Farma Kulawego Zenka, 3.09.2512 roku
Jeźdźcy stanęli przy wiklinowym płocie nieopodal bramy. Znajdowali się na spłaszczonym wzgórzu, z którego rozciągał się
zachęcający widok na okolicę. Jesień ewidentnie nadchodziła, mgły po pogodnym dniu zwiastowały ochłodzenie.
Ungoł śmiało wjechał za bramę w prawo i uwiązał konia do słupka przy wiacie służącej za wozownię.
- Nie przepatrywałem tu jakoś specjalnie, rankiem było tu... Dziwnie. Cicho, ale żadnej pewności, czy się mordercy jeszcze nie kręcili po obejściu. Teraz widać więcej, o, patrzcie - otwartą dłonią wskazywał na zwłoki mężczyzny leżące po lewo od bramy, tuż przy schodkach do domu gospodarzy. Podbrzusze trupa zostało zmienione w krwawą miazgę, rozbryzg znaczył klepisko. Kilka metrów dalej, na płocie wisiało ciało kobiety pozbawione prawej ręki.
Frederick dostrzegł brakującą kończynę jakieś 20 kroków przed sobą leżącą w błocie zagrody świń.
Gospodarstwo wygląda na splądrowane, wskazuje na to choćby całkowity brak żywego inwentaża w obejściu. Rabusie pozostawili jednak wóz - lichą dwukółkę, akuratną do transportu zmarłych na cmentarz. Na szczycie dachu siedział duży kruk, trzymajacy w dziobie fragment kiszki.