- Udało ci się zbiec, lub pozwolono ci zbiec.
- Albert podejrzliwie spojrzał na żołnierza a potem na Waldemara ciekaw jego reakcji. - W jaki sposób udało ci się uciec? Informacja o błędach naszych wrogów może być wykorzystana przeciw nim.- Pośpieszył się z uspokojeniem biednego żołnierza.
- Sześciu przeciw dwóm dziesiątkom. Co to dla nas? - Mag zapytał z przekąsem.
Pakując skromny dobytek na konia nie mógł nie dostrzec problemu krasnoluda.
- Czy chcesz czy nie chcesz. Jazda konno nas nie ominie. Poradzimy sobie, walczyliśmy z demonami to nie przestraszymy się konia.
Mimo swojej wyraźniej niechęci, sprawnie wskoczył w siodło, to że umiał jeździć konno nie zmieniało faktu, że nie przepadał za tym.
- Pociesz się, konno szybciej ich dopadniemy, więc szybciej wykonamy zadanie. - Powiedział zdeterminowany.
Wbrew zapewnieniom ludzi północny brzeg był takim jak go zapamiętał uciekając, nie, wycofując się na południe. Trakt był normalny, las był normalny nie było widać wojny i demonicznej obecności. Albert złapał swój magiczny medalion, był delikatnie ciepły jak od samego początku całej Burzy. Dopiero znajdujące się dalej miasteczko pewnie wyglądało strasznie.
- Mgła jest naturalna. - Oświadczył schodząc z konia i idąc za resztą.
Gdy pies postanowił się wyrwać nie było wiele wyboru, kapłan i krasnolud ruszyli, łowca pewnie też ruszy za swoim zwierzakiem.
- Jeszcze nas ten zwierzak wpakuje w kłopoty. - Bez gniewu ale z nutą irytacji wypowiedział udając się za psem.
Widząc kobietę z dzieckiem mimo tego, że ludzkim odruchem byłoby pomóc, Albert przyległ do drzewa.
- To może być pułapka, przynęta. - Powiedział bez efektu i złapał medalion ciekawy czy rozgrzeje się od obecności magii, druga ręka powędrowała do jednego z magicznych komponentów a oczy próbowały w okolicy wypatrzyć ukrytego zagrożenia. Choć ogólnie przeklinał powolny zanik emocji w takich chwilach był za to wdzięczny, że może czuć mniej.
P { margin-bottom: 0.21cm; }