Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2016, 20:48   #20
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Freyvind, Volund, Elin
Skald wyszedł przed hallę wypatrując zapowiadanego Sighvarta.
Grzechocząc ciężko po deskach ulic szła trójka wojów. Najwyższy z nich dziewczę niósł w ramionach.
Sighvart podszedł do skalda i ramiona wyciągając złapał go w mocny uścisk.
- Żywyś! - walnął ramieniem w bark Freya aż echo poszło. Anders przeciskał się obok nich lecz to nie on wzrok skalda złapał. To jakby nieobecna twarzyczka Słoneczka patrząca na niego wielkimi oczami.
- Wejdźmy do środka. Pomówić nam trzeba. - Sighvart pociągnął Freya.
- Wejdźmy, zaraz każę strawę podgrzać bo zdrożeni się wydajecie. - Skald przepuścił ich do środka mówiąc niby do nich, ale wpatrując się w Sigrun. Tyle znoju i krwi dla jednej dziewki… - I dla ciebie Sighvarcie znajdzie się posiłek jesli potrzebujesz.
Wszedł za nimi wołając służbę. Gdy wydawał polecenia by Sigrun przenieść do Agvindura, by Thora i Elin zaopiekować się mogły się biednym dziewczęciem, Sighvart powstrzymał go:
- Jej posiłek też trzeba. Krwi. - spojrzał na skalda znacząco.
- Na łaskę Frigg… - Freyvind aż się cofnął, a oczy wybałuszył w zdziwieniu. - Na mury Asgardu… - pokręcił głową. - Zaiste, pomówić nam trzeba. - przywołał thralli i pchnął Jorika aby jak najszybciej przywołał tu Elin i Volunda.

Niedługo było trzeba czekać, aż chłopak sprowadzi jedno i drugie - Elin chwilę każdą pieczę pełniła przy boku Agvindura… Volund zaś po tym jak posilił się i domostwo Asgera przeczesał, zawsze w gotowości był słowem i radą służyć bratu, nawet jeśli ten nie chciał. Mieczem robiąc ćwiczył ruchy swe nieopodal. Wezwany z mieczem nagim, klingą o ramię opartym wkroczył do halli. Na widok Sighvarta, oręż obok wejścia o ścianę oparł.
Volva przybyła jako druga pełna złych przeczuć, co jeszcze mogłoby się wydarzyć, że Freyvind ich oboje z Volundem wzywa. Weszła do głównej sali i pojrzała po zgromadzonych wzrok na dziewczynie zatrzymując. Zerwała się ku niej niczym spragniony do źródła biegnący i dopadła tuląc do piersi, nie bacząc na to co wokoło niej się dzieje.
- Sigrun… Sigrun...
Dopiero po chwili do niej dotarło, że dziewka jak szmatka, jak kukła bezwolna, cicho zasyczała. Bez słowa dawała się tulić.
Sighvart z kamiennym obliczem przyglądał się tej scenie. Anders i Einar za służkami ruszyli, przyjmując miski ze strawą i placki chleba.
- Mów Sighvarcie od początku do końca co tu zaszło, my jeno strzępy wieści znamy. - Frey wciąż patrzył na Sigrun. - A zaszło wiele…
Elin spojrzała na karla i głowę w pozdrowieniu lekko pochyliła, by potem ponownie w Słoneczko się wpatrzyć przemawiając do niej łagodnie i cicho. Pogrobiec rozejrzał się jeszcze w tym czasie po halli, brew uniósł Karinę spostrzegłszy raz pierwszy, głową skinął Andersowi i Einarowi i również słów karla począł słuchać.
Krewniaczka jarla nie spojrzała na Elin, na nikogo w sali. Zapatrzona gdzieś przed siebie ni mrugnięciem nie dawała znać, czy cokolwiek do niej dociera. Była. Blada, jak cień daleki samej siebie.
Sighvart zaś usiadł ciężko na ławie obok i opowieść swą zaczął:
- Pędziliśmy ile sił starczało, a gdyśmy przybyli Ribe tlące się ujrzeliśmy. Agvindur ledwo swój gniew i żałość w ryzach utrzymał. Lecz miast znak dawać do ataku, albo by cośkolwiek ustalać, milczał.
Elin wspomniała słowa Thory niedawne o jarlu i znak jego uporu w tych słowach odnalazła.
- Wkrótce rzekł nam byśmy się ukryli, miejsca nam wskazując jakby plan bitwy w ciągu tych kilku chwil ułożył. Nie wiedzielim ilu napastników, i czy zasadzki nie zastawili nijakiej.
Służka podeszła z kielichem dla Sighvarta, który ten przyjął bez spojrzenia na dziewkę. Powąchał zawartość i odstawił na stół.
- Przez dłuższy czas nic się nie działo. A potem schodzić poczęli się wprost w pułapkę Agvindura idąc. Wpierw kroczył mężczyzna, którego widać, że jarl poznał i gniew w nim widok jego wzbudził. Potem kolejnych trzech wojów a na koniec jeszcze jeden. Na znak Agvindura pułapkę zamknęlim, jarl z ostatnim przybyłym się z walce zwarł.
Volva w milczeniu słuchała karla chwilowo zaprzestając obserwacji Sigrunn.
- Walkę ich widziałem kątem oka, bo sam walczyłem z przeciwnikiem. Jarl nie czekał na dokonanie zemsty jednak, nie chciał się bawić. Widziałem, że w bliskim natarciu broń odrzucił i sam ran zaznałem, gdym mu się na pomoc rzucał, myśląc, że przeciwnik jego ubija. A jednak nie. - mina karla świadczyła przez chwilę o niedocenieniu pana Ribe - Agvindur pięściami nacierać począł nie dając wrogowi ni chwili na odstąpienie. - w głosie słychać ciekawość i zadziwienie było - A każdy cios jego niósł zniszczenie przeciwnikowi.
Karl na chwilę przerwał tocząc wzrokiem po zebranych.

- Lecz przeciwnik w ostatniej chwili sługę swego przywołał tuż gdy Agvindur zadać ostatni cios miał. Sługę, którego wczęsniej nie spostrzeglim. Miał Sigrun. Wszystko zamarło.
Volva westchnęła bezgłośnie na te słowa.
Przeciwnik odezwał się w te słowa:
- “Oddam Ci ją gdy wolno mnie puścisz…”
- Bogowie niech mają jarla w opiece, na chwilę rezon stracił, na chwilę pięść jego zamarła w powietrzu gdy w dziewczynę się wpatrywał. Ta chwila wystarczyła by wróg wraził drzewce przeklęte. Sługi jego wraz z panem swym uciekać poczęły, my do Agvindura doskoczylim, dziewkę na koniec zostawiając.
Przywiedliśmy jarla do Ribe, gdy sprawdzilim, że wrogów więcej nie ma. I za nimi pognaliśmy. Ci jednak po drodze dziewczynę porzucili, błąkała się jak widmo. Uciekli łodzią, ślady co znaleźliśmy, tak wskazują. Choć wiem, ile ona dla niego znaczyć musiała, to Ribe i jarl ważniejszy teraz.
Karl skończył mówić i na ciemnowłosą służącą skinął. Spojrzał na Freya jakby o pozwolenie pytał.
Skald przywołał ją gestem wskazując pana na Varde.
- Agvindur nie chciał z Wami ruszać ich tropem? - spytał.
Elin znów na Słoneczko pojrzała, widać ciągle nie zorientowała się w przemianie dziewczyny, bądź nie chciała do siebie dopuścić tego faktu i do Sighvarta z kolei rzekła:
- Dziękuję za Waszą pomoc, Karlu…. - I coś rzec jeszcze chciała ale pytanie jej brata krwi ją zadziwiło.
- Nie wiem, wolałem bez niego ruszyć i zająć się nim wraz z Thorą. A gdzie on? Ruszył za nami? - zapytał domyślnie.
- Nie… Ale... - skald zdawał się być zaskoczony. - Nic nie mówił gdyście ruszali?
- Czasu nie chciałem marnować. Zakołkowanego zostawiłem, krwi nie miał w sobie wiele, w szał wpaść by mógł. Thora obiecała się zaopiekować, lepszych rąk wyobrazić sobie nie mogę. Poza tym Ribe jego doglądu wymaga. - karl zaczął być niespokojny widocznie - Gdzie Agvindur?
- Kiedy to było dokładnie? - W skaldzie gniew zaczął sie budzić, ale w odróznieniu od tego co było przez ostatnie noce zwalczył go, tylko w oczach mu cos błyszczało. - Kiedyście z nimi walczyli?
- Noc i pół po wyruszeniu z Jelling. - karl rozglądał się ostrożnie.
- Asger, człowiek stąd, szanowany, ale któremu wielce nie po drodze z jarlem… przejął go. Uwięził Thorę, kołka nie wyciągnął, w imię jarla rządy sprawował chcąc widno na stałe władzę przejąć. - Skald wstał wściekły choć chyba nie na Sighvarta. Takoż i karl uczynił wzburzony. - Za długo widno drewno w jego piersi spoczywało. Zeszłej nocy wyciągnęlisśmy ułomek z jego serca, ale przytomności nie wrócon, bez zmysłów leży.
- Gdzie ten zdrajca?! - Ventrue wściekłości w głosie nie hamował i za miecz odruchowo chciał chwytać.
- U Hel. - rzucił Pogrobiec - Lecz jest w tym coś więcej, aniżeli zdrada. - rozmyślał na głos.
- I mnie tak się zdaje, czułość we wzroku kurwiego syna uchwyciłem gdy na Elin patrzył, a Asgerowi o ile wiem nie po drodze z volva bywało.
- Ci, których przegnaliście, karlu… - zwrócił się berserker do Ventrue - Jeden z nich volvy poszukuje. Pomiędzy kupcy do miasta się dostali i to oni, nie wilcy drugi atak od thingu przypuścili. Elin rzecze, że śmiertelny umysł może on mamić potężnie, a Asger… nawet jeśli z volvą mu nie po drodze, nawet jeśli jarlowi niemiły to po bogactwie jego i statusie wiadomo, że był chytrzejszy od lisów, ale i roztropny. Co najmniej ostrożny. Wiedziałby, że sam Ribe długo władać w stanie nie będzie, dziwnym się zdaje, że człowiek takiego wieku i doświadczenia porywałby się na taką głupotę… Jeśli w ogóle faktycznie chciałby zdrady. W czasie z wizytą napastników zbiega się to zbyt bardzo, i z wiedzą o Tobie, i o nas.
Wieszczka milcząca siedziała i spokojna, gdy o tym, iż jest szukana wspomnieli, na koniec jeszcze cicho dodała.
- Thora mówiła, że on im kazał siedzieć w domu jego i one musiały go posłuchać… Służka krwi Agvindura nie potrafiła sprzeciwić się zwykłemu człowiekowi? Sighvarcie. - W końcu wzrok uniosła na karla. - To ten sam co umysł zatrząsnął Svena i mój. Może Tyś wiedzieć będziesz co mógł Asgerowi uczynić?
Sighvart mruknął gniewnie:
- Słyszałem o takich, co moc władania umysłem innych posiedli. - rzekł z wolna przyglądając się Sigrun - Gdy wolę osoby tak traktowanej zmiażdżą na proch, gdy nic w nich z siebie nie zostaje. Wtedy... - nagle umilkł unosząc wzrok na Freyvinda i Volunda i począł na nowo mówić. Tym razem szybciej, fakty kojarząc - ...wtedy ich umysł i ciało mogą kontrolować jak swoje. Jeden, jeden problem w tym jest. - uśmiechnął się wstając. Ręce za plecami zaplótł i chodzić począł:
- Że wtedy kontrolujący jak nieżyw, bez czucia i zmysłów leży. Jego ciało złożone musi być. Wszak nie można być w dwóch ciałach jednocześnie…
Ryk wściekłości się rozległ gdy skald uchwycił w ręce ławę stojącą pustą i o ścianę ja rzucił. Służba struchlała, po czym rozpierzchła się. Bjarki Karinę i Chlo zasłonił, czujny czy pan swój gniew powściągnie.
- Gdybym to pierwej wiedział - krzyknął uniesiony gniewem i winą - to sukinsyna przy życiu utrzymać, by złożon niemocą tamten wciąż w Asgerze siedział i tu szpiegował. Teraz w pełni mocy i nad własnymi członkami włada!
Elin osłoniła Sigrun, by dziewczęcia bardziej nie przerazić i znów coś uspokajająco jej szepnęła, zerkając niepewnie na skalda. Słoneczko jednak zupełnie nie zareagowało na wybuch Lenartssona.
- Żałobę po Asgerze później odbędziem. - zauważył ironicznie Pogrobiec, a Frey na to uspokoił się i siadł na powrót choć wciąż złością z oczu ciskał. - Nic to. Wiemy, co istotne, co miejsce miało… i że mąż ten, co Leiknar się zowie… podstępu potrzebuje by godnym czoła próbować stawiać. Ważnym teraz wiedzieć... - spojrzał prosto ku Elin, głowę odwracając jak drapieżny ptak - ...kiedy oczekiwać przebudzenia Jarla.
Volva pokręciła ze smutkiem głową.
- Ciągle bez zmian...
- Kołek wyjęty Bestii w nim nie zbudził. W ogóle go nie zbudził. - ciągnął Volund, niepocieszony tymi wieściami - Choć powinien. Zda się, że Asger pod Leiknara władzą… coś mu uczynił. Krwią napojenie nie pomaga. Runy też nie…
Wieszczka brwi zmarszczyła i zastanawiać się nad czymś intensywnie zaczęła.
- Nie o Agvindura teraz martwić się winniśmy - skald potoczył wzrokiem po reszcie - on zratowan. Wcześniej czy później przebudzi się, jak Odger w Jelling. Problem gdzie indziej leży... Jeżeli do Aros nie ruszymy, do szczętu stracimy to ważne miasto, Agvindur wiedział o tym. Jeżeli Erik z Tisso sam ruszy, może nie podołać, bo tam kto silny rzeź Einarowi i hirdowi jego zrobił. Jak jednak ruszymy do Aros, gdy tu chwiejny spokój, to i Ribe utracić możemy, bo wilki mogą napaść z zemsty, a i Leiknar swoje zrobić. Zawołanym wojem jesteś Sighvarcie, nie odczytuj tego jako niewiary w twą moc. Sam wiesz, czym to się skończyć może.
- Erik z Tissø? - karl spojrzał z ukosa. - A skąd on ma wiedzieć?
- Agvindur zadbał o wsparcie. Jarl znad jeziora Tyra w Zelandii, Tissø jego dziedzina. Nie znany szerzej, nic o nim nie wiem, tyle tylko, że kraj tam ludny i bogaty. Gotów jest lada dzień do Aros ruszyć…
Słowa skalda przerwało gwałtowne powstanie Elin:
- Coś spróbować muszę… - Rzekła nagle, na Sigrun pojrzała. - Zajmijcie się nią... Ja do Jarla muszę. - I do drzwi się skierowała jakby ją kto gonił.
Pogrobiec wzrokiem siostrę krwi odprowadził, wpierw zdziwiony na słowa Freyvinda, teraz na jej nagłe opuszczenie. Posłusznie po Sigrun jednak sięgnął, delikatnie na ramiona ją biorąc, i głębiej w hallę niosąc.
- Pomóż mi proszę z nią. - szepnął do Chlotchild, ze wszystkich, szukając skór jakichś by dziewczynę na razie ułożyć, przykryć i móc o niej zapomnieć do końca narady.
Szukać skór ani układać nie musiał. Sigrun jak posadzona, tak siedziała, sprawiając raczej wrażenie pięknej rzeźby niż istoty świadomej. Franka jednak ruszyła na pomoc Gangrelowi odszeptując:
- Skóry jej na co? - ciekawie świdrowała Volunda wzrokiem.
- Nic o skórach nie mówiłem. - mruknął tylko i przyglądał się Sigrun przez chwilę, po czym na Frankę spojrzał - A jak ty się czujesz dniami ostatni?
Chlo spojrzała na niego, to tocząc za spojrzeniem jakim Volund ciągnął po ławach z lekkim uśmiechem.
- Dobrze. A Ty? - niewinnie dorzuciła.
Ten tylko baczył ją sekund kilka wzrokiem, aż kąciki ust jego podniosły się w tajemniczym uśmiechu i wrócił do jej pana oraz karla i hird jego.
- …mam plan, ale wpierw zrozumieć nam coś trzeba. Czemu sukinsyn Elin chcąc, Ribe palił. - Frey odezwał się po dłuższej chwili ciszy jaka zapanowała.
Pogrobiec zerknął przelotnie na karla, nim oczy przymykając wyraźnie w umyśle swym dociekał.
- Nie da się nam tego wiedzieć. - wyrzekł w końcu - Mógł rozum postradać, mógł uwagę na siebie zwrócić chcieć. Mógł uwagę odwrócić pragnąć. Mógł chcieć czegoś, o czym nie wiemy. Jego motywy tajemnicą, i on sam również… lecz nie czyni dotychczas ani jak mąż honoru, ani rozsądku.
Karl wzruszył ramionami:
- Nie każdy honorem się kieruje. I takich spotkać można. Tolerować jednak nie trza. Znaleźć trza kogoś, kto Elin umysł na nowo otworzyć będzie mógł. Tam klucz do wszystkiego się znajduje, tako mnie się zdaje.
- Helle… - Freyvind zaczął mówić patrząc na Pogrobca, nie przejmując się tym, iż Sighvart nie wie o co chodzi, a Volunda spojrzenie jak błyskawica skupiło się na nim, prawie gorejąc.
-...ven.
- Kto to? - dopytywał karl.
- Może nie być w stanie. - skald ujrzał, jak ewidentnie Pogrobiec zmienił zamysł. Wzrok jego zmiękł, a sam mówił tonem bardzo podobnym jak przed chwilą, licząc może, że Sighvartowi wszystko jedno kim zasłyszane imię.
- Rzekłbym, że onegdaj… Ogni. Pan mój z Toftlund. Lecz on już nie stąpa pod księżycem…
- Kto to Helleven? - Sighvart naciskał.
- Znajoma, może co pomóc, tylko dotrzeć do niej nam trzeba będzie. To nie musi być łatwe. - Skald nie patrzył na Volunda, ale i nie na Sighvarta, wbił wzrok w palenisko. - Przed samym Leiknarem i ludźmi jego dasz radę Ribe ochronić? - To ostatnie skierowane już było do pana na Varde.
Z części wydzielonej dla Jarla i volvy dał się nagle słyszeć przeraźliwy jęk i zaraz potem płacz głośny, jakby kobietę właśnie tragedia straszliwa spotkała. Płacz i zawodzenie marszrutę Ventrue przerwały. Karl zamarł zdziwionym spojrzeniem tocząc.
- Co na litość…?!
Volund natychmiast głową powiódł w stronę, z której zawodzenie się dobywało, gdy Frey bez słowa zerwał się i bez wyjaśnien rzucił ku krzykowi. Pogrobiec za nim patrzył nieco zaskoczony, ale zobojętniał po chwili.
- Elin nie podołała zbudzić Jarla, raz kolejny. - powiedział, ewidentnie gorsze obawy wstrzymując na tę chwilę. - Proszę. Rzec coś chciałeś, karlu.
Sighvart potoczył spojrzeniem. W końcu opadł na ławę:
- Trzeba obmyśleć to, bo mnie Agvindur o pomoc prosił z Hedeby. Trzeba najpierw nam priorytety ustalić. Siedziba króla Danii najniższym się jawi obecnie, zgodzisz się?
- Prawda. - odparł, podchodząc by z dzbana nalać do pucharu krwi… pierwszy raz od dawna nie dla smaku, lecz ponieważ mógł. - Ale ważna to kwestia niezmiernie. Po prostu… - zastanowił się, zasiadając.
Karl wciąż w skupieniu czekał jego osądu.
Gangrel zaś kątem oka Jorika czuprynę zoczył podsuwającą się nieco bliżej.
- Zewsząd tylu wrogów. Dokąd się udać, coś pozostanie niebronione. Podzielić się jawi jako zaprosić ich, by się zebrali przeciw podzielonym. - usiadł naprzeciwko karla, w ostatniej chwili decydując się puchar przed nim postawić, gdy zoczył miskę od służek co karl wzgardził.
- Być może warto, by każdy namyślił się, czego chce Agvindur… co miłe bogom. A co dla nas, każdego z osobna ważne. Decyzje podjęte dziś będą pochopne. - subtelnie zasugerował przerwanie narady na tę chwilę.
- Zatem czas do kolejnego wieczora? Do tego czasu namyśleć się nam trzeba… - karl podjął tok rozumowania berserkera.
Pogrobiec skinął głową, oparłszy się dłońmi o brzeg blatu.
- Dziękuję. - dodał, za cierpliwość karla - Chlotchild… proszę, zaprowadziłabyś karla i jego towarzyszy do ich hausu? Wieszli, czy jest miejsce ich godne, w którym dzień mogą spędzić?

* * *

Volva biegła niemal do części wydzielonej w langhusie kowala w głowie układając sobie jeszcze raz to, na co słowa Pogrobca ją naprowadziły. Jeśli Leiknar był jej stwórcą, to po nim mieć musiała swoje zdolności. Zatem jeśli ona mogła manipulować emocjami i odczuciami, on tym bieglej. Mógł zatem Agvindura wyciszyć kompletnie, skoro miał dość czasu… Wpadła do środka niczym burza.
- Thoro, myślę, że wiem jak mu pomóc ale musicie mnie zostawić z nim samą i zabarykadować wejście. - Rzekła na progu.
Klucznica poderwała głowę spoglądając na volvę z budzącą się nadzieją:
- Prawda li to? Możesz mu pomóc? - dłonie załamała ze wzruszenia - Przywrócisz go nam?
- Jest szansa i ją wykorzystam. - Odparła przyoblekając swą postawę Wiedzącej. - Jeno sama z nim muszę ostać.
Thorze więcej nic nie trzeba było.
- Jeśli czegoś Ci, dziecinko, trza, wołaj. - zebrała suknie i ruszyła truchtem niczym młódka, a nie troską złamana staruszka.
Volva została sama z jarlem…
Odczekała chwilę, aż strażnicy drzwi zabarykadują i uklękła przy Agvindurze. Miecz, który mu ostawiła położyła koło siebie niczym talizman i dotknęła głowy Jarla koncentrując się na swej mocy. Agvindur jednak jak leżał bez ruchu dalej taki pozostał, a Elin poczuła jak rozpacz, strach i zniechęcenie biorą ją w swoje szpony. Z piersi jej wydarł się głośny jęk i głowę na piersi jarla złożyła szlochając tak, iż pewnie była doskonale dla wszystkich słyszalna ale nie miało to już dla niej żadnego znaczenia.
Krwawe łzy znaczyły szlak na piersi pana na Ribe.
 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!

Ostatnio edytowane przez -2- : 12-09-2016 o 20:52.
-2- jest offline