Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2016, 12:37   #13
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
- "Niebezpieczeństwa czyhające na okolicznych ziemiach nie powinny zaś stanowić większego problemu. Nie, jeśli to co o was słyszałem jest prawdą" - Te słowa z ust sławiennego łowcy były jak balsam dla uszu Jina. Nie okazał jednak przesadnej radości, a jedynie ucieszył się w sobie.
- Ja myślę, że mamy ustalone - powiedział zadowolonym głosem nadal kucając przy psie - z moim doświadczeniem i znajomością map naszego chudego Alberta dorwiemy barbarzyńców z łatwością - dodał łypiąc na maga czy aby się nie obrazi, mimo, że takie przekomarzanki zawsze wzmacniały więzi wśród swoich. Przynajmniej w jego mniemaniu, bo magów zawsze trudno odgadnąć.
- Fakt, że idąc lasem możemy napotkać przeszkody, ale jest duża szansa na to byśmy wykryli wroga, nim on to zrobi. Znam trochę te okolice, a z pomocą Twojego psa nie powinno być to trudne - zwrócił się do Waldemara podpierając się o kolana i wstając na równe nogi, po czym zbliżył się do Bardaga i dodał uciszonym tonem - Jeśli jednak nie będzie dało się uniknąć walki to strącając kilka zielonych łbów wyświadczymy tylko przysługę Imperium. Uniósł kącik ust trykając lekko zbroję krasnoluda łokciem. Na kim, jak na kim, na tych jak się sami nazywali Khazadach można było polegać w walce, zwłaszcza z przeklętymi zielonymi poczwarami.
Czy to żylasty goblin, czy ork któremu sięgali do pasa, takiej zapiekłości nie widział u żadnej innej rasy.
Wspólnego ze sobą nie mieli wiele, bo ani podejścia do zwierząt, ani sympatii do elfów - pieszczotliwie nazywanych przez krasnoludy wąskodupcami, ani nawet podejścia do samej walki - nie było mowy o bezszelestnym rozpruwaniu bebechów wroga zza jego własnych pleców mając za sobą krótkonogiego, kamiennego karła zakutego w trzeszczące żelazo, rzucającego siarczyste obelgi w kierunku wszystkiego co.. po prostu wszystkiego. Za to w tej hałaśliwej, brutalnej, rozchlapanej walce można było na brodaczu polegać jak na mocnym krasnoludzkim bimbrze. Nieprzyjemny, ale skuteczny.

- Jeśli pozwolicie pobiegnę teraz po swoje rzeczy - odwrócił się w kierunku grupy nie kryjąc zażenowania swoim stanem - wrócę nim zdążycie przygotować konie do drogi, a ja skoro będę już w karczmie mogę też zadbać o prowiant. Z pustymi brzuchami nic nie zwojujemy - Przeciągnął się mocno wyginając ciało w łuk, szykując je do biegu i czekając na aprobatę.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 18-09-2016 o 21:19.
Morel jest offline