Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2016, 07:51   #17
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Bardag był zły, ale wiedział, że nie ma wyjścia i tylko pogoń konno da rezultaty. Pieszo by ich nie doścignęli. No może gdzieś na wysokości Norski przy dobrych wiatrach. Mieli raczej wszystko co było potrzeba. Nie sądził by o czymś zapomnieli, ale teraz pościg się liczył.

Po złożeniu raportu przez napotkanego strażnika Khazad odetchnął.
- No to może pieszo pójdziemy? Nie powinni nam już zwiać.- Krasnolud nie łudził się by ktoś zechciał poprzeć jego propozycję. Ludziska były zbyt leniwe by chodzić pieszo jeśli mają konie pod ręką.

Przejeżdżając przez rzekę Bardak klął we wszystkich znanych mu językach. W języku, który wszyscy rozumieli coś było o wodzie, żywiole, matce jakiejś. Do tego były frazesy w twardym języku Khazadów, także w uczonej mowie coś zasłyszeli. Nawet przekleństwa dało się wyłapać w śpiewnym języku długouchych co zdziwiło część kompani. Na szczęście mimo kilku chwil kiedy to prawie spadł w odmęty wody przejechał na drugi brzeg.

Wjechali w las i Bardag musiał skomentować miejsce gdzie parzą się wąskodupce itd. Jednak gdy zobaczył czarne dymy umilkł i przygotował broń. Nie zamierzał przyjmować ataku nieubezpieczony. Musieli zejść z koni co poprawiło humor Khazada.
- Wreszcie na własnych nogach. Już myślałem, że płatnerza będę szukał.- Skomentował ruszając w dalszą drogę już pieszo.

Wyjechali i podążali ku zadymionym domostwom. Rozległ się ten upiorny pisk. Bardag tylko mruknął i sprawdził czy broń jest na miejscu i czy kusza nie przyblokowana nie jest.
- Chyba niebawem się dowiemy kto tak pięknie śpiewa- Zwrócił się do idącego obok Hansa, wielkiej postury sługi Sigmara. Nie przeszli nawet dobrych kilku metrów gdy ten przeklęty ogar łowcy wyczuł coś. Ruszyli i zobaczyli kobietę z niemowlakiem.
- Co to do cholery. Skąd ona tu się znalazła?- Zapytał ni to do reszty czy do siebie. Przyczepił konia do pniaka i z kuszą podszedł do kobiety. Łowca próbował do niej zagadać, ale bez skutecznie. Opancerzony przedstawiciel starszej rasy podszedł i kucnął przed dziewką i dłonią podniósł jej głowę by spojrzała w jego oczy.
- Kim jesteś dziecko? Uspokój się już jesteś bezpieczna.- Zadał najłagodniej pytanie jak mógł. Był cały czas przygotowany na nieoczekiwany zwrot akcji. Na atak chociażby niby tej dziewczyny. Ludzie w panice i strachu wszystko mogli uczynić.
 
Hakon jest offline