od spraw “nienormalnych” to niech ten rozwiąże tą sprawę.


Malkav zmierzył wzrokiem Emmę. Była taka ponętna… Aż miał ochotę wziąć ją na tym stole do sekcji. Potrząsnął głową, wyrzucając z niej te myśli. A przynajmniej odsuwając.
- Emmo, będziesz mi asystować. Przebierz się, a my z Fransem odwrócimy zwłoki. - zadyrygował, wsadzając dłoń w niedawno zszytego trupa. Poszukiwał wątroby.
Frans skrzywił się lekko ale bezdyskusyjnie wykonał polecenie przełożonego, jakkolwiek dziwaczne by ono nie było. Emma zlokalizowała szafkę z białymi fartuchami i ubrała jeden z nich.
Karl wyrwał wątrobę z ofiary z głośnym plaskiem. Uniósł ją niczym Makbet czaszkę i rzekł:
- Niektórzy powiadają, że z wątroby ofiary można wyczytać jej przeszłość… A ja tam lubię smażone wątróbki. - spojrzał na swych asystentów i ich głupie miny, po czym wybuchnął śmiechem. - Emmo, wyjmij wszystkie wątróbki i włóż do osobnych pojemników. Opisz nazwiskami. Zbadamy je pod kątem patologicznym, ale to później. Frans, zawiadom Hauptsturmführera, że sprawa jest rozpoczęta. Zbierz również oddział, wyruszymy z kolejnym zmrokiem, jak tylko określę jakieś konkrety. - zaczął wydawać rozkazy, jakby był na polu bitwy.
Jego podkomendni ruszyli w wir wykonywania rozkazów przekrzykując swoje “jawohl Herr Sonderführer”.
Gdy wątroby były już umieszczone w pojemnikach, a Frans opuścił pomieszczenie, Karl podszedł do Emmy powoli.
- Przyjrzyj się ciałom. Powiedz mi co widzisz. Szukaj wzoru, moja Emmo… Rób to, w czym jesteś dobra. - sączył jej szeptem do ucha.
Kobieta otarła czoło brzegiem rękawa.
- Herr Sonderführer, w ciałach nie ma krwi, nie ma żadnych ran wylotowych, jedyne co mi przychodzi do głowy to wyssanie krwi a potem zalizanie rany tak jak… Pan to robi.
- Dobrze! -
klasnął w dłonie, z uśmiechem jak dziecko. - A teraz powiedz mi, droga Emmo, kiedy ich wysłano i odnaleziono. I gdzie wtedy byłem? - Emma pokiwała głową:
- Patrol opuścił kompleks wczoraj o 10:21 wieczorem i miał wrócić o 01:30 dzisiaj rano. Trudno mi dokładnie określić pańską lokalizację, Herr Sonderführer, ale są zasadniczo dwie możliwości, mógł być Pan na Aghacie albo pod Aghatą…
Karl przewrócił oczyma niczym znudzony nastolatek.
- Och, moja droga… Nie bocz się już… - podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie. Złożył delikatny pocałunek na jej wargach. Zaczął bawić się zagubionym, rudym kosmykiem. - Takie założenie jest okrutne. I mylne. - posłał jej najcieplejszy uśmiech, na jaki mógł się zdobyć. Tak naprawdę, to był za Aghatą. Jego twarz po chwili spoważniała i dodał: - Wiem o istnieniu jednego wampira w tej okolicy. Spotkałem jego głos przy zamku… - zmrużył oczy, próbując sobie przypomnieć nazwę. - Tzschocha! Dopasuj to do naszego profilu geograficznego, kochana. Kobieta wysiliła się na uśmiech i zaczęła ścierać “mięsne” ślady jakimi “obdarzył” ją Karl.
- Jawohl Herr Sonderführer, choć Tzschocha to trochę daleko, będzie z trzydzieści kilometrów.
Karl zamyślił się głęboko, drapiąc się po brodzie. Zaczął obchodzić stoły z trupami.
- Dla kogoś z samochodem nie stanowiłoby to problemu. Jeśli zaś to nie on, wracamy do punktu wyjścia. Więcej dowiemy się z autopsji wątroby, może ów wampir zostawił jakiś charakterystyczny ślad… - zamyślił się. - Albo i nie. W każdym razie, muszę się skontaktować z tamtym Kainitą. - powiedział Malkav, zupełnie zapominając o ostrzeżeniu, jakie wtedy otrzymał. Zastanawiała go jedna rzecz. Wyssanie zwłok do sucha musiało nieźle upodlić takiego Spokrewnionego. A tylu? Co najmniej czterech… Stałby się zwierzęciem. - Emmo, mogłabyś podać mi pierwszą wątrobę? Dowódcy, poproszę. - gdy kobieta podała mu słój z organem, ten odkręcił go i wyjął narząd. Chirurgicznym ruchem przeciął go na pół. Gdy wypłynęła czarna krew pokręcił z niesmakiem głową. Chwycił jednak strzykawkę i nabrał trochę płynu do niej. Spojrzał przez ramię, czy Emma na niego nie spogląda i czy nikt nie znajduje się w zasięgu wzroku, po czym wypuścił sobie kroplę vitae na język.
Emma albo nie widziała, albo dobrze udawała, że nie widzi.
Malkav wyczuł odrobinę nikotyny w tym życiodajnym płynie, lecz nic poza tym. Wątroba wyglądała normalnie, nie wyczuwał żadnych większych zgrubień… I, och, znów pobrudził sobie mankiety munduru… Pokręcił głową, otwierając kolejny słoik i powtarzając procedurę. Podobnie jak u dowódcy wyczuł nikotynę w pozostałych wątrobach, jednak tutaj były jeszcze dodatkowe nutki… antydepresantów i konopi! A więc ich oddziały sobie popalają… To zawsze atut w ręce. Pokiwał głową i podszedł do zwłok dowódcy.
- Emmo, gdzie złożono ich ekwipunek? - powiedział, łapiąc głowę dowódcy i używając swych mocy.
Wampir skupił się na głowie denata, starał się dostrzec osoby jej bliskie. W pierwszej chwili uznał, że chyba się nie udało… dopiero kiedy wyostrzył wzrok zrozumiał, że to co przesłaniało jego myślom widok to… włosy. “- Oh Otto… tak...” - słyszał kobiecy głos, “Weronika...” - wysapał właściciel głowy i wizja się urwała.
- Więc nazywał się Otto… - mruknął. Otwarł jego powieki, palcami wydłubał jedno oko i spróbował ponownie. Emma chwyciła w dłoń karteczkę zaczepioną za palec u nogi denata.
- Dokładnie Herr Sonderführer - przytaknęła - Otto Skorzerny.
Wampir zaś skupił się na oku… tylko po to by w jego umyśle ukazała się twarz Skorzernego, jeszcze z okiem. Malkav potrząsnął głową i rzucił tym głupim okiem o ścianę. Padł na kolana i załkał cicho krwistymi łzami. - Wszystko na nic - szepnął.
Emma uklękła przy mężczyźnie i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Herr Sonderführer, czy mogę jakoś pomóc? - spytała z troską.
Mężczyzna otarł łzy rękawem, zachowując się niczym skaleczone dziecko. - Och, moja droga Emmo… - wyciągnął ramiona, chcąc się do niej przytulić. Emma obijęła przełożonego tak jak dobra pielęgniarka obejmuje kogoś kto właśnie wybudził się z narkozy i zrozumiał iż nie ma nóg, czy coś w tym stylu.
- Na pewno pan coś wymyśli Herr Sonderführer, proszę się nie poddawać - poklepywała jego plecy. Karl zaciągnął się zapachem jej włosów. Pachniała tak świeżo, tak… żywo. Zgłodniał od tego. Płacz ustał jak ręką odjął. Widząc jego krwawe łzy, ghoulica bez zastanowienia się przyległa do nich swoimi ustami, zaczęła żarłocznie lizać twarz mężczyzny zanim czerwień całkiem nie zniknęła, dopiero wtedy się zreflektowała, doprawdy, uzależnienie od jego krwi było totalne.
- Ja… ja najmocniej przepraszam Herr Sonderführer, naprawdę przepraszam… - speszona Emma chciała się podnieść.
Malkav wstał i objął kobietę w pasie, całując ją w usta. - Och, droga Emmo… Mam ochotę na odrobinę zabawy. Pobawisz się ze mną? - zapytał, bawiąc się jej włosami. - A po wszystkim pójdziemy na pożywną kolację. - uśmiechnął się do niej szarmancko. Kobieta wysiliła się na głupi uśmiech.
- Ttak, oczywiście - kobieta w odróżnieniu od Aghaty, nawet będąc związana krwią ze swoim właścicielem, nie wydawała się specjalnie chętna łóżkowych hulaszek, oczywiście nie potrafiła Karlowi odmówić, ale jedyna przyjemność jaką może przy tym odczuwała to ta z zadowolenia swojego pana.
- Chodźmy więc! - Malkav klasnął w dłonie z zadowoleniem, złapał asystentkę za rękę i powiódł do najbliższej wolnej sypialni.
 
__________________
Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia!
Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu...

Ostatnio edytowane przez Corrick : 11-09-2016 o 08:49.
Corrick jest offline