Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2016, 19:10   #5
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Listopad 1931, Nowy Jork, Manhattan, 635 Park Avenue, salon


Siedząc w wygodnym fotelu i wdychając zapach czarnej kawy, którą popijał siedzący naprzeciw niej John, Madam słuchała raportu, dotyczącego smakołyka, jakim delektowała się zeszłej nocy.
- Gratuluję moja droga - mężczyzna odstawił filiżankę od ust i oparł ją o trzymany w dłoni talerzyk. - znalazłaś sobie prawdziwego księcia, pytanie tylko czy Królestwo Rumuni można nazwać bajką. Dragosz Hohenzollern w istocie spokrewniony jest z Rumuńskim Królem Karolem II co czyni go którymś tam w kolejce do tronu - John machnął ręką - czy jakoś tak. Przypłynął do Nowego Jorku osiem dni temu wraz z delegacją tamtejszego rządu, której nominalnie przewodzi. Rumuni chcą podpisać kontrakty zbrojeniowe. W przeciągu tego czasu “Młody książę” dał się już poznać jako osoba która nienawidzi pieniędzy: wydaje je w ogromnych ilościach… - John przełożył nogę i upił nieco kawy. - Nieźle namieszałaś mu w głowie czy gdzie indziej. Bardzo ciężko zniósł twoje zniknięcie - John wyciągnął rękę w uspokajającym geście i uśmiechnął się - nie robił oczywiście burd, ale zadawał masę pytań i wielce był nie w humorze gdy nie dostawał natychmiastowych odpowiedzi. No ale w końcu udało się go spławić. Przynajmniej na jakiś czas.. Rano ktoś zadzwonił na West 58th Street złożył rezerwację na wszystkie stoliki, po południu pojawił się sam Pan Hohenzollern i obwieścił, że to tylko dla niego. Lokal jest od paru godzin pusty, facet zapłacił za dania których nikt nawet nie ruszył. Kiedy dostał się do lokalu zapłacił też za wszystkie dziewczyny, kazał im zamknąć się w pokojach. W ogóle wyprosił wszystkich poza Doris, gra teraz w lotki i bilarda sam ze sobą.

Madame roześmiała się głośno lekko zaskakując tym Johna. Sama nie pamiętała kiedy zdarzyło się jej to po raz ostatni. Z oka spłynęła jej krwawa łza. Szybko zatrzymała ją palcem by nie uszkodziła makijażu. - Jest cudowny. - Dokładnie wylizała palec. Widząc poirytowaną minę swojego ghula szybko dodała. - Uwielbiam cię Johny ale sam widzisz. Ten wilczek jest rozbrajający. Do kiedy jaśnie Pan pozostaje w Stanach? I jak tam nasz światek, ktoś już zaczął polowanie na mego wilczka?

John odstawił filiżankę na talerzyk.
- Przynajmniej nie na Manhattanie… - powiedział wymownie. - Z tymi Rumunami jest coś dziwnego, wszyscy wyglądają na super poważnych. Planują tu zostać jeszcze przynajmniej przez dwa tygodnie. - John przeniósł wzrok na pudełko stojące obok, rozpakował je ukazując wampirzycy nowy kryształowy komplet. - Ale z tego co powiedziała mi Doris, Elizjum żywo komentuje podboje Starszej Venture.

- Jeśli mnie pamięć nie zawodzi w Rumuni grasował swego czasu pewien Tzimise. A nasz napalony wilczek wyrażał nim żywe zainteresowanie. - Madame kątem oka zerknęła na komplet do whisky. John jak zwykle wybrał rewelacyjnie. - Mam cichutką nadzieję, że wizyta Pana Hohenzollerma nie ma nic wspólnego z zasileniem Sabatu w broń. - Powoli podniosła się z fotela i rozprostowała garsonkę zamówioną u Chanel. - Zobaczmy co on nam powie.


John uniósł ręce w obronnym geście:
- To ty tu jesteś Stworzeniem Nocy kochana, jednak z tego co kojarzę te dziady z tamtej części europy raczej nie wspierają ani Sabatu, ani nikogo, tam chyba ciągle trwa średniowiecze.

Wampirzyca podeszła do mężczyzny i delikatnie przeczesała mu włosy tak by nie uszkodzić misternie ułożonej fryzury. - Jego krew była inna… - Powiedziała to bardziej do siebie i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wypowiedziała to na głos. Delikatnie przejechała po ramieniu Johna i ruszyła w stronę drzwi. - Chodźmy zanim szanowny książe zacznie z nudy tłuc mi kryształy.

John zaoferował Madam swoje ramię i razem opuścili apartament. Przed budynkiem otworzył jej drzwi, sam jak zwykle usiadł za kierownicą.


Belle rozsiadając się wygodnie w aucie spojrzała na profil swojego ghula. - Kto w Elizjum komentuje moje podboje?

- Twoi przyjaciele z kina rzecz jasna, ze starszych chyba tylko Taylor. Twierdzi, że za bardzo rzucasz sie w oczy.

- Zazdrosna różyczka. - W głosie Madame dała się wyczuć odrobina jadu, ale tylko dlatego, że nie starała się jej ukryć przez Johnem. Mężczyzna nie komentował, a skoro jego właścicielka była w dobrym humorze, on także się uśmiechał.

Auto dojechało przed “restaurację” na West 58th Street, John odprawił standardowy rytuał otwierania drzwi przed damą. Para weszła do bardzo pustego dzisiaj wnętrza. Po prawdzie Madam nigdy nie widziała tego miejsca tak pustego. Z oddali słychać było tubalny męski śmiech. Kiedy Madam dotarła do sali bilardowej, jej oczom ukazał się następujący obraz:
Doris, nieźle już pijana, stała pod ścianą i trzymała oburącz wiaderko do szampana. Z odległości całej sali Dragosz rzucał do niego bilami. Najzabawniejsze było to, że przeważnie trafiał.

Belle zaklaskała widząc jedno z trafień. - Cudownie… może powinnam pana zatrudnić jako atrakcję w tym lokalu? - Skinęła na Doris by ta odeszła.

Młody Hohenzollern momentalnie odwrócił się w stronę, z której dobiegał głos Madam.
- Kobieto czemu mnie ranisz - niemal wysyczał - będziesz teraz nazywać mnie Panem, udawać, że mnie nie znasz? - oczy mężczyzny pałały jakimś nieszczęśliwym szaleństwem. Dragosz ruszył w kierunku wampirzycy, stojący obok John odruchowo wykonał krok w tył i zaczął sięgać do kieszeni w której jak Madam się domyślała, trzymał pistolet.

Wampirzyca podniosła rękę, dając znak swemu ghulowi by się powstrzymał. - Zostaw nas Johny, zajmij się Doris. - Odprowadziła swego ghula wzrokiem i dopiero wtedy spojrzała na Dragosza. Na jej twarzy nie było nawet cienia rozbawienia czy dobrego nastroju z którym tu przyjechała. - Dragosz… nie życzę sobie byś zwracał się do mnie per kobieto. Czy to jasne?

Mężczyzna zatrzymał się przed wampirzycą na tyle blisko iż mogła niemal słyszeć bicie jego serca. Odejście Johna zignorował podobnie jak i jego wcześniejszą obecność. Jego twarz przybrała doskonałą niemal maskę spokoju i uprzejmości.
- Wybacz, Kwiecie mojego istnienia, gdzie byłaś… całe moje życie?

- W miejscach podobnych do tego. - Madame pozwoliła sobie na delikatny uśmiech. - A ty gdzie się podziewałeś nim dotarłeś do Stanów? - Wampirzyca przeszła obok mężczyzny i podeszła do wiaderka wypełnionego bilami. - Jakiś cyrk?
Dragosz uśmiechnął się szeroko. - Och Cyrk i to jaki, moja Pani, gdybyś zobaczyła sztuczki naszych cyganów, nigdy więcej nie marnowałabyś czasu na miejscowych oszustów.

Madame chwyciła wiaderko i na spokojnie podeszła do stołu bilardowego. Spokojnie wkładała kolejne bile do jednej z łez. - Za nic nie spodziewałabym się, że książe zażywa rozrywek wśród cyganów. Ale nie spodziewałam się też, że ród Hohencollernów będzie trwonić pieniądze na pozbawianie mnie przychodów. - Ostatnie słowo podkreśliła odstawiając wiaderko na stojące obok stołu bilardowego krzesło.

Dragosz machnął ręką zbywając temat cyganów chwycił dłoń Madam nad wyraz delikatnie. - Dochody? skarbie nie martw się o to, nie musisz nic robić, tylko bądź ze mną… proszę.

Wampirzyca uśmiechnęła się, gdyby była… 70 lat młodsza to byłoby takie rozczulające. - Rzucić to wszystko i być z tobą? Dragosz czy zdajesz sobie w ogóle sprawę kim jestem? - Delikatnie sięgnęła ręką do spodni mężczyzny i przejechała palcem w pobliżu jego członka. - Czy też, pewna część ciała nie pozwala ci się nad tym zastanowić?

Mężczyzna odgarnął jej włosy z policzka, przyglądał się jej teraz jak czemuś bardzo ładnemu i drogiemu. - Kim jesteś? poza morfiną mojej duszy? Jesteś kobietą, która lubi pieniądze, a ja je mam.

- Blisko ale nie wystarczająco, bo widzisz, ja lubię zdobywać pieniądze. - Powoli przejechała ręką po marynarce mężczyzny, niemal smakując dotyk drogiego materiału. Delikatnie poprawiła chustkę w poszetce by strącić na samym końcu jakiś nieistniejący pyłek z jego ramienia. - A znaczenie mają dla mnie, tylko osoby, które są w stanie mi w tym pomóc. Co ty na to Dragosz? - Znów smakowała każdą literę jego imienia, tak jak poprzedniej nocy.

Mężczyzna wciąż trzymał jej dłoń i gładził jej twarz, jego oczy zwęziły się, kalkulował coś. - Lubisz władzę - orzekł w końcu - to dobrze, jeśli tego chcesz, powiedz co ja mam zrobić.

- I zrobisz to, ot tak, mój wilczku? - Madame przysunęła się bliżej. - Odpowiesz na wszystkie pytania, jakie ci zadam nie zbywając ich ruchem dłonią lub tym swoim cudownym uśmiechem? Powiem ci byś padł przede mną na kolana i zrobisz to bez zająknięcia?

Mężczyzna westchnął i jakby posmutniał. - Dlaczego nie chcesz mnie traktować poważnie Piękna, czy nie widzisz, że jestem szczery?

- Traktuję cię śmiertelnie poważnie Dragosz i tylko dlatego nie wylądowałeś na bruku przed moim lokalem po tej akcji. - Jej głos przemienił się w szept. - Jednak przyznam, że mam kilka wad i jedną z nich jest zachłanność, a tak się jakoś złożyło, że chcę ciebie... całego. - Madame pozwoliła sobie na użycie odrobiny prezencji. Niemal smakowała każde wypowiedziane słowo. - Wiedzieć o tobie, wszystko i mieć wszystko co należy do ciebie.

Mężczyzna nie wytrzymał i pocałował kobietę w usta obejmując ją w talii. - Skarbie, już to masz.

Madame uśmiechnęła się i oparła przedramiona na ramionach mężczyzny. - Więc jeśli od jutra zamieszkasz ze mną i weźmiesz dwa dni wolnego od swojego “handlu bronią”, nie będzie to żaden problem? Jeśli tak, chętnie zaproszę cię do mojej sypialni na piętrze. Co ty na to?

Dragosz uśmiechnął się pobłażliwie na wzmiankę o swojej “domniemanej” działalności ale nie starał się korygować obiektu swoich westchnień. Zaciągnął się za to włosami kobiety. - A co zrobimy dzisiaj? - zupełnie jakby kwestia jutra była już zupełnie jasna i zamknięta.

Wampirzyca przygryzła dolną wargę. Pragnęła go, pragnęła tego szalonego mężczyzny. - Jeśli się zgadzasz… na co tylko masz ochotę Dragosz. - Powoli przyswajała w myślach swoje własne słowa. - Na co tylko masz ochotę.

W jednej chwili kobieta znalazła się w rękach Rumuna, półtorej metra nad ziemią.- Tylko… na ciebie.

Madame objęła Dragosza i pocałowała namiętnie. Dopiero po chwili gdy mężczyźnie zabrakło tchu, spojrzała mu w oczy. - Łóżko?… wybacz, tak bardzo lubię wygodę. - Przez jej pamięć szybko przebiegły wydarzenia poprzedniej nocy ~ I nie chcę być rzucana o stół do bilarda.~ Ta myśl przeleciał je przez głowę, ale czuła, że coś jest nie tak skoro już teraz obawia się swego przyszłego childe.

Mężczyzna wydał z siebie pomruk, który z racji całego kontekstu musiał świadczyć o zadowoleniu. Ruszył poprzez sale i korytarze, kiedy znalazł się naprzeciw windy, butem pieprznął w przycisk przywołujący dźwig. W samej windzie, oparł pośladki kobiety o poręcz i zamknął ją między ścianą a swoim torsem. Trzeba było przyznać, że był delikatny, jeśli zamierzał przytłoczyć czymś Madame, to swoimi emocjami, a nie ciężarem. Uniósł jej ręce do góry, pieszcząc jej szyję i twarz swoimi pocałunkami. Gdy winda dotarła do celu, Dragosz podłożył prawe przedramie pod pośladki Madam i trzymając ją blisko kroczył przez apartament z kobietą w jednej ręce. Wampirzyca wtuliła się w mężczyznę sprawiając, że jego twarz znalazła się miedzy jej piersiami. Krzesła, stoliki i wszystko inne co miało nieszczęście stać na jego drodze, musiało ustąpić pod kopniakami i podeszwami Hohenzolerna. Mężczyzna wydawał się wciąż w miarę spokojny, może po prostu szukał pretekstu by zabrać swoją wybrankę na zakupy... albo mieć nieograniczony wachlarz sprzętów do sprezentowania? Kiedy znaleźli się w końcu w sąsiedztwie łoża, mężczyzna obrócił się i padł na nie plecami, nie wypuszczając oczywiście z uchwytu swojej wybranki.

Madame roześmiała się. - No, no widzę poprawę. - Zsunęła z siebie marynarkę pozostając w jedwabnej, prześwitującej koszuli. Jak zwykle nie nałożyła na siebie bielizny. Położyła się na Dragoszu i pocałowała go ponownie.

Mężczyzna zachłannie odwzajemniał pocałunek, opierając dłoń o jego tors, wampirzyca czuła jak jego serce pompuje litry gorącej krwi w zastraszającym tępie. Z gardła Dragosza dochodziły basowe westchnienia, które brzmiały nieco jak pomruki zadowolonego wilczura.

Belle podniosła się stając nad mężczyzną. Przez chwilę obserwowała go z góry i te jego niesamowicie hipnotyzujące oczy, po czym zaczęła się rozbierać. Uważnie obserwowała mężczyznę, gdy kolejne części garderoby spadały na podłogę obok łóżka. Zatrzymała się stojąc nad nim całkowicie naga i czekając co zrobi jej wilczek. Madam znała już tą grę, mężczyzna stopował się, odmawiał sobie rzucenia się na nią, tak jakby zależało mu na autoeksplozji. Jego spojrzenie było niemal zimne w swoim wyrazie. Tylko jego zwierzęce oczy dziko podążały za każdym jej ruchem. Napawał się jej widokiem, a jedyny kontakt fizyczny na jaki sobie pozwalał, to gładzenie jej bioder - znów znacznie delikatniej niż można by się po nim spodziewać i zbyt delikatnie jak na jego chęci. W końcu spoglądał już tylko w jej oczy i powoli zdejmował swoje ubranie.

- Pragnę cię a ty pragniesz mnie… po co to wszystko. - Kobieta oparła się na swych przedramionach dbając o to by żaden z kawałków jej ciała nie dotknął mężczyzny. Ich nosy niemal się spotykały, jej piersi prawie ocierały się o jego dopiero co odsłoniętą klatkę piersiową. - Po co się opierasz Dragosz?

Mężczyzna uśmiechnął się podle: - Blisko… - zaczął parafrazować jej wcześniejszą wypowiedź oglądając jej smukłą szyję - ale ja nie tyle chcę cię mieć, - chwycił ją w nadgarstkach i rozciągając powoli jej ramiona na boki pozwolił jej poczuć swoją siłę, kobieta opadła na jego rozgrzane i twarde teraz ciało - nie tyle chcę cię zdobywać - teraz ściągnął jej ręce za pośladki i przymusił do usiądnięcia na nim okrakiem - co się tobą delektować. - puścił jej dłonie i chwycił ją w biodrach starając się usadzić ją w odpowiedni sposób.

Madame z przyjemnością pomogła mu wsuwając w siebie to upragnione ciepło, tą pulsującą, nabrzmiałą od krwi część jego ciała. Czując jak ja wypełnia wydała z siebie cichy pomruk. Powoli podniosła się i oparła wyswobodzonymi rękoma o Dragosza. - Tylko się nie przemęcz, tym delektowaniu się. - Na jej twarz wypłynął szczery uśmiech, jej ciało zadrżało od przyjemności. Powoli usiadła na mężczyźnie i położyła się na nim. Zdawać się mogło że usnęła jednak pozwoliła by jej mięśnie zacisnęły się na członku mężczyzny. - Zamierzam się tobą jeszcze troszkę pobawić.

Dragosz również mruczał, a raczej co było bardziej do niego podobne - warczał. Meżczyzna gdy tylko kobieta przejęła inicjatywę nie ponaglał jej ruchów, nie to by było za łatwe, cieszył jedynie swój wzrok i dłonie pięknem jej brzucha, piersi, szyi i warg. Jego własne oczy były zamglone, odpływały niemal. Kiedy kobieta opadła na niego jego dłoń odnalazła jej twarz. Znów, tak jak poprzedniej nocy, ujął ją w swoje silne palce i ustawił w nieruchomej pozycji przed swoim obliczem. - Na co więc czekasz skarbie? - wysapał po czym wymierzył jej pośladkom lekkiego, zabarwionego nutką szowinizmu klapsa.

Wampirzyca przesunęła się w górę pozwalając by tylko jego końcówka pozostała w niej. Jej piersi opierały się na szyi mężczyzny. - Powinieneś uważać, to narzędzie mojej pracy. - Chciała go zirytować, zmusić by stracił kontrolę. Powoli zacisnęła mięśnie czując jak jego ciepło rozpływa się po jej ciele. - Nie wiem jak inni klienci zniosą ślady na moim ciele.

Dragosz nie tylko nie krył się z tymi wszystkimi zwierzęcymi pomrukami i pozami. Przeciwnie otwierał się na nie, Kiedy człowiek uderzy się w głowę o futrynę, sparzy czy potknie, przeważnie przeklina, zwierzę warczy. Rumun czynił podobnie. Chwycił kobietę w pasie i jednym zdecydowanym, brutalnym wręcz ruchem sprawił iż teraz to on znajdował się nad nią. Spojrzał na wampirzycę z góry każącym wzrokiem niczym statua jakiegoś antycznego bóstwa. Madame uśmiechała się z miną która bardziej pasowałaby zwycięzcy maratonu niż osobie która wlaśnie jest karcona. Znów złapał w żelazny uścisk kostki wampirzyczy i rozkrzyżował sobie jej nogi na pełną szerokość. - Och nie przejmuj się mój święty demonie, zniosą to znacznie lepiej niż widok własnego mózgu na moich kostkach. - przygryzł ze wargę jakby chciał zatrzymać ukrop wściekłości wylewający się z niego na zewnątrz. - A narzędzia, cóż są po to by ich używać, nieprawdaż? - spytał pchając swoje biodra do przodu z ogromną, powstrzymywaną do tej pory siłą. Żywej kobiecie zaparłoby dech w piersi, żywej. Dragosz nie zamierzał dać jej nawet chwili, równej jednemu uderzeniu serca, na oswojenie się ze mianą tępa. Zarzucił jej nogi na swoje ramiona, wyszarpał jedną z poduszek i wcisnął ją pod jej pośladki. Jego ręce zacisnęły się po obu stronach kobiety na materacu, tak mocno, że po krótkim czasie Rumun rwał w nich sprężyny. Metal ciął jego ręce pozostawiając krwawe plamy.

Wampirzyca jęknęła od przyjemności, która rozlała się po jej ciele przez chwilę całkowicie poddała się ruchom mężczyzny czując tą niesamowitą satysfakcję z tego, że udało się jej wyprowadzić go z równowagi. Gdy euforia przygasła, roześmiała się. Był to głośny śmiech, który wstrząsnął jej ciałem. Uspokajając się sięgnęła do rąk Dragosza. - Uważaj na nie. - Jej oczy przeszywały mężczyznę na wylot. - Należą do mnie, pamiętasz? - Delikatnie oderwała je od materaca układając na swoich piersiach. Czuła jak ciepło jego krwi podnieca ją, jak pulsowanie jego krwi, w tych rozciętych dłoniach, w tym członku, który siedział w niej tak głęboko, sprawiało że jej ciało pulsowało, jej kły chciały się wysunąć, bestia w niej, od tak dawna uśpiona, chciała wyjść na zewnątrz. Delikatnie przesunęła jego ręce od swoich piersi, przez brzuch, aż do swojego łona, pozwalając by mężczyzna spojrzał na nią z góry. - Te dłonie należą do mnie, ty należysz do mnie i nie życzę sobie by jakiemukolwiek z tych elementów stała się krzywda. - Oderwała jego ręce od swojego ciała i przyciągnęła do swoich ust. Delikatnie zalizała rany. Jeszcze delikatniej pociągnęła mężczyznę w swoją stronę zmuszając by się na niej położył. Pozwoliła by więcej krwi rozplynęło się po jej ciele i znów użyła prezencji. - Dziś też muszę stąd uciec, ale pojawisz się tu jutro, a ja zagwarantuję, że cała moja noc będzie należała do ciebie. - Jej kolejne słowa były coraz cichsze by przerodzić się w szept, który mógł usłyszeć tylko on. Czuła jak poddaje się jej, jak jego wola słabnie. - Dragosz… mój cudowny wilczku. - Delikatnie przesunęła nosem po jego szyi i powoli wbiła kły w jego skórę. Miała tego unikać, nie chciała go za bardzo zmęczyć, ale... pragnęła tej krwi. Była naprawdę smaczna, tak samo jak ostatnim razem - zupełnie wyjątkowa. Wampirzyca pomyślała, że gdyby tylko napiła się więcej, mogłaby wreszcie zrozumieć dlaczego, jeszcze tylko trochę i… by go pewnie zabiła. Musi poczekać, przynajmniej do jutra.

John znalazł ją tym razem leżącą pod Dragoszem, wciąż z opartymi na jego ramionach nogami, delikatnie przeczesującą włosy śpiącego mężczyzny. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Ghul, widząc jej uśmiechniętą i zarumienioną, od świeżo wypitej krwi, twarz postanowił pozostawić tą sytuację bez komentarza. Toż wszystko mogli omówić potem... w domu.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 12-09-2016 o 19:45.
Aiko jest offline