Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2016, 12:33   #6
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wojtek, bo tak mówiło o sobie childe Astrid, starał się jak mógł nie uśmiechnąć na widok misia.
- Och proszę… - zaczął tyradę w ubogim w przyimki niemieckim - komuś tutaj najwyraźniej nie brakuje poczucia swojej wartości prawda? Bo nie można tego na pewno powiedzieć o kimś, kto przez ostatnie noce przeżywał życie dwóch meneli, którym przyssał się do żył! - opadł na podłogę, usiadł i objął ramionami kolana.
- Czemu mnie tu trzymasz? - spytał spokojniej, gdy emocje go opuściły.
- A co byś zrobił, gdybym Cię wypuściła? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, poprawiając się na misiu. Mężczyzna wydął usta, zastanawiając się chwilę nad pytaniem.
- Najpierw wziąłbym prysznic?
- No, to by ci się przydało. Pytanie brzmi, gdzie ten prysznic zamierzasz wziąć?
- Mężczyzna nie spuszczał rozmówczyni z oczu.
- W łazience? z nogami na antypoślizgowej macie jeśli jest taka możliwość.
- Ale... jak się poślizgniesz, to przecież nic ci się nie stanie.
- Wojtek już chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie i zaczął inaczej:
- A martwiłabyś się?
- Oczywiście. Jestem za Ciebie odpowiedzialna.
- przeczesała włosy - Wypuszczę cię, gdy uznam, że można ci zaufać. Znajdujemy się w Elizjum. Wiesz już, co to znaczy, prawda?
Wojtek pokiwał głową.
- To wiem już od jakiegoś czasu, wiem o wa… nas całkiem sporo, taką ma… miałem pracę, pamiętasz? - mężczyzna przeniósł przelotnie spojrzenie na kraty, były lekko skrzywione, nieco bardziej niż gdy Astrid go tu zamykała. - czy czekasz aż wyszarpię sobie drogę na zewnątrz? to jakaś gra?
- Jeśli mnie zaatakujesz umrzesz. Jeśli zaatakujesz kogokolwiek innego w Elizjum... też umrzesz. Ale przedtem można ci zrobić coś, czego nie dałoby się człowiekowi - torturować tak długo, aż każda kosteczka zostanie połamana.
- Malkavianka kontynuowała opis tonem lekkiej pogawędki - Wypuszczę cię. Pozwolę ci się wykąpać i... pójdziemy zapolować. Sam wybierzesz cel. Mówiąc krótko zaufam ci, jeśli ty zaufasz mi. Jesteśmy teraz razem w tym szambie. - odsłoniła równe ząbki w uśmiechu.
Mężczyzna westchnął - głupi nawyk którego kiedyś pewnie się pozbędzie.
- Zawsze uważałem, że wszyscy jesteś...my potworami. Ale teraz, jakoś się takim nie czuję, to znaczy chcę pić krew - na twarzy Wojtka mieszało się zakłopotanie z zniesmaczeniem - ale nie mam nagle jakiś morderczych myśli. - spojrzał na kobietę z.. nadzieją? - Chciałbym wierzyć, że masz podobnie, ale jeśli zobaczę w tobie potwora, przysięgam że cię zabiję, albo zginę próbując.
Astrid wstała z misia, poprawiła sukienkę i przeciągnęła się zmysłowo, prezentując wdzięki.
- Czyli nie powinnam pokazywać ci się zaraz po obudzeniu. - zachichotała, podchodząc do elektronicznego zamka więzienia.
Po chwili wahania, wpisała kod i... kraty, więżące Łowcę ustąpiły. Mężczyzna wstał i natychmiast opuścił klatkę, stanął przed kobietą, górował nad nią nieco.
- Dzięki, naprawdę. - powiedział, wciąż starał się nie patrzeć na wampirzycę ale widać było, że niechęć walczy w nim z ciekawością.
- To co teraz? zaprowadzisz mnie do łazienki? - spytał zupełnie normalnie i bez cienia cynizmu.
- Zapraszam do siebie. - powiedziała i ruszyła w drogę powrotną do apartamentu, nie przerywając przy tym paplania - Wykąpiesz się i zorganizujemy ci jakieś nowe ubranie. Ludwiczek może co prawda trochę krzywo patrzeć... - gdy zauważyła na twarzy Łowcy zdziwienie, wyjaśniła - Nasz kamerdyner. Zabiłeś mu pana. Mojego ojca. No, wiesz... na początku niestety sporo osób może na ciebie patrzeć z otoczenia. Narozrabiałeś.
Wojtek jeśli nie zignorował wzmianki o “narozrabianiu” zupełnie, to przynajmniej pominął ją milczeniem. W jego głowie wzniosła idea “zabijania potworów” i ratowania świata nie była chyba jeszcze całkiem odległa.
- Ludwiczek? Kolejny wampir? - spytał za to stąpając cieniem kobiety.
- Oczywiście, że nie. To człowiek. Dba o mnie, gdy odpoczywam. O ciebie też może, jeśli zgodzisz się z nami zamieszkać. - nagle przystanęła w połowie schodów - Zapomnieliśmy miśków. - westchnęła smutno.
Wojtek wykrzywił usta i wyciągnął z kieszeni mniejszego misia.
- Przynajmniej “dziecko” nie siedzi teraz w lochu. - pomachał maskotką i podał ją kobiecie.

[MEDIA]http://www.myflowerindia.com/image/data/Bright%20look..4%20feet%20height%20teddy%20bear%20 @4900.jpg[/MEDIA]

Ta przytuliła spontanicznie misia, po czym zupełnie niespodziewanie pocałowała mężczyznę w policzek.
- Wiedziałam, że dobrze wybrałam. Chodź, chodź... - wspięła się po schodach z entuzjazmem dziecka.
Wzięty z zaskoczenia, nie przygotowany na przynajmniej taki rodzaj “ataku” Wojtek stanął jak wryty. Gdy Astrid przerwała i ruszyła dalej, mężczyzna dotknął swojego policzka, zachowywał się jakby był zdziwiony że wszystko było takie… normalne? W końcu podążył za wampirzycą.


***

Gdy dotarli do mieszkania Malkavianki, ta dokonała niezbędnej prezentacji przed Ludwikiem, po czym poświadczyła kamerdynerowi żeby przygotował kąpiel dla dwóch osób. Wojtek nie bardzo rozumiał o co chodzi i może Ludwik też nie. Niezależnie jednak od tego, ten ghoul wykonał polecenia, wystarał się na dwa zestawy ręczników, szlafroków, bielizny. Wojtek wszedł do łazienki jako “pierwszy” motywując się bóg wie czym: wrodzoną głupotą, niedostateczną znajomością języka i jego implikacji, czy może przekonaniem, że przecież para obcych sobie osób nie będzie przebywać w łazience jednocześnie. Nie wydawał się spięty wizją jakiegokolwiek ataku teraz, bo niby czemu ktoś miał zmienić go w potwora, trzymać w lochu kilka dni i teraz nagle zaatakować pod prysznicem? no jakoś nie miało by to sensu, przynajmniej dla niego. Wojtek jak na prawdziwego faceta przystało, zostawił ubranie w różnych strategicznych punktach podłogi, po czym wszedł pod prysznic zasłaniając za sobą parawan.
W ślad za nim jak gdyby nigdy nic weszła do łazienki Malkavianka. Spoglądając na zasuwaną właśnie kotarę,zmarszczyła nosek.
- Tam będzie ciasno. Lepiej nam będzie w wannie.
Jako że suknia miła tylko jeden suwak, chwilę potem stała naga, oczekując ostatecznego wyboru potomka.
Wojtek wykonał serię gwałtownych uderzeń stopami i ramionami o ściany i parawan, która to w jego ocenie zapewne miała uchronić go przed skutkami spowodowanego szokiem poślizgnięcia się. Kiedy mężczyzna ustabilizował swoją pozycję wbił zdziwiony wzrok w nagą kobietę.

[MEDIA]https://1.bp.blogspot.com/-iu9Bqzuk4hM/V9WzalCzL8I/AAAAAAAAgi4/ms4_c_wnCWM3-D3aeAq8NAtRxgr-jNaRgCLcB/s1600/wojtek03.jpg[/MEDIA]

Przez moment chyba zastanawiał się czy powinien się odwrócić, ale oblał test na totalnego idiotę. Gdyby kobieta nie chciała by na nią patrzył to
a) nie wchodziła by do zajętej łazienki,
b) nie wyskakiwała by z kiecki.
Można by jeszcze dodać c) ale nie… nie było takiej potrzeby.
Wojtek chyba na moment zapomniał niemczyzny w gębie.
- Czy… czy ty jesteś normalna? - zaczął, a gdy nie uzyskiwał odpowiedzi wziął to za swój błąd językowy - Znaczy, poza tym, że wyglądasz na bardzo normalną kobietę, to czy z twoją głową wszystko okej? Fersztejen? - to powiedziawszy znów popadł w złudzenie wypuszczania z siebie powietrza i odwrócił się w stronę ściany. Namydlał szybko ciało.
Kobieta westchnęła.
- To twoja pierwsza noc poza lochem. Będę ci towarzyszyć w każdej sytuacji. - zmarszczyła brwi, po czy szynko sięrozpogodziła. - Odpowiadam za ciebie.
Najwyraźniej nie do końca zadowolona z wybory byłego Łowcy podeszła bliżej pod strumień wody, przyglądając się ciekawie CAŁEMU mężczyźnie. W jej wzroku nie było ani odrobiny zawstydzenia, jedynie ciekawość.
- Ooo - wydała z siebie okrzyk zdziwienia i... uklęknęła przed Wojtkiem. Delikatną, zimną dłonią dotknęła szramy na jego udzie.
- Przez tę ranę chyba omal nie straciłeś nogi, co? Paskudna. Szarpana... Choć już zagojona - tyle dobrego, bo najgorzej to przejść przemianę z krwawiącymi ranami. Kto to zrobił? Lupin? - podniosła głowę i popatrzyła w oczy potomka.
Wojtek zastygł w bezruchu. Tak to już było z homo masculus, że widok nagiej, mokrej kobiety klęczącej przed nim, działał hipnotycznie. Nagiej, atrakcyjnej, młodej kobiety wręcz zabójczo. Astrid zauważyła już wcześniej, iż jej childe należy do tych “różowiutkich”, którzy nie muszą nawet się starać by wyglądać ludzko. Oczywiście nie mogła sama ocenić tego po kolorze skóry, jedynie po innym od bladego odcieniu szarości. Samą nazwę terminu podłapała dawno od swojego Ojca.
- Eeee… - mężczyzna zdawał się połknąć kołek, co w przypadku wampira oznaczało nawet większą drętwość niż normalnie… - n... nie, widzisz - przejechał nerwowo dłonią po mokrej czuprynie. - Swojego pierwszego wampira wytargałem na dach wczesnym rankiem tuż przed wschodem słońca. Miałem go skutego jak więźnia Guantanamo, chciałem… chciałem popatrzyć mu w twarz kiedy wzejdzie słońce, cóż zanim wzeszło wpadł w taką… panikę, że rozerwał jeden łańcuch. W sumie gdyby wschód był za wcześnie pewnie bym umarł. - dokończył bezsensownie.
W zachowaniu Wojtka można było wyczuć dyskomfort, ale nie był on bynajmniej spowodowany strachem. Ktoś kto uczynił z polowania na wampiry sens swojego życia chyba nie bał się tylko dlatego że znajdywał się z nimi w jednej kabinie prysznicowej. Była to raczej ta wschodnio europejska pruderia, ech czy wszystko na wschód od Łaby musi być takie staroświeckie? Najwyraźniej jednak chłód wampirzej dłoni, nie mógł zbalansować ciepła spadającej z góry wody. Homo masculus był doprawdy gatunkiem, który po milionach lat ewolucji, nie opanował jeszcze sztuki kontroli własnych kończyn…
Tymczasem Astrid cofnęła rękę i przekrzywiając lekko głowę, znów przyglądała się potomkowi, klęcząc w kabinie prysznicowej.
- Masz wiele blizn. - powiedziała nadzwyczaj poważnie - A tych niewidocznych pewnie jeszcze więcej.
Ludwik, z sobie wiadomych powodów, święcie uważał, że jedynym środkiem higienicznym potrzebnym mężczyźnie jest szare mydło - nazywane współcześnie hipoalergicznym. Dla Astrid przynajmniej pierwsza nazwa była całkowicie bzdurna, prostokątna cegiełka była tak samo biała jak śnieg.
Mydło wypadło Wojtkowi z rąk, mężczyzna wyrzucił z siebie słowo które brzmiało trochę jak łacina? Ewentualnie słowiańskie określenie bydła domowego. Astrid przypomniała sobie że słowo stanowi 80% zasobu leksykalnego przeciętnego wschodnio-europejskiego imigranta przebywającego w Oslo. Ci ludzi gdyby nie ta drobna fraza, nie byli by chyba w stanie wyrazić żadnej emocji… Malkavianka miałaby wtedy jeszcze większy problem w odgadnięciu czy ktoś jest prawdziwy czy nie.
Wojtek pochylił się by podnieść mydło.
- Pewnie tak. - rzucił krótko po czym zatrzymał rękę gdy niesforne mydełko spłynęło za zasłonę kobiecego ciała.
Wampirzyca z uśmiechem na ustach odwróciła się, zwinnie pochwyciła mydło i podniosła się, by stanąć naprzeciw Wojtka i podać mu jego zgubę. Była od niego niższa o głowę.
- Na początku możesz czuć się trochę nieporadnie, bo nagle Twoje zmysły wyostrzyły się, zmieniło się tez postrzeganie wielu... rzeczy. - mrugnęła do niego, mając najwyraźniej coś konkretnego na myśli - Ale jest też dużo plusów i postaram się żebyś je poznał. Powiedz... o czym zawsze marzyłeś? Tak wiesz... bez związku z twoim fachem. - dodała przezornie.
Wojtkowi już cisnęła się na usta jakaś cięta odpowiedź, jego usta niemal wykrzywiały się w podłym uśmiechu, do momentu gdy Astrid nie zakończyła “przezornie”. Mężczyzna zgasł, długo nie odpowiadał jakby sam nie znał odpowiedzi. W końcu potarł oczy, a Astrid zauważyła trzecią z barw jaką potrafiła wychwycić jej percepcja.
- Chcesz mi powiedzieć, że mogę wskrzeszać umarłych…? - zapytał retorycznie zmarnowanym głosem.
- Tego nie powinniśmy robić, choć... ponoć jest możliwe. Tak samo jak kontakt z tymi, którzy zostali po drugiej stronie. - odruchowo spojrzała na mężczyznę bez rąk, który z uporem wypatrywał czegoś na podłodze oraz na starszą panią w wannie. W sumie dobrze, że wybrali prysznic...

[media]http://s5.ifotos.pl/img/zzpng_ahwsrwq.png[/media]

I znów Wojtek poczuł jej dłoń, tym razem na swoim policzku. Kobieta spojrzała mu głęboko w oczy.
- Chcę ci powiedzieć, że możesz sobie nieco odpuścić. Cała ta spina, by nie umrzeć, by zdążyć i przeżyć właściwie życie... to już cię nie dotyczy. Nie musisz decydować się na jedną drogę. Chciałeś być w dzieciństwie rajdowcem - możesz nim być, możesz być też piekarzem, kwiaciarzem, możesz zbierać znaczki, nauczyć się grać na każdym instrumencie, o jakim zamarzysz, przeczytać każdą książkę, w każdym języku... możesz w końcu skoczyć z mostu i nic ci się nie stanie, rzucić się pod pociąg.... możesz wszystko! Tylko nie wolno ci wyjawić światu, kim jesteś.
Wojtek przewrócił oczami, deprecha albo minęła, albo ogarnął jej kamuflaż.
- A z nowych rzeczy? - powiedział niemal żartobliwie odnosząc się od razu do ostatniej kwestii poruszonej w wywodzie Astrid. - Tak jakbym mógł wyjawić światu kim jestem wcześniej.
Mężczyzna spuścił głowę i westchnął - znów! dłoń zamknął na nadgarstku trzymającej jego twarz Astrid.
- Chyba trafiłaś na “pracoholika” nie mam normalnej pracy, domu, rodziny… - zasępił się na moment ale zaraz dodał z cieniem nadziei - masz może jakieś sugestie? - uniósł głowę by spojrzeć jej w oczy.
Nie pałał już nienawiścią, owszem, było w nim dużo złości, ale był też przyparty do muru psiak, który szuka jakiegoś oparcia.
- Tylko jedną - szepnęła, zbliżając twarz do jego twarzy - Żyj. I ciesz się tym życiem. - na jego wargach wylądował delikatny motyl pocałunku. Było to o tyle absurdalne, że złożyła go wampirzyca, drapieżnik, potwór, który z łatwością mógłby wbić kły w jego szyję i rozszarpać ją kilkoma ruchami szczęk.
Wojtek wykorzystał tej nocy chyba całą pulę bycia niedomyślnym idiotą. W jednym momencie spadło z niego sto kilo ton, czy u męskich wampirów krew ma tendencję odpływać zupełnie z mózgu wiedziona siłą grawitacji? Mężczyzna z… za dużą szybkością chwycił kobietę, wyrwał w powietrze, obejmując w biodrach. Obrócił i oparł o ścianę. “Oparł” chyba nie oddaje dobrze chwili, gdy łokcie Wojtka wbiły się w kafelki (osłaniając tym samym plecy wampirzycy).

[MEDIA]http://images.8tracks.com/cover/i/001/701/052/05255a266868df34ac71ed54d459f48a-9646.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna którego oczy całkowicie odpłynęły wpił się wargami w usta kobiety, której pozostało zastanawiać się, kiedy jej potomek zdążył nauczyć się dyscyplin i to tych… Nie zamierzała jednak go strofować. Jeśli właśnie potrzebował bliskości, dostanie to od niej. Bo kto inny miałby mu to dać, jeśli nie Matka? Objęła ramionami jego szyję i przytuliła się do niego, dając nieme przyzwolenie. Na wszelki wypadek zamknęła też oczy, by nie widzieć innych “pasażerów” kabiny prysznicowej.
Wojtek odpłynął realizując się. Zachłannie cieszył dłonie fakturą jej ciała, zachłannie całował jej piersi i ssał brodawki. Zdawał się wygłodniały bliskości kobiety. Pośpiesznie zatapiał się w Astrid. By zamortyzować swoje impulsywne mocne ruchy, okrył plecy kainitki swoim przedramieniem, samą dłonią osłaniając tył jej głowy. Druga ręka Wojtka stanowiła swoistą poręcz, na której spoczywała pupa wampirzycy. Wojtek dociskał ją dłonią do siebie za pośladek, w czasie gdy jego biodra pracowały między udami kobiety.
Mężczyzna pochylił czoło, jego oczy poruszały się pod przymkniętymi powiekami. Z gardła wydobywały się pomruki uniesienia. Byłego łowcę wampirów pochłonął świat doznań, świat w którym był sam. Ze skroni childe skapywał krwawy pot, Astrid słyszała, jak kafelki pękają pod dłonią Wojtka, której palce zaciskały się teraz na włosach z tyłu głowy kainitki. Mężczyzna był już niemal o krok od mety swego osobistego spełnienia. Uwolnił ręce spod ciała Astrid, całkowicie zapominając o potłuczonych, ostrych kafelkach, lub całkowicie o to nie dbając. Zakleszczył obie dłonie w zgięciach kolan kobiety, rozkrzyżował dość brutalnie jej nogi i zapadł się w niej jeszcze mocniej, jeszcze kilka razy, zanim ryknął w ekstazie.

Powoli opadł na bok, zsunął się po ścianie na podłogę, bezsilny.
Dopiero po chwili zreflektował się i zainteresował się samą Astrid.

- Ja… chyba trochę mnie poniosło… - wyznał zawstydzonym głosem.
Na drętwych nogach Malkavianka wyszła spod prysznica i usiadła na brzegu wanny. Syknęła cicho, gdy jej pośladki spotkały się z chłodną fakturą zbiornika. Teraz też Wojtek zauważył na wewnętrznej stronie jej ud krwawe ślady. Widząc jego spojrzenie, Astrid uśmiechnęła się krzywo.
- No cóż, bycie wieczną dziewicą do najmilszych aspektów wampiryzmu nie należy - przyznała - Ale nawet w dzisiejszych czasach niejeden milioner zapłaciłby krocie za możliwość rozdziewiczania każdej nocy, tak więc możesz czuć się wyróżniony. - mrugnęła porozumiewawczo i starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, weszła do wanny.
- Jak ci się podoba nowa gama doznań i... możliwości? - wskazała ruchem głowy porozbijane kafelki.
Wojtka zamurowało. Potarł nerwowo swój jednodniowy od kilku dni zarost, jak by przyswajając implikacje słów Dame. Spuścił wzrok w nagłym zawstydzeniu.
- Ej, słuchaj, nie nie wiedziałem, czemu… - urwał bzdurne pytanie bo przecież ani nie zadał go wcześniej, ani nie słuchał by później. Zgarnął do połowy mokry ręcznik, obwinął się nim i przysiadł na brzegu wanny obok kobiety. Ruina jaką zostawił na ścianie wcale go nie obchodziła i to jak ją uczynił najwyraźniej też nie. Wyciągnął dłoń w stronę głowy Astrid, najpierw nieco nieśmiele, ale szybko uświadomił sobie, jak głupia jest ta nieśmiałość względem kobiety którą przed chwilą pieprzył jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Zamiast dotykać jej włosów chwycił ją jednak za dłoń.
- Słuchaj, Astrid, przepraszam, ja taki nie jestem, naprawdę nie wiem co sobie myślałem, nie… nie jestem jakimś pieprzonym zwyrodnialcem - powiedział niedawny pogromca wampirów.
- Ja, nigdy nie chciałem cię skrzy... - znowu głupio brzmiało jak na łowcę - znaczy, to co dzisiaj mówiliśmy zanim mnie wypuściłaś, nie chciałem cię ranić. - opuścił głowę w rezygnacji.
Trochę potem powiedział:
- Nie postarzałaś się od… zarażenia, oczywiście. Wyglądasz na dojrzałą kobietę, znaczy… - zaryzykował spojrzenie jej w oczy pierwszy raz od dłuższego czasu - znaczy w ogóle jesteś śliczna, przepraszam powinienem ci przynajmniej powiedzieć jakiś komplement zanim… - opadł na podłogę, oparł się o wannę i schował twarz w dłoniach - zanim cię zgwałciłem, cholera! - mężczyzna wydusił z siebie z odrazą.
Przytuliła policzek do jego dłoni, słuchając słów, w które wierzył,a które za kilka miesięcy, może lat będą dla niego już tylko farsą. Im dłużej przebywała z byłym Łowcą tym bardziej tęskniła za człowieczeństwem, za... zasadami, które mogłyby jej pomagać obrać kierunek. Ona była jednak poza wszelkimi kodeksami żywych. Już wtedy, gdy leżała, pogrążona w śpiączce - była tylko obserwatorem. Potem jako wampir zyskała władzę nad swoim ciałem i stała się wolnym ptakiem, a jej zadaniem było teraz udowodnić temu oto mężczyźnie, że to wspaniały stan, wart... odebranego życia. Delikatnie cmoknęła wnętrze jego dłoni.
- Nie zgwałciłeś mnie. Jestem starsza i choć nie wyglądam, to jestem od ciebie silniejsza. - uścisnęła jego dłoń uspokajająco, przyglądając się wyjątkowo długim i zgrabnym palcom - Pozwoliłam ci na to. Chciałam, byś poddał się zmysłom i wiedział, że... nie czeka cię za to żadna kara. Wręcz przeciwnie. Odkryłeś swoje wampirze moce. Zobacz, jaki jesteś silny - wskazała zdemolowaną kabinę prysznicową - A przy tym wcale nie stałeś się potworem. To, co teraz czujesz, to przecież twój dawny kodeks moralny. Możesz go zostawić lub wymienić na nowszy. Decyzja należy tylko do ciebie.
Gdy zregenerowała swoje ciało, podniosła się z wanny i jakby nigdy nic wyszła na dywanik łazienkowy.
- Pomożesz mi się wytrzeć? - zapytała ciepło. Oczywiście, mogła sama to zrobić, ale czuła, że potomek potrzebuje cielesnego kontaktu z nią, aby zrozumiał, iż nie stała jej się żadna krzywda.*
- J...asne. - wydukał Wojtek i ruszył się po ręcznik. Stanął za Dame i zaczął delikatnie osuszać jej włosy. Następnie wytarł jej ramiona, plecy, ukląkł by uczynić to samo z jej nogami, uniósł nawet kolejno jej pięty.
Na koniec podniósł się i przewiązał ją ręcznikiem. Obrócił się do niej przodem i delikatnie położył dłonie na jej ramionach. Zachowywał się jakby była co najmniej z porcelany. Wojtek patrzył się na nią z troską:
- Na pewno nic ci nie jest? nie chodzi mi na zewnątrz - dodał.
Pokręciła głową i znów się roześmiała.
- Nie. I to jest, super, prawda? To co kiedyś byłoby problemem, dziś nie ma znaczenia. Dziś możemy iść dalej... Słyszałam kiedyś o wampirzycy, która miała... hmmmm... zamiłowania masochistyczne. I ona miała chłopaka - Łowcę Wampirów. On sobie na niej trenował, a ona... no cóż, czerpała przyjemność.
Astrid mrugnęła porozumiewawczo, po czym zrzuciła ręcznik i zaczęła się ubierać w sukienkę.
- Idź do Ludwiczka, powinien już znaleźć ci jakieś ubranie. A potem jedziemy na zakupy i... mam dla Ciebie niespodziankę. Ha!
Wojtek obserwował uważnie twarz Astrid gdy jego uszy przyswajały anegdotkę, zastanawiał się zapewne czy jego Dame mówi na poważnie czy tylko żartuje. Ostatecznie uśmiechnął się i znienacka cmoknął ją w usta.
- Czyli jestem twoim chłopakiem? - to powiedziawszy odwrócił się i ruszył ku Ludwikowi.
Kiedy nie patrzył na nią, wampirzyca nagle spoważniała. Na jej twarzy pojawił się wyraz, którego Łowca nigdy nie widział i nie miał zobaczyć. Po chwili jednak wróciła do ubierania się i poprawiania makijażu, nucąc wesoło przy tym.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline