Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2016, 20:50   #3
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Bezgłowe ciała, potoki krwi. Jakim cudem w ogóle było jej aż tyle żeby taplali się w niej po kostki? Powinno się to wszystko rozpłynąć, wsiąknąć w ziemię. Diabelstwo starało się nie patrzeć w dół woląc na czuja chodzić. Nie skończyło się to dobrze. Ta mierna ilość jedzenia jaką przyszło jej zjeść już jakiś czas temu postanowiła dodatkowo ewakuować się w żołądka dodając swoich walorów zapachowych do reszty.

Obrazy sprzed kilku tygodni wracały jak bumerang. Czyszczenie krwi po torturach, zmywanie podłogi po tym co działo się w klasztorze. Skala była nieporównywalna mimo to wspomnienia same wracały. Nawet te zapomniane wcześniej. Poprzez dziwny ciąg zależności Bazylia przypomniała sobie kiedy czyściła coś zupełnie innego. Za mała jeszcze aby machać kowalskim młotem szorowała tę samą salę balową w której Raziel bywał nie raz i nie dwa. Aasimary umiały balować, nigdy specjalnie nie przesadzały, ale czasem uciechom nie było końca i nawet w niebie potrafiły płynąć strugi alkoholu. Tylko komuś potem było to posprzątać. Nikomu innemu tylko małemu diabelstwu. Jeszcze wtedy dziewczyna, Bazylia znużona chodziła od stolika do stolika zbierając niepotrzebne już rzeczy jak puste butelki i półmiski zostawiając wszelkiego rodzaju kieliszki i jedzenie. Jak się pobudzą powinni mieć jeszcze dostęp do jedzenia. Taka była zasada. Póki ostatni gość nie wyjdzie powinno się zostawić co jeszcze można spożyć.

Tym razem wśród śniętych niebianinów był i Raziel. Siedział rozwalony na krześle po części leżąc na stole. O dziwo uśmiechał się przez sen wyraźnie z czegoś zadowolony. Dziewczynka nie powinna mu przeszkadzać. Nie zamierzała, ale stało koło niego kilka, o kilka za dużo, pustych butelek. Z cichym westchnięciem Bazylia podeszła do stołu zabrać co zostało wypite. Dopiero zabierając ostatnią butelkę dostrzegła, że akurat tutaj nie ma więcej krzeseł obok. Nie była wstanie się domyślić powodu takiego stanu rzeczy, ale i specjalnie nie starała się. Po kolejnym kursie do kuchni mała demonica zobaczyła swojego opiekuna chwiejnie idącego w stronę wyjścia. Podeszła do niego zaraz ciągnąc go za ubranie.

- Idziemy do domu? - zapytała, ale nie dostała normalniej odpowiedzi. Krzywiący się Raziel uklęknął obok niej uśmiechając się głupkowato i zaczął coś mówić tym dziwnym śpiewnym sposobem.
- Nie rozumiem - stwierdziła tylko dziewczynka, ale widać wciąż nieco pijany anioł niespecjalnie zwrócił na to uwagę. Bazylia podniosła małe dłonie do jego twarzy.
- Razielu - powiedziała mocniej jednocześnie klapiąc go mocno w twarz. To zdecydowanie ocuciło aasimara, który zarówno zdziwiony jak i nieco zdezorientowany popatrzył z niezrozumieniem na swoją podopieczną.
- Idziemy do domu - powtórzyła tym razem nie pytając i pociągnęła za sobą wciąż próbującego zrozumieć co się właśnie stało anioła.

***

Ocierającą twarz z krwi Bazylię wyrwały z zamyślania nawoływania jej towarzyszy. Anioł? W kraterze? Czyżby? Wcześniej nawet o tym nie pomyślała, ale teraz w końcu ta myśl przyszłą jej do głowy. Kto wie ile czasu tak naprawę mija w niebie, a ile w piekle? Może... ale tylko może jej opiekun mógł pójść jej szukać. Musiała się pospieszyć nim towarzysze zrobią mu krzywdę. O ile to on.
 
Asderuki jest offline