Angie ostrożnie, aczkolwiek spokojnie lustrowała teren. Czuła, że coś magicznego się tu szwenda, lecz nie czuła się z początku bezpośrednio zagrożona.
Przed nią szła alfa i Godzilla w drugiej grupie. Poważniejsze zagrożenia powinny zostać wyeliminowane przez jedną z tych grup, względnie, taki poważniejszy przeciwnik winien skoncentrować się na nich. Tak przynajmniej sądziła. Ile w tym było zdrowej logiki ile naiwnego pobożnego życzenia miało się okazać już niebawem.
Zimny dreszcz przeszedł po kręgosłupie dziewczyny, a oczy rozszerzyły się w nagłym przerażeniu. Myliła się.
Jej duchy zawyły ostrzegawczo, gdy dostrzegły zagrożenie w umbrze. Jej własne zmysły, czułe na mistyczne działania również zadrgały alarmująco.
Niczym łania, Angie rzuciła się w bok, przeturlała się zwinnie by unieść się do pozycji stojącej kilka metrów od intruza.
W jej dłoni błysnął drobny srebrny przedmiot, była to mała kobieta, boleśnie przemieniana w drzewo. Jej długie nogi kończyły się ostrymi korzeniami, ręce rozciągnięte miała w górę i na boki. Z smukłych ramion, jakby przebijając się przez skórę, wyrastały liczne gałęzie, będące w rzeczywistości ostrzami.
Również z pleców i boków młodej dziewczyny wyrastały pędy, raniąc delikatną skórę. Mimo iż była to tylko srebrna zabawka, wyglądała nad wyraz realistycznie. Jakby dziewczynę ktoś rzeczywiście poddał agonalnej przemianie, i uwięził w połowie drogi w srebrnej statuetce.
Twarz młodej kobiety naznaczona była milczącym cierpieniem, a oczy wydawały się błagać o ratunek.
Broń śmignęła w stronę zmory, wirując w powietrzu niczym tarcza piły. Ostrza były tak wygięte, iż wirując broń wydawała piskliwy, wibrujący w uszach jakby kobiecy krzyk. |