Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2016, 15:08   #24
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Helleven


Wieszczka tymczasem wróciła do langhusu.
- Coś ze środka słyszeliście? - Strażników spytała.
Pokręcili głowami przecząco:
- Cisza jak była tak jest. - odrzekł jeden.
Skinęła głową i do głównego pomieszczenia się udała nakazując służkom, by balię z wodą szykowały i świeże ubrania, dla niej i dla Sigrun. Gdy wszystko było gotowe odesłała niewolnice, rozebrała się i delikatnie spróbowała ściągnąć sukienkę Słoneczku. Starała się być bardzo ostrożna mając świadomość, iż przeżycia dziewczyny mogą w tym momencie dojść do głosu. Na nic jednak cała jej delikatność, gdyż Sigrun ledwo ruch swego stroju ku górze poczuła wrzask podniosła straszliwy. Nie wyrywała się ale darła tak, iż pobudzić musiała wszystkich wokoło. Straż i thralle przerażone się zbiegli, by ujrzeć nagą volvę tulącą do smukłego ciała wrzeszczącą w niebogłosy i sztywną niczym kij Słoneczko. Na nic łagodne z początku, a później ostrzejsze słowa, na nic uspokojające głaskanie po głowie. Dziewka wrzeszczała i to bez przerwy, gdyż martwe płuca nie potrzebowały oddechu. Helleven kusiło by mocy Lokiego użyć na Słoneczku, by ją uspokoić ale zdawała sobie sprawę, że zbyt łatwo może uzyskać efekt odwrotny od zamierzonego. Gdy krzyk nie ustawał volva zaczęła śpiewać.
Wracając przed świtem do langhusu kowala z naręczem srebra i innych dóbr Asgera skald usłyszał dzikie wrzaski z otwartego półpiętra poddasza. W pierwszej chwili pomyślał, że Elin wróciła, jednak krzyki nie dobiegały od pomieszczenia w którym złożono Agvindura, a i głos nie ten sam był.
Zaskoczony jak poprzednio ruszył do źródła dzikiego jazgotu wspinając się na górę.
Widok jaki zastał mógłby być nawet komiczny, gdyby nie fakt, że od wrzasku Sigrun uszy bolały. Ciągle naga wieszczka tuliła do siebie wyjąca bez przekonania ale wyjątkowo głośno Słoneczko.
- Co tu się u licha… - Frey nie wchodził do końca wyglądając jedynie i patrząc na obie aftergangerki - Sigrun na osiem nóg Sleipnira zawrzyj się proszę!!!
- To i tak nic nie da… - Odpowiedziała mu Helleven. - Trzeba przeczekać… Chciałam ją do wody włożyć ale… - Zacisnęła usta. - Coś złego musiało się jej przypomnieć.
- To niech się odpomni, bo zwariujemy tu - skald przeciagnął ręką po twarzy - jeszcze zanim odpłynie w sen ze słońcem jakie lada chwila wstanie. Sigrun - zwrócił się do niej spokojniej, troskliwie wręcz, głosem jaki można byłoby do miodu równać. - Proszę ucisz się, bezpiecznaś.
Dziewczyna bez ruchu nadal stojąca nie dała znać nijaką miarą, że skalda słyszy. Jednakoż jej wrzask przeraźliwy począł powoli ustępować, uciszać się. Twarz jej jak maska nadal się zdawała mimo, że usta wciąż otwarte w krzyku miała….
- Oooo tak, właśnie tak - kontynuował miłym i troskliwym głosem. - Spójrz, to Eliii… - urwał, ale co tam , dziewczyna nie musiała wiedzieć, ze trzyma ją Helleven. Chyba, że Styggr. - ..in. Ona się tobą opiekuje i nie da ci zrobić krzywdy. Jesteś bezpieczna, nic ci się nie stanie. Położysz się zaraz - mówił monotonnie by słyszała wciąż jego głos - odpoczniesz, uśniesz i wszystko będzie dobrze Sigrun, dobrze? No już, połóż się na posłaniu… - wzrokiem dał znak Volvie.
Ta odetchnęła z wyraźną ulgą i dziewkę ostrożnie ułożyła na przygotowanym posłaniu głaszcząc ją po głowie. Gdy Sigrun w końcu się uspokoiła i oczy zamknęła, Helleven zarzuciła na siebie szybko suknię i na znak dała bratu, by za nią poszedł.
Zeszli na dół, gdzie volva pierw służce jednej kazała Słoneczka pilnować, potem usiąść na jednej z ław mogli.
- Dobrze, żeś przyszedł. - Westchnęła. - Pomówić chciałam z Tobą. - Dodała.
- Świtać będzie lada chwila… - odrzekł zmęczonym głosem. - Na długie rozmowy czasu nam nie staje. W czym rzecz?
- Pomysł mam jak Leiknara zwabić za nami, gdy do Aros ruszym. - Rzekła uśmiechając się nieznacznie. - Pieśń o walce w leżu wilkołaków napisz, o braterstwie krwi naszym… i o volvie nad ciałami poległych rozpaczającej. Niech ją ludzie usłyszą, dojdzie i do niego.
Zastanowił się nad czymś.
- Taak… przeciągnął potwierdzenie. - I o tym, że on volvę wizją omamił kierując nas na caern, że jego to sprawka. By naszymi rękoma wilki pobić i caern zniszczyć, aby wtenczas Ribe niechronione mógł złupić. Niech usłyszą o tem wilki. - Coś błysnęło mu w oczach.
- Niech będzie ale o braterstwie nie zapomnij, że wpływ jego złamało. - Stwierdziła kiwając lekko głową.
- Nie frasuj się, zrobię co trzeba będzie. Znam się na słowie - błysnął zębami. - Jedno mnie tylko trapi. Nie jest dobrze przyjmowane układanie i głoszenie sag o własnych czynach - urwał jakby zaczął zastanawiać się nad czymś.
- Możesz ją na głos układać, tak by ktoś treść usłyszał. - Wzruszyła ramionami. - Pewnam, że coś wymyślisz.
- Cosik mi chodzi po głowie - spojrzał na śpiącego na ławie pod ścianą chłopca.
- Dobrze. Zatem ja do Jarla wrócę. - Uśmiechnęła się leciutko i głową mu na pożegnanie kiwnęła odchodząc.
- Oby udało Ci się go zbudzić… - mruknął też wstając i odchodząc na spoczynek.
 
Blaithinn jest offline