Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2016, 15:22   #8
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kule świszczały po całym salonie i nim minęło kilka uderzeń serca, drewniana podłoga salonu pokryła się czerwienią. Ci którzy nie zdążyli dość szybko zareagować kończyli martwi. Kule były bezlitosne, przebijając lekkie tkanki, siejąc spustoszenie wśród narządów wewnętrznych. El Gringo stał po środku tej strzelaniny, a żadna kula nie mogła go dosięgnąć. Można było by pomyśleć że, sam diabeł przybył i rzucił wyzwanie mieszkańcom tej miejscowości. Jego strzały były idealnie celne. Śmiertelnie. Ci którzy rzucili mu wyzwanie, i nie ważne za czym byli schowani, po chwili padali martwi. Choć kule dość szybko się kończyły, to sprawne dłonie ładowały kolejne do bębenka z taką szybkością, jakby coś mrocznego nimi kierowało. Puste łuski upadały, jedna za drugą, na ziemię.


Syn bandyty schował się za przewróconym stołem a rewolwery już były w jego dłoniach.
Matowe lufy połyskiwały groźnie, a on sam czekał tylko na odpowiedni moment. Widział jak Jankes pada na ziemię, przedziurawiony kulami. Jedna z nich rozerwała mu policzek, a druga przebiła krtań. Fontanna krwi trysnęła dookoła, a jego towarzysz zwalił się na podłogę z hukiem.

Ahab Coogan zrozumiał w mig że, to kolejny sprawdzian jego przydatności. Serce waliło mu jak oszalałe, a adrenalina zaczynała krążyć w jego żyłach. Dłonie zacisnęły się na kolbach rewolwerów tak mocno, że knykcie mu zbielały. Musiał znieść się na wyżyny swojego strachu, przed tym że zostanie postrzelony albo nawet i zabity zbłąkaną kulą, i zacząć działać. Wziął głęboki wdech, policzył do dwóch i ruszył. Czas jakby zwolnił. Kości zostały rzucone.


Gdy tylko młodzian ruszył do przodu, lufa jego broni skierowała się na jakiegoś miejscowego, który właśnie przeładowywał swój rewolwer. Kurek uderzył dwa razy, i dwie kule pomknęły ku celowi. Pierwsza dosięgła celu trafiając mężczyznę w bark, by po chwili ten zwalił się martwy na ziemię za sprawą drugiej kuli, która trafiła go w oko. Odgłos wystrzałów w salonie przybrał na sile, bowiem i jedna i druga strona rozpoczęła kolejną turę strzelania. Młody Ahab przetoczył się po ziemi, by w mgnieniu oka poderwać się z niej i oddać jeszcze dwa kolejne strzały. Te dosięgły jakiegoś mężczyznę, który chciał wpaść do środka. Dwie kule ugrzęzły w jego klatce piersiowej, zwalając go z nóg siłą uderzenia. Syn El Gringo spojrzał na umierającego mężczyznę, bowiem widział jak życie uchodzi z jego oczu. To jednak nie był czas na tryumf czy na walkę z własnym sumieniem.

Ruszył biegiem za tym “skurwysynem”, którego mieszkańcy bronili a on uciekł jak tchórz, szukając bezpiecznej “przystani”. Młodzieniec widział jak parch ucieka między domami. Pozwolił swojej dłoni działać, która zaczęła raz po raz naciskać spust. Dwie kule spudłowały, zagłębiając się w deskach jakiegoś domostwa, ale trzecia idealnie trafiła go w nogę. Parch runął na ziemię, a jego krzyk rozniósł się echem po całym miasteczku. Kula musiała idealnie trafić w mięsień podeszwowy, i przebić od tyłu rzepkę.

Ahab ruszył ku niemu powoli. Zużyte łuski opadały na ziemię, a dobre naboje wchodziły do komory bębenka. Kątem oka widział jak jeden z jego ludzi, idzie z płonącą pochodnią w kierunku jakiegoś domostwa
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline