-Też jestem za drogą lodową.- przytaknął, zgadzając się z argumentami jakie chwilę wcześniej wymienili kompani. Mógł jeszcze dodać, że najzwyczajniej w świecie nie umie dobrze pływać. Co prawda nikt nie miał zamiaru pokonywać rzeki wpław ale po co ryzykować? A gdyby doszło do starcia na rzece? Hans miał rację, barbarzyńcy z północy często byli obyci z wodą za pan brat i w takim starciu mogli by mieć przewagę. Tak, na lądzie Nicodemus czuł się pewniej.
-Jeśli o mnie chodzi jestem chyba gotowy by wyruszyć.- mówiąc pogłaskał swojego wierzchowca po łbie i poprawił skórzaną uprząż. Hierofanta był dobrym jeźdźcem, nie wybitnym ale dobrym. Gdy jeszcze nie dawno tytułowano go “Wędrownym” można było śmiało przyznać że ten tytuł mu pasował. Wiele podróżował a znaczną część tych wędrówek pokonał w siodle.
-Jin ma rację. Dobrze było by się upewnić że wszyscy mamy zapas prowiantu. Może też trochę furażu dla koni?- dodał spoglądając w kierunku towarzyszy. Po chwili jasne, zielone oczy maga spoczęły na czarnym ogarze Waldemara. Nie obyty bliżej z takimi zwierzętami nie miał pojęcia czy takie wielkie psisko nie będzie potrzebować więcej żarcia niż jest w stanie sobie upolować. Była też kwestia podstawowego ekwipunku. Od źródeł światła, poprzez koce a na amunicji kończąc. To mógł być ostatni moment na sprawunki. Samemu miał przy sobie jako takie przydatne wyposażenie ale znając życie i tak już na szlaku okaże się że czegoś oczywistego zapomniał. Pocieszało go że trwało lato. Taka pora roku wybaczała więcej. |