Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2016, 00:47   #12
Corrick
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Grudzień 1943, Karkonosze, kolejna noc w Wielkich Niemczech
Karl otworzył oko i odruchowo zacisnął palec na spuście pistoletu. Szczęśliwie, Aghata wyciągnęła naboje gdy spał, inaczej stracił by coś więcej niż oko i akurat tej dolnej części na pewno by mu brakowało nawet bardziej… Mężczyzna zwlekł się z łóżka, i w pomiętym mundurze przeszedł do drugiego pokoju.
Rainhart zastał ghulicę chodzącą nerwowo od ściany do ściany.
- Wreszcie szefie! - odetchnęła Aghata. Kobieta ciężko zniosła wydarzenia ostatniej nocy, gdy ranny Sonderführer powrócił jako jedyny ocalały z grupy ekspedycyjnej. Dodatkowo Aghata miała doła, z powodu śmierci towarzyszy, z którymi spędziła tyle lat. Jej głowa musiała pracować na pełnych obrotach by zachować w takiej sytuacji tajemnicę wampiryzmu swojego Sonderführera.

Do drzwi ktoś intensywnie pukał. Aghata poprawiła kołnierzyk
- To ludzie Oettingena, musi szef iść natychmiast.

***

Gabinet Hauptsturmführera Wolfganga Oettingena 16:23



Karl stał na baczność już niemal dwadzieścia minut, na przeciwko niego Hauptsturmführer Wolfgang Oettingen mieszał herbatę, którą przed chwilą przyniósł mu adiutant.
- Reinhardt, powiedzcie mi jeszcze raz, co my tu mamy.
- Herr Hauptsturmführer, zostaliśmy napadnięci. Przez dziwne potwory - nazwijmy je roboczo Krwiopijcami. Zamieniają oni ludzi, poprzez kontrolę ich umysłów. To prastary kult, zapoczątkowany przez Majów, wielbiący ich rytuały i praktykujący je. Wierzą oni, że spuszczając krew z człowieka i spożywając ją, przedłużają swoje istnienie. A, jak już wspominałem, Herr Hauptsturmführer, zostaliśmy napadnięci przez członków tego właśnie kultu. Kilku z nich miało mundury naszych żołnierzy. -
Karl roztarł skronie i zaczął spacerować po pomieszczeniu. - Przypuszczam, że mieli wśród nas swoich ludzi. Kto wie, może dalej mają? - zapytał, po czym kontynuował. - Zabili kierowcę, zaczęli strzelać. Tylko dzięki zaradności Rottenführera, który z niewiadomych przyczyn wiedział, jak walczyć z tymi “Krwiopijcami”, udało mi się przetrwać, Herr Hauptsturmführer. Jeden z nich dźgnął mnie nożem w oko, Herr Oettingen, umiecie to sobie wyobrazić?!
Oettingen wyciągnął łyżeczkę, odłożył ją na spodek i uniósł szklankę do ust.
- Reinhardt, z tobą, moja wyobraźnia nigdy nie narzeka. Odpuść mi Majów, chcę wiedzieć jak tą sprawę rozwiązać.
- Jawohl! -
Sonderführer zasalutował. - Herr Hauptsturmführer, proponuję poszukiwania w czasie dnia. Te… mutanty żerują nocą. Trzeba je wytępić w dzień, a najskuteczniejszy sposób to ogień. Najlepiej by było podpalić las, ale to zdradziłoby naszą pozycję… - podrapał się po brodzie. - A może przygotuję specjalną broń dla żołnierzy, Herr Hauptsturmführer? Taki Flammenwerfer?
Hauptsturmführer pokręcił głową.
- Problem polega w tym Reinhardt, że nie ma cię w sztabie. Mimo olbrzymich nakładów i setek tysięcy semickich i słowiańskich królików doświadczalnych prace nad klonowaniem wciąż są w bardzo wczesnej fazie. A bez twoich klonów na każdym szczeblu dowództwa, niestety “wyobraźnia” będzie szwankować. Nie mam zamiaru tłumaczyć się z pożarów lasu Reinhardt. Ale owszem, jakieś dzienne zajęcia w terenie dobrze by ci zrobiły.
- Jaaa?
- zdziwił się Karl. - Ale… Herr Hauptsturmführer, słońce mi szkodzi… Mam to, jak to mówią lekarze, uczulenie. Dla...dlatego pracuję nocą. - Reinhardt zaczął się jąkać.
Oettingen siorbnął i pomlaskał.
- Bez dyskusji Reinhardt, to był w końcu twój pomysł z tym szukaniem za dnia, musicie zrozumieć jak ważne jest dla morale by dowódcy dawali dobry przykład.
Karl wyprostował się, stuknął obcasami i rzekł.
- Herr Hauptsturmführer, ośmielę się nie zgodzić. Przydzielony jestem do korpusu naukowego, formalnie nie mam więc rangi oficera. Nie jestem żołnierzem od długiego czasu, nie potrafię nawet porządnie strzelać… - jego głos się załamywał na samą myśl o spotkaniu ze słońcem.
Oettingen uderzył dłonią o stół powodując radosne brzęczenie filiżanki.
- Zamknijcie się do cholery! To nie tak hodujemy w SS nadludzi! - uspokoił się nieco i poprawił kołnierzyk. - I nie jesteście na bierząco. - Mężczyzna wstał powoli z krzesła i podszedł no Karla. - Za okazane męstwo zostaliście podniesieni do rangi Sturmführera - Oettingen przypiął mężczyźnie nowe oznaczenia.
- Gratulacje Reinhardt, Hail Hitler! - zasalutował Hauptsturmführer.
Nowo mianowany Sturmführer odsalutował Oettingenowi, uwalniając swoje wampiryczne moce, by nieco ostudzić zapał Hauptsturmführera.
- Herr Hauptsturmführer, czy ta nominacja jest konieczna? Jestem tylko laborantem, nie znam się na wojaczce, a na machinach… Tam sprawdzam się najlepiej i tam mogę się najlepiej przysłużyć naszej sprawie. Hail Hitler! - wykrzyknął, salutując.
Oerringen podrapał się po brodzie obserwując swojego nowego podporucznika.
- Hmm… no jesteście trochę mizerni, mimo pięciu aryjskich pokoleń ciągle tacy jacyś, eh… Reinhardt, uratowałem wam tym awansem dupę przed frontem wschodnim, ale dać wam oddział… jeszcze byście mi w grudniu grzyby znaleźli. Dobra, siedźcie lepiej w tej swojej norze, przygotujcie tylko te “Wunderwaffe”.
Reinhardt zasalutował z większą energią niż kiedykolwiek wcześniej. Ktoś, kto go znał, mógłby uwierzyć, że Malkav zaczął wierzyć w sprawę, za którą walczyła III rzesza…
- Jawohl, Herr Hauptsturmführer! Już się biorę za robotę. Hail Hitler! - wykrzyknął, czekając na znak, że może odejść.
Hauptsturmführer machnął ręką.
- Ta sio sio… - i kiedy Karl już zabierał się do wyjścia Oettingowi coś się przypomniało. - Aa! i Reinhardt. Jak mi pierdolicie załogę to pierdolcie tak, żeby młode wojsko nie widziało, zrozumiano? Odmaszerować.
- Jawohl, Herr Hauptsturmführer! - wykrzyknął Karl już prawie zza drzwi, przeszczęśliwy, że udało mu się uciec od Słoneczka
Swoją drogą, w drodze do bazy mógł porozmyślać nad znaczeniem zwrotu, którego użył w stosunku do Emmy, nim zginęła… “Słońce ty moje!” Reinhardt znalazł pewną analogię pomiędzy rudowłosą telegrafistką i tą piekielną kulą na niebie. Obydwie prawie kosztowały go nie-życie w ostatecznym rozrachunku. Zaśmiał się pod nosem do siebie i wrócił prędko do laboratorium. Już miał wchodzić do niego, gdy pomyślał o Agathcie… i pobiegł pochwalić się awansem swojej kochance.
- Agatho! - zawołał, wchodząc do kwater. - Jesteś tutaj?
Kobiety nie było w jego kwaterze, może była u siebie... Postanowił więc sprawdzić jej pokój. Zatrzymał się pod drzwiami i zapukał. Zza drzwi słychać było jakieś odgłosy, swiadczące o pośpiesznym poruszaniu się wśród elementów umeblowania.
- M.. moment! - Karl usłyszał głos Aghaty. Reinhardt odchrząknął i rzucił:
- Agatho, tutaj podporucznik Reinhardt.
Jeszcze trochę hałasu po czym drzwi uchyliły się i Karlowi ukazała się rozczochrana Aghata ubrana w pomiętą, niedopiętą koszulę. Jej twarz wyrażała zdziwienie i zdenerwowanie jednocześnie.
- Agatho, moja kochana… - spojrzał na nią. - Coś się stało? Przeszkadzam ci w czymś? - zapytał troskliwie.
- Eeee… to znaczy, nie! Jasne że nie! Wszystko jest super, no i … ta, alles gut - kobieta zarumieniła się wciąż jedynie uchylając drzwi.
Malkav zmarszczył brwi, niepewny tego, co tam się wyrabia. Nie bardzo chciał szpiegować, ale… wampirze moce jakby same wyskoczyły z niego, frunąc przez drzwi, by powiedzieć, czy wewnątrz znajduje się inny człowiek. W pomieszczeniu definitywnie znajdował się poza Aghatą jakiś świecący czerwoną poświatą osobnik.
Karl spojrzał na Agathę zniesmaczony. Nie chciał rozpętywać tutaj burdy, by nie zdradzić się ze swoją nadludzką wytrzymałością. “ONA JEST MOJA!” - krzyczał głosik w jego głowie. Ale ten młodzieniec pewnie świetnie nada się na jej pierwszy posiłek… Zatarł ręce niczym małe dziecko i rzekł:
- Przyjdź do laboratorium za godzinę, dobrze? - odwrócił się na pięcie. Oko odpłynęło mu do środka, chcąc osłabić kobiety. - A, i zabierz ze sobą przyjaciela. - rzucił na odchodne.
 
Corrick jest offline