Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2016, 13:25   #11
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2tN875A3Bj8[/MEDIA]

Topeka, miejscowość na skraju gór, skąd do gorącej, rozciągającej się w nieskończoność pustyni był rzut monetą. Miejsce zapomniane przez czas, ludzi i Boga. Słońce tego dnia paliło wręcz, a pot spływał po czołach jeźdźców zbliżających się do tej dziury, Sępy latały wysoko nad ich głowami, jakby czekały tylko na moment kiedy mogą rzucić się na bezbronną ofiarę.

Jeźdźców było pięciu. Syn El-Gringo, który jak zwykle jechał tuż za swoim “ojcem”, a obok niego El-Muerte. Dwóch pomocników Jackson i Tenessy jechali na końcu zamykając pochód. Cała piątka miała spotkać się z niejakim Panem Jonesem. Miał on dla nich pewną szkatułkę, w której miał znajdować się sporych rozmiarów kryształ. Wynagrodzenie za pewien kontrakt. Sama robota była łatwa, bowiem pewnemu ranczerowi trzeba było wyjaśnić, że warto przyjąć ofertę sprzedaży swojego bydła. Kula w kolano skutecznie przekonuje.


Syn El-Gringo wyjął cygaro, które podpalił w momencie gdy tylko wjechali pomiędzy walące się domy. Stare, zniszczone i spróchniałe deski wyglądały jakby miały zaraz się zawalić, grzebiąc w środku tych śmiałków, którzy w swojej głupocie uczynili z nich swój dom. Cisza. Dziwna cisza w mieście zastała całą piątkę, i już wtedy rewolwerowiec miał przeczucie. Taki cichy głos dobywający się z jego podświadomości, krzyczący że coś tu jest nie tak. Dłoń jednak pozostała w bezruchu, nie kierując się ku rewolwerom. Ta zawszona dziura nie mogła budzić większych obaw, więc może to uśpiło czujność.

Na środku drogi stał stół, a przy nim siedział mężczyzna, który popijał sobie lemoniadę. Był elegancko ubrany, a na głowie miał czarny cylinder. Na widok nadjeżdżających mężczyzn nawet nie mrugnął okiem ani nawet nie wstał. Czekał spokojnie. Na stole stała zamknięta, mosiężna szkatuła. Nasz łup. Elegancik spoglądał na nas z tryumfem na twarzy. Początkowo odebraliśmy to jako zadowolenie z wykonania zadania, ale niespełna minutę później prawda wyszła na jaw.


El-Gringo zszedł jako pierwszy, a ja z El-Muerte czekaliśmy na swoich wierzchowcach. Mieliśmy pilnować jego pleców, jak to zawsze robiliśmy. Pan Jones wstał powoli i ruszył ku naszemu przywódcy. Stanęli twarzą w twarz, a to był dość niespodziewany widok. Mało kto umiał wytrzymać spojrzenie El- Gringo. To nie był pierwszy lepszy bandyta, ale jeden z najbardziej poszukiwanych i bezlitosnych ludzi, jacy stąpali po tym padole. Owa dwójka zaczęła rozmawiać. Ciało ojca stężało w pewnym momencie, choć jego rozmówca wydawał się być totalnie rozluźniony. A potem wszystko się posypało.

Kule zaczęły tańczyć i świszczeć dookoła. Z okien posypały się kawałki szkieł i między framugami wyłoniły się karabiny, które po chwili zadudniły. Elegancik wyciągnął ukrytą broń z rękawa i nim El-Gringo zdołał coś zrobić pierwsza kula przeszyła go na wylot.

Ahab wyciągnął w mgnieniu oka swoje rewolwery ale nim te zdołały wypalić, pierwszy zrobił to El-Muerte, tyle że celem był syn El-Gringo. Pierwsze trzy kule minęły cel, ale kolejna trafiła mnie w ramię. Piąta kula wystrzelona na końcu ugodziła rewolwerowca w bark. Diana instynktownie puściła się galopem, chcąc wyprowadzić swego Pana z dala od świszczących pocisków. Karabiny posyłające pociski z okien rozprawiły się z Jacksonem i tym drugim. El-Gringo leżał na ziemi w kałuży krwi, widząc jak zbliża się do niego El-Muerte i elegancik. Huk rewolwerów oznajmił że oto nadszedł krew życia sławnego bandyty.

Strzelcy nie przestawali strzelać do Ahaba, i kolejne dwie kule sięgnęły celu. Oba pociski ugodziły uciekiniera w plecy, tak że ten osunął się na grzbiecie swego wierzchowca.

Co jedyny ocalały czuł, nie którzy mogą być ciekawi? Gniew i zaskoczenie przede wszystkim. Był w tej grupie od małego, i dopiero po raz pierwszy ktoś zdradził ich. El-Muerte. Śmieć, którego pewnego dnia dorwie i wyrwie mu bijące serce z piersi. Pierdolony skurwiel.

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline