Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2016, 22:19   #9
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Obudziło ją ciepło, ciepło przytulonego do niej Johna. Madame powoli dotknęła dłoni mężczyzny. Wczoraj jeszcze długo po powrocie omawiali, którą salę ma przygotować, jaki pierwszy posiłek przygotować dla Dragosza, a przede wszystkim kto po tym posprząta. Ghul pewnie cały dzień załatwiał te rzeczy i teraz nie obudził go nawet ruch wampirzycy. Do głowy madame powróciły słowa jej wilczka “...zniosą to znacznie lepiej niż widok własnego mózgu na moich kostkach”. Powoli podniosła się wysuwając spod ręki Johna i sięgnęła po papieros. Wygodnie rozparła się na łóżku obserwując wydobywający się z niego dym.

- Masz wątpliwości? - Zerknęła przez ramię, John ułożył się wygodnie na łóżku i obserwował sufit. - To dzikus.

Wampirzyca odwróciła się i skupiła wzrok na jednym z obrazów wiszących w sypialni. - Tak, ale jego…

- Krew. Tak powiedziałaś, że jest inna. - Ghul podniósł się i sięgnął po porzuconą poprzedniej nocy bieliznę. Madame obserwowała jak się ubiera. - Wszystko jest przygotowane, brakuje tylko ciebie moja droga i tego wariata.
Madam zgasiła papieros w popielniczce przez dłuższą chwilę uważnie obserwując popiół. W jej głowie toczyła się wielka walka. Z jednej strony pragnęła go, jej zachłanność mówiła, że musi go mieć, a z drugiej - miała obawy. Czy uda się jej zapanować nad tym szalonym wilczkiem? Czy korzyści przerosną koszty tej decyzji?

John po drodze zdał jej relację z tego co udało mu się załatwić. Zdecydował się na jeden z magazynów pod burdelem. W tej chwili większość stała pusta, bo właśnie oczekiwali dostawy. Ogarnął trochę pokój, w którym z Madame z Salavatorem sprawdzali dostawy i ustalali warunki sprzedaży. Posprzątać zgodzili się Louis i Gary w zamian za odstąpienie części dostawy, podobno mają chętnego nabywcę. Oboje z Johnem wiedzieli kim ten nabywca jest, bo zazwyczaj to oni dostarczali mu towar. Madame czuła, że spokrewnienie Dragosza zaczyna ją coraz więcej kosztować. Salvatore wykazał się jeśli chodziło o ofiarę. Zapewnił im nawet dwie - małżeństwo pisarzy, które prowadziło w całych stanach prywatne dochodzenie w sprawie zjawisk nadprzyrodzonych. Pan i Pani Abramofsky pisali felietony do gazet od pięciu lat. Większość z tego była totalną bzdurą, ale ostatnio zaczęli niebezpiecznie stąpać po linie na której wisiała zasłona Maskarady i to stało się dla nich wyrokiem śmierci


Salvatore chciał sprawić parce po parze nowiutkich, betonowych butów, ale gdy dowiedział się o prośbie starszej Venture, uznał iż zostanie pożartym przez wampira, w pewien sposób uwieńczy zainteresowania Abramofsky’ch, no i będzie zabawne.

Madame powoli wysiadła z auta i spojrzała na drzwi prowadzące do jej burdelu. Mocniej owinęła się futrem mimo, że nie czuła chłodu.

- Wiesz, że możemy to jeszcze wszystko odkręcić? - John stanął tuz przed nią, dając znak, że może skorzystać z jego ramienia.

Wampirzyca zerknęła na swojego ghula. To życie, ta zabawa w człowieka zmiękczyła ją i teraz to widziała. Przyjęła podane ramię, a na jej twarz wypłynęła dawno nie używana maska. - Dziś zamierzam się najeść. A co do Dragosza - jej kąciki ust delikatnie uniosły się wyżej - wciąż możemy komuś sprawić cięższe obuwie.

John uśmiechnął się i poprowadził ich w stronę wejścia do lokalu.

57 West 58th Street, późny wieczór.


Młody Hohenzollern był już w lokalu. Znów znajdował się w sali do bilarda, ale tym razem nie starał się być kreatywny i ograniczył się do normalnej rozgrywki. Z samym sobą. Doris kręciła się w okolicy, najwyraźniej pilnując zamożnego gościa który mógłby zacząć jakieś problemy. Na brzegu bilardowego stołu, znajdowało się kilka pustych kieliszków. Sala była pusta. Dragosz wynajął ją na prywatny użytek na cały wieczór. Najwyraźniej nie chcąc drażnić Swojej Wielkiej Miłości, wstrzymał się dzisiaj z wynajmowaniem całego domu. Kiedy mężczyzna zobaczył, że Madam się zbliża, odłożył kij i wyprostował się.

- Najdroższa, jesteś.

Wampirzyca uśmiechnęła się na widok mężczyzny. Zsunęła z siebie futro i podała je Johnowi. - Witaj skarbie. - Podeszła powoli uważnie przyglądając się Dragoszowi i gdy stanęła na tyle blisko, że jej piersi niemal ocierały się jego marynarkę, delikatnie przejechała dłonią po jego policzku. - Jak ci minął dzień?

Mężczyzna zaciągnął się głęboko jej zapachem. Objął pewnie jej talię i przybliżył do siebie. Zanim odpowiedział, złożył jeszcze na jej ustach mokry, namiętny pocałunek.
- Samotnie.

- Dorośli mężczyźni potrafią wypełnić sobie samotny czas. - Kątem oka zerknęła na puste kieliszki. - Ty też sobie jakoś poradziłeś z tego co widzę.

Dragosz oparł swoje czoło o czoło kobiety i zamruczał. - Masz rację skarbie, ale zamiast wypełniać czas, wolałbym wypełnić ciebie. - znów ją pocałował.

Madame z przyjemnością oddala pocałunek. Gdy ich usta rozdzieliły się po dłuższej chwili odchyliła się do tyłu. - Ostatnio narzekałeś, że nie traktuję cię poważnie. Zastanawiałam się czy nie pokazać ci reszty mojego interesu. Chyba, że mój rozpieszczony chłopiec nie jest zainteresowany takimi rzeczami. - Jej mina wyraźnie wskazywała na to, że nie będzie zadowolona z takiej odpowiedzi.

Młody Hohenzollern obserwował bacznie swoją wybrankę, ujął jej twarz w swoje palce - delikatniej niż zwykle.
- Miłości, nie bądź okrutna, oczywiście, że interesuje mnie wszystko co chcesz mi pokazać - trudno było stwierdzić czy było to szczere, ale przynajmniej było miłe.

Wampirzyca pokręciła z rozbawieniem głową. - Jak ty sobie radzisz na tych spotkaniach w ambasadzie? - Delikatnie odsunęła się od mężczyzny i przyjęła papieros od stojącego wciąż za nimi Johna. - Cały czas rozmyślasz o mnie?

Mężczyzna przysunął twarz do jej ucha i kąsnął je delikatnie. - Cały - wymruczał.

- No cóż, będziesz musiał jeszcze chwilkę wytrzymać. Wolałabym byś wiedział na czym stoisz. - Madame stuknęła obcasem o parkiet. Po czym obróciła się do ghula. - Prowadź Johny.

Ghul skłonił się lekko i ruszył w stronę przejścia do burdelu. To w nim znajdywały się dwa najpilniej strzeżone zejścia w tym budynku. Zejście do Elizjum i do magazynów. Skierowali się w stronę tego drugiego.

Piwnice były już całkowicie pozbawione przepychu wyższych pięter. Dźwięk obcasów madame uderzających o betonową posadzkę niósł się wąskim korytarzem. Minęli kilkoro drzwi, w tym jedne, z których wydobywały się stłumione jęki państwa Abramofskich. John otworzył jedne z ciężkich drewnianych wrót i znaleźli się w jedynym “urządzonym” pomieszczeniu. Stała tutaj para foteli i stał niewielki kredens z naczyniami. Do tej pory znajdywały się tu dwie skrzynki z ostatniej degustacji. John pozostał za drzwiami, natomiast Madame pewnie weszła do pomieszczenia. Już odruchowo podeszła do kredensu i wyjęła z niego dwa kieliszki, potem sięgnęła do skrzynki i wyjęła z niej butelkę wina. - Skusisz się?

Twarz Dragosza była maską, podążał za kobietą i jej ghulem bez wahania i bez zadawania pytań. Jednak jego wzrok bacznie i bardzo dyskretnie wszystko obserwował. Była też jakaś kalkulacja, może nawet wewnętrzna walka ze stanem w jaki za sprawą mocy krwi wprawiła go Madam kilka nocy temu. Hohenzollern nie przestawał zachowywać się jak prawdziwy gentleman. Cóż, on po prostu nim był, na równie z innymi rzeczami. Zerknął na butelkę okiem znawcy. - Z tobą, na wszystko. - przytaknął

Madame z wprawą odkorkowała butelkę i odstawiła ją by wino odetchnęło. Obróciła się do Dragosza opierając się biodrem o kredens.- Jak się księciu podoba moja piwniczka?

- Rzekłbym nawet moja droga, że utrzymujesz je w starym dobrym stylu, to jest, prócz składu trunków, posiadasz też loch… - powiedział lekko.

- Potem chętnie zapoznam cię z jego mieszkańcami. - Madame wskazała na fotele, a sama zabrała się za nalewanie wina. - Nie jesteś ciekaw czemu ci to wszystko pokazuję? A może dużo wygodniejsze do tej konwersacji byłoby pytanie - uśmeichnęła się do mężczyzny - czy na zamku Hohenzollermów też macie loch? - Obróciła się trzymając w rękach dwa kieliszki z rubinowym płynem.

Dragosz musiał naprawde dobrz grać, gdyż nie wydawał się specjalnie przejęty. Odebrał kieliszek i rozsiadł się w fotelu. - Skarbie, skoro chcesz mnie przedstawić mieszkańcom lochu, to zakładam iż po to bym z nimi zamieszkał. - upił z naczynia - czemu mi to pokazujesz? wydaje mi się że chcesz mnie przestraszyć, choć nie bardzo wiem po co, mogła byś mnie okraść i zabić tuzin razy w czasie naszej krótkiej znajomości. Albo polecić to jednemu ze swoich ludzi. Toteż nie rozumiem, czemu miała byś to zrobić akurat teraz. Zaś co do kradzieży, już i tak zabrałaś to co miałem najcenniejsze, moje serce. - znów upił. - Nie byłem na zamku wiele lat, jak wiesz, mieszkam w Rumumuni, ale loch oczywiście jest, zresztą ja też go mam.

- Cóż ja nie byłam tam nigdy. - Madame upiła łyk wina. Jej wyostrzone zmysły z łatwością wyciągały z niego kolejne bukiety smaków. Podeszła do mężczyzny i odstawiając kieliszek na stoliku przy fotelach usiadła na jego kolanie.

Mężczyzna objął ją i spojrzał na nią, jego oczy były bardziej uważne, podobne do tych jakie widziała u niego kiedy pierwszy raz się spotkali. Czyżby moc jej krwi mijała właśnie teraz?

- Zgodnie z tym co powiedziałeś mi przy naszym pierwszym spotkaniu, strach nie jest jedną z twoich wad. Bardzo ładnie odrzuciłeś jeszcze pozostałe możliwości. Jakieś inne pomysły?

Powieka Dragosza drgnęła. Wiedział? Wiedział! Madam zobaczyła malutką stróżkę potu ściekającą po szyi Rumuna. Czy miał do czynienia ze spokrewnionymi już wcześniej?

Madam wciąż siedząc na jego kolanach zachowywała przyjazną minę, podobnie jak Dragosz, ale w jej głowie myśli pracowały pełną parą. Jego krew, była wyjątkowo smaczna, Starsza Venture słyszała, że czasem vitae może być wręcz uzależniająca, co staje się wyjątkowo kłopotliwe gdy ktoś jest wampirem. Ale tu chodziło o coś innego, o tą swoistą “dziwność”
I wtedy ją olśniło: siedziała na kolanach ghula.

- No, no. - Madame powoli starła kropelkę potu z szyi mężczyzny i spojrzała mu w oczy. - Coś czuję, że nie jesteś tylko moją własnością. - Przysunęła się blisko obejmując go wokół szyi. Nie mogła go stracić ale nie chciała w tej chwili mieszać mu w głowie. - Do kogo jeszcze należysz Dragosz?

Mężczyzna ani nie zmieniał pozycji, ani nie zdejmował z kobiety ręki. Westchnął i dopił keliszek. Poza tym wyglądał jak zwierze w potrzasku. - Ja, moja… Wasza Wspaniałość, jestem idiotą. - odstawił kieliszek na oparcie fotela i wyciągnął dłoń po butelkę. - Cóż mogę rzec, życie w moich sferach w europie, niesie pewne konsekwencje.

Madame powstrzymała jego rękę nim dotknął butelki. - Życie w dowolnych sferach niesie z sobą jakieś konsekwencje. - Delikatnie przyciągnęła jego rękę by nią także ją objął. - Mój drogi, ja już podjęłam decyzję, pragnę twojej osoby. Czy nie zechciałbyś mi także zdradzić na czym stoję?

Dragosz objął ją tak jak tego sobie życzyła, bał - nie, raczej krępował się za to spojrzeć jej w oczy. Europejskie wampiry najwyraźniej ceniły sobie posłuch ponad wszystkie inne cechy. - Jestem na służbie Wojewody Siedmiogrodu i Mołdawii.

Wampirzyca spoważniała. Sięgnęła ręką do jego twarzy tak by spojrzał jej prosto w oczy. - Dragosz, widzę że rozumiesz co się dzieje. Co o tym myślisz?

Mężczyzna spojrzał jej w oczy. Nie ze strachem a raczej z rezygnacją.- Myślę, że bez względu co zrobisz potem, ja zaraz umrę.

- Cóż, w sumie jednym z elementów planu było zabicie ciebie. - Madame przeczesała jego włosy dłonią. - Ale czemu uważasz, że umrzesz? Tęsknota? Czy też twój Pan coś przy tobie majstrował? - Jej irytacja rosła, ghul czy nie, Dragosz ma należeć do niej.

Dragosz pokręcił głową - Jej Wspaniałość Wojewoda dobrze traktuje swojego sługę - sposób w jaki to mówił, wskazywał iż zostało to niemal wyryte w jego umyśle - skarżenie się było by objawem braku szacunku.

- Nie pytałam jak on cię traktuje Dragosz. - Głos wampirzycy przerodził się niemal w syk, ale po ludzku odetchnęła i lekko się odsunęła wciąż trzymając ręce na ramionach mężczyzny. Gdy się odezwała jej głos znów był normalny. - Czemu sądzisz, że umrzesz?

Mężczyzna wzruszył ramionami. - Nie mi dywagować nad tym co zamierzacie Wasza Wspaniałość, ale na pewno umrę, to co potem ze mną zrobicie to już inna sprawa. Wiem o was znam waszą tajemnicę, to jest wyrok śmierci.

- Jesteś ghulem, jeśli twój pan przestrzega tradycji, a ty wraz z nim, nie widzę powodu by cię zabijać. - Madame podniosła się. - Zamierzam cię spokrewnić Dragosz. To rozumiem przez słowo “pragnę”. - Wampirzyca stanęła nad nim. Była zła, ale czekała, czekała na jakąkolwiek reakcję. - Daruj więc sobie te “Wasza Wspaniałość” i powiedz mi mój wilczku czy na prawdę mnie pragnąłeś?

Twarz Rumuna wyraziła najprawdziwsze w świecie zdziwienie, pomieszane niemal z oburzeniem. - Oczywiście, moje słowo nie dym. - jego klatka piersiowa uniosła się i opadła w irytacji.

Madam pochyliła się nad nim opierajac ręce na podłokietnikach, pocałowała go, a potem nachyliła się do jego ucha. - Więc przygotuj się, bo zamierzam zabrać wszystko co ten twój Pan wojewoda w ciebie wlał - jednym ruchem rozwiązała jego krawat i powoli rozpięła pierwsze guziki koszuli. - a potem wypełnię cię sobą. - Powoli wbiła kły w mężczyznę i delektując się tym dziwnym smakiem vitae zaczęła powoli pić. Czuła jak ciało pod nią napięło się w ekstazie, a chwilę potem zaczęło słabnąć. Usiadła na nim okrakiem i z przyjemnością zanurzyła palce w jego włosach. Gdy poczuła, że pulsowanie ustało, wysunęła kły i zalizała ranę. Własnym kłem rozszarpała swój nadgarstek i przyłożyła go do ust Dragosza. - No mój drogi… wróć do mnie.

Przez jakiś czas zupełnie nic się nie działo. Mniej więcej przez taki, jaki jest potrzebny by ciecz spłynęła z warg do gardła. Oczy mężczyzny otworzyły się a jego szczęki zacisnęły się na nadgarstku Madam. Jego dłonie również go dopadły. Kobieta poczuła jak jakaś kość jej śródręcza właśnie pęka. Dragosz warczał, sapał, ssał żarłocznie fragment kobiecego ciała.

Wampirzyca skrzywiła się z bólu. - Niestety nie dam ci się mną najeść slodziutki. John! - Ghul już najwyraźniej czekał za drzwiami, bo teraz wszedł pchając przed sobą dwie spętane postacie. Gdy zamknęły się za nim drzwi, poderżnął gardło najpierw kobiecie, potem mężczyźnie. Madame zaleczyła krwią swoją ranę, tak że język Dragosza w pewnym momencie trafił tylko na skórę. Powoli podniosła się i wskazała na dwie wijące się postacie. - Tam jest twoje jedzonko.

Bestia była wyraźnie rozdrażniona końcem dopływu pożywienia, ale uwaga Madam, natychmiast zogniskowała wzrok potwora na parze ludzi z których właśnie wysikiwało życie. Dragosz podbiegł do nich i zaczął ich lizać i ssać na zmianę, odpychając ich daremne próby obrony czy to przed jego osobą, czy zwyczajnie przed wykrwawieniem. Rumun i dwójka konających nieszczęśników, taplali się wspólnie w kałuży krwi tych ostatnich.

Madame opadła na fotel uważnie obserwując swoje… childe. John stanął przy jej fotelu, na wszelki wypadek trzymając rękę na broni.

Ktoś mógłby powiedzieć, iż Dragosz wyglądał nawet dość zabawnie, jego głowa skakała od jednej ofiary do drugiej, jakby nie mógł się zdecydować kto bardziej mu smakuje. To oczywiście tylko powodowało, że więcej krwi trafiało na podłogę. Zanim Mężczyzna zaspokoił swój głód na tyle, by szaleństwo zelżało, cała jego twarz, włosy i ubranie były przemoczone juchą. Pozostał na czworakach rejestrując na trzeźwo całą scenę.

- Witamy. - Madame oparła głowę na ręce. Obcasem trochę jakby znudzona rozmazywała plamę krwi, która dopłynęła jej pod nogi. - Najedzony, skarbie?

Dragosz podniósł się powoli, poprawił marynarkę i rękawy - nie pomogło to na mokre plamy oczywiście. Przeczesał włosy i odwrócił się w stronę Madam, ukazując swoje czerwone oblicze.

Wampirzyca roześmiała się. - Zostaw nas John jeszcze na chwilkę samych. - Gdy ghul wyszedł, podniosła się i podeszła do młodego wampirzątka. Przytuliła się całkowicie nie zważając na to, ze jej sukienka nasiąka krwią i pocałowała Dragosza. Ze smakiem zlizała krew z jego ust i kontynuowała “mycie” reszty twarzy. Dragosz był tak zimny jak tylko się dało, zlizując krew Madam odkrywała bladą cerę. W mężczyźnie było mało człowieka przed spokrewnieniem, toteż nie było po nim śladu i teraz. Gdy jego twarz pozostała prawie czysta odchyliła się i oblizała ze smakiem. - Troszkę lepiej. - Powoli odsunęła się od mężczyzny. Czuła jak narasta w niej pragnienie. - Co powiesz na kąpiel?

Dragorz objął ją zimnymi rękami i przycisnął do siebie, dotykał chwilę jej ciepłej skóry, obserwował, po czym uniósł głowę do góry i przymknął oczy, Madam czuła jak jego dłonie nabierają temperatury - cóż, bycie ghulem dało mu przynajmniej jakieś pojęcie, że z vitae można korzystać, oraz jak to robić. Kiedy Dragosz spojrzał na nią kolejny raz, jego twarz nabrała ludzkiego odcienia, zaś na swoim brzuchu, Madam mogła poczuć nowy ucisk. - Koniecznie, długo nie wytrzymam w tym ubraniu… na sobie… i na tobie.... - odgiął ją do tyłu i pocałował namiętnie.

Wampirzyca objęła go mocno i nim się zorientowała, zaczęła zsuwać z niego marynarkę. - Ubrań możemy się pozbyć tutaj.

Mężczyzna wymruczał i jednym szarpnięciem pozbawił kobietę sukienki. Jego mokra od kwi ręka pacnęła chwytając jej nagi pośladek. Kobieta pociągnęła go w stronę foteli zdejmując kolejne elementy przemoczonej krwią garderoby. Gdy tylko jej oczom ukazywał się jakiś nowy kawałek jego skóry całował go namiętnie. Gdy już zupełnie nadzy znaleźli się przy fotelach delikatnie popchnęła go na jeden z nich. Wciąż stojąc z dumą obserwowała wampira z góry.

Mężczyzna patrzył na nią pożądliwie, jego spojrzenie zdawało się ją wołać, namawiać by na niego wsiadła. Dragosz, zupełnie nagi siedział na fotelu z szeroko rozstawionymi nogami, oparł dłonie o poręcze i zapierając się wyłamał je z trzaskiem, usuwając w ten sposób boczne ograniczenia siedziska - no proszę, ktoś tu znał Potencję od dłuższego już czasu.

Madame klęknęła na fotelu stając nad nim okrakiem. Jej palce zanurzyły się w mokrych od krwi włosach. Nie śpieszyła się. Zapach krwi w pomieszczeniu podniecał ją, dotyk jego skóry jeszcze bardziej. Uśmiechnęła się patrząc Dragoszowi prosto w oczy. - Może ja się dziś podelektuję?

Mężczyzna przygryzł wargę.- Pokaż mi więc.

Wampirzyca zaatakowała jego usta swoimi. Mocno zacisnęła palce na jego włosach i powoli opadała tak by poczuć dotyk jego członka, ale by nie doprowadzić do zbliżenia.

Dragosz najwyraźniej lubił taki rodzaj mentalnego masochizmu, jego dłonie ujęły jej twarz a wargi na pieszczeniu jej ust. Co jakiś czas, w momentach gdy kobieta opadała, Dragosz przerywał by przygryźć własną wargę.

Madam przecięła jego wargę swoim kłem i ze smakiem zlizała kroplę, która się pojawiła. Odsunęła się lekko, tak by móc mu spojrzeć w oczy. Jej ciało drżało od pragnienia, czuła jak jej własne kolana chcą się ugiąć by przełamać ta patową sytuację. Drżącym palcem przejechała po wardze mężczyzny odchylając ją lekko. Uśmiechnęła się widząc, że już ukrył kły. Pozwoliła dłoniom opaść na jego ramiona i delikatni masowała jego kark.

Wampir odchylił głowę do tyłu z jego otwartych ust znów wystawały długie kły, przesunął palce na piersi Madami, zamknął na nich dłonie, kciukami stymulując brodawki, potem sunął ku plecom, pośladkom, w końcu wsunął dłonie pod wampirzycę i począł pieścić wewnętrzną stronę jej ud. Jego ramiona drżały, oczy mężczyzny zdawały się błagać by kobieta w końcu na niego opadła.

Wampirzyca na chwilę zamarła widząc kły w ustach swgo childe. Pozwoliła jednej z rąk powrócić do twarzy mężczyzny i powoli przejechała palcem bo jego wardze, delikatnie przesuwając opuszek palca po kle. Jej wzrok zmienił się, teraz jej spojrzenie bardziej mogłoby kojarzyć się z lekarzem badającym swego pacjenta. Zaczęła oglądać go niczym dziewczynę, którą zamierzała przyjąć do pracy w burdelu. Oceniała jego cerę, delikatnie oczyściła pukiel włosów z krwi i uważnie badała ich fakturę w opuszkach palców. Dragosz widział jak twarz jego matki zmienia się. Jej ciało nadal było podniecone, ręce drżały lekko, ale w masce, która powoli wychodziła na jej oblicze zaczynało się dostrzegać bezwzględność starego wampira, a toż nadal był tam ten życzliwy, ciepły uśmiech.

Dragosz ocierał twarz o dłoń nowej właścicielki, łasił się jak zwierze. Jego ciało było tak idealne jak zawsze, przynajmniej jasne stawało się czemu, gdzieś tam w Europie, Starsi potrafili kształtować ciało śmiertelnych i spokrewnionych jak im się żywnie podobało. Mężczyzna nie zaprzestawał pieszczot, choć cierpliwość jego ciała była już dawno na wykończeniu, śmiertelny mężczyzna, nawet ghul, miał przecież jakieś granice, leżące w samej fizjologii człowieka. To nie dotyczyło jednak nieumarłych, to był zupełnie inny poziom, i Dragosz, nie byłby przecież w stanie kontrolować się tak długo jak jego Dame.

Madame niespodziewanie opadła na wampira płynnie wprowadzając go miedzy swoje nogi, jednak zamiast zaatakować go ruchami swego ciała rozsiadła się wygodnie opierając dłonie na jego kolanach. - Jesteś piękny, wiesz?

Z mężczyzny spłynął pot, tym razem krwawy. Kręcił na boki głową upajając się doznaniami, jego dłonie znów błądziły po ciele kobiety, jedna po plecach, posladkach i karku, druga po brzuchu, piersiach, ramionach, szyi. Dragosz przybliżył swoje usta do twarzy Madam.- Jesteś bóstwem, wiesz? a ja jestem twoim kapłanem.

Wampirzyca chwyciła go za brodę i poruszyła się delikatnie. - Zobaczymy ilu wyznawców mi zdobędziesz. - Pocałowała go namiętnie obejmując mocno. Pozwoliła by jej ciało zaczęło poruszać się w najwygodniejszy dla siebie sposób gdy ona łapczywie chwytała mężczyznę. Jej paznokcie wbiły się w jego doskonałą skórę, palce niemal rwały mu włosy.

Mężczyzna mruczał, pozwalał rwać swoje napięte ciało, swoje obie ręce przeniósł w górę, jedną delikatnie zamknął wkoło smukłej szyi Madam, nie starał się jej trzymać, ściskać, jedynie dotykać, Drugą położył na jej skroni. Spoglądał do góry maślanymi - co w przypadku wampira oznacza, mokrymi od krwi oczyma na górujące nad nim oblicze kobiety. Było w tym coś z dumy, osobistego dowartościowania, zadowolenia. Oto zawierał właśnie cielesną unię z potężną istotą nocy.

Belle czuła jak pod jej palcami zaczyna płynąć krew wampira. Ze smakiem zlizała krwawe łzy nie przestawała jednak poruszać się. Czuła jak jej zachłanność zaczyna opanowywać jej głowę. Był jej, był w niej. Miał dojść tu i teraz. Przesunęła rękę z jego włosów na szyję i zacisnęła ją lekko. Zachłannym wzrokiem wpatrywała się w mężczyznę.

Wampiry pozostawały splecione już długi czas. Mężczyzna sapał coraz głośniej. Nie dla tego, że oddychał oczywiście, ruchy jego klatki piersiowej czy przepony, były jedynie manifestacją podniecenia i żądzy. Jego oczy stawały się coraz bardziej dzikie, jego usta przymknęły się, zacisnął je przygryzając dolną wargę. Spoglądał na brzuch kobiety pracujący nad jego ciałem. Objął ramionami talię kochanki. Powstał z krzesła unosząc kobietę wraz ze sobą. Przytrzymywał ją na wysokości swojego brzucha. Dragosz podrzucał teraz energicznie wampirzycę obserwując jak falują przy tym jej jędrne, wiecznie młode, kształtne piersi.

Madame jęknęła i mocno objęła go rękoma i nogami nie pozwalając by poruszał jej ciałem. Czuła jak wstrząsają nią skurcze. Zirytowana ugryzła jego ramię, bez kłów, tak tylko by nie wydać z siebie więcej dźwięków. Wygrał... ten młody wampirek z nią wygrał. Cała drżała od przyjemności rozpływającej się po jej ciele. Czuła jak narasta w niej irytacja.

Dragosz, wypiął biodra do przodu jednocześnie pozwalając by ciało kobiety odchyliło się do tyłu. trzymał jej talię w żelaznym uścisku toteż wampirzycy nie groził upadek jednak jej długie loki dotykały już podlogi. W ten sposób wampir powoli, ostrożnie ułożył ją w samym cenrum krwawej kałuży, a potem on sam położył się na nią. Chwycił strzępek sukni, który pływał po tafli tego małego czerwonego jeziorka, uniósł nad twarz Madam i ściskając w dłoni, uwolnił rubinową ciecz na usta swojej Dame, a potem na jej piersi, brzuch, w końcu wsadził materiał w w jej usta i tak “zakneblowaną” rozkrzyżował. Zaczął lizać i ssać jej skrwawione ciało.

Wampirzyca z przyjemnością wyssała krew z materiału i sięgnęła do ust by go wyjąć. Uważnie przyglądała się skrawkowi tkaniny, który jeszcze przed chwilą był jej sukienką, opierając drugą dłoń na zimnych już zwłokach. Powoli opuściła rękę z materiałem zatapiając ją w kałuży krwi i poddała się pieszczotom swego childe. Jej wzrok skupił się na chwilę na suficie, po czym przymknęła oczy pozwalając by młody wampir się nią nacieszył.

Dragosz realizował swoją kreatywność, kiedy jego usta pieściły wewnętrzną stronę jej uda, jego kły niespodziewanie zatopiły się w jej ciele, nie po to by ssać, jedynie by pieścić. Madame zadrżała i otworzyła szeroko oczy. Mężczyzna wyciągnął kieł i wylizał miejsce, obserwując jak ranka znika. Widząc iż sprawia to kobiecie przyjemność, rozpoczął sukcesywną technikę ukłuć i pocałunków. Gdy jego głowa znajdowała się dokładnie między kolanami Kobiety, wampir umoczył dłoń w krwi, po czym wsunął mokre palce w swoją Dame. Ciało kobiety wygięło się w łuk a z jej ust wyrwał się jęk. Odruchowo naparła na dłoń mężczyzny. - Dragosz ty… - słowa ugrzęzły jej w gardle gdy wampir poruszył w niej palcami. Oparła się na łokciach i skupiła wzrok na mężczyźnie.

Dragosz wysunął ociekające juchą palce z kobiety i przejechał nimi w górę jej ciała poprzez brzuch, piersi, aż po usta. Madame ze smakiem oblizała jego palce uważnie obserwując mężczyznę. Powoli zaczęła je ssać i całować na zmianę.

Mężczyzna wsunął palce do jej ust od dołu i zamknął je, jakby zachęcając kochankę by je ugryzła, W ten sposób trzymając jej twarz, rozszerzył drugą ręką jej udo i zanużył się w niej. Wampirzyca delikatnie przytrzymała jego dłoń swoją ręką. Ugryzła znajdujące się w jej ustach palce i powoli wysuwając je zalizała małe ranki. Pocałowała środek jego dłoni i nadgarstek po czym w niego też wbiła na chwilę kły. Chwilkę obserwowała kropelki krwi po czym zaleczyła je pocałunkiem. Kontynuowała przyciągając mężczyznę coraz bardziej do siebie. Jedną nogę założyła na jego biodro zmuszając by wsunął się w nią bardziej.

Dragosz dochodził, rycząc doniośle, jego biodra uderzały z siłą w ciało kochanki, Krew pod pośladkami Madam chlapała głośno. W końcu, mężczyzna zacisnął obie dłonie na nadgarstkach wampirzycy, rozkrzyżowując je na mokrej podłodze, obnażył kły i ryknął dziko, po czym opadł bezsilnie na bok.

Madame położyła się na nim i uważnie obserwowała Dragosza. Oparła głowę na ręce i zamoczywszy palec w krwi zaczęła nim pisać po ciele mężczyzny. Uśmiechnęła się widząc swój podpis. - John.

Ghul wszedł do środka. Przez chwilę przyglądał się bałaganowi w pomieszczeniu i umorusanej we krwi parze. Ostrożnie podszedł do ostatniego całego fotela omijając największe kałuże i położył na nim dwa szlafroki. - Doris zadbała o czyste przejście dla was. Mogę już zawołać chłopaków?

- Daj nam pół godzinki.

- Jak sobie życzysz.

Ghul opuścił pomieszczenie, a Madame znów spojrzała na swoje childe. - Co ja z tobą zrobię Dragosz?

Wampir obejmował ją swoim silnym ramieniem, patrzył w sufit. Jego wzrok był napięty, w głowie musiały toczyć się jakieś chłodne kalkulacje. Kiedy John pojawił się w pomieszczeniu. Oczy Dragosza śledziły każdy jego krok, przymrużone, wściekłe, ale nic nie powiedział, nie zmienił pozycji, nie przestał obejmować swojej kochanki i gładzić jej aksamitnej skóry brzegiem dłoni. Kiedy usłyszał jej głos, przekręcił twarz ku niej, wciągnął mocno jej zapach, po czym delikatnie przechylił jej brodę i spojrzał jej w oczy z oddaniem - Zrobisz co zechcesz, Bogini. - powiedział słodko i gładko po czym złożył na jej wargach mokry pocałunek.

Madame z przyjemnością przyjęła pocałunek i podniosła się powoli. Podeszła do fotela i spojrzała na drzwi. - John jest dla mnie bardzo ważny, wolałabym byś pohamował swoją agresję względem jego osoby. - Spojrzała na wciąż leżącego na ziemi wampira. - Tak samo Doris.

Mężczyzna wodził za nią wzrokiem z dumą i zadowoleniem. Sam podniósł się chwilę później, odgarnął do tyłu mokre włosy i otarł usta. Chwycił jeden ze szlafroków i zarzucił go na siebie, jednak nie zawiązał go, następnie podszedł do kobiety od tyłu złożył płytki pocałunek na jej obojczyku, po czym nałożył na jej ramiona materiał. - Oczywiście Najdroższa. - przytaknął spokojnie.

- Mówisz jedno, a twoje oczy zdają się mówić drugie, kochany. - Wampirzyca zawiązała szlafrok, czuła jak krew spływał z jej włosów na czysty materiał. - John i Doris są moimi ghulami. Moimi opiekunami za dnia. - Kobieta czuła jak stojący blisko za jej plecami mężczyzna kiwa głową. - Chodźmy.
 
Aiko jest offline