Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2016, 10:46   #14
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację

Piekło. Czy istnieje coś takiego? A może to wymysł księży, by słabi, naiwni ludzie służyli i słuchali tej bezsensownej paplaniny. Całe moje życie to pasmo przemocy. Alkohol. Kobiety. Wiele kobiet. Nie wiem czym jest dobro, bowiem zło było moją ścieżką.. Spojrzałem w dół i ujrzałem setkę rąk, które wyciągały ku mnie swoje upiorne palce. Wychodziły one z morza lawy. Gorącej i bulgoczącej. Kipiała ona i unosiła się do góry, tak że mogłem poczuć jej żar. Stałem i tak i czekałem, po raz pierwszy w życiu bojąc się. Nie bólu czy śmierci ale tego co mnie czeka. Wieczność nie przerwanych tortur i to nie ciała, ale i duszy.

Ahab stał przypatrując się temu co go czeka, gdy nagle usłyszał głos za swoimi plecami. Chłodny i lodowaty. Wyzbyty emocji, na którego dźwięk, ciarki przechodziły po całym ciele.
- Ahab Coogan. Wczoraj był tutaj Twój ojciec. El-Gringo. Prawie mu się udało. Prawie.
Siwowłosy rzucił przed siebie dwa colty. Wyglądały dziwnie znajomo.
-A więc to koniec? - zapytał ranny.
- O nie…I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego - zagrzmiał jego głos tak mocno że aż ziemia się zatrzęsła - Krew i śmierć podążała za Tobą. Śmierć wielu dziesiątek niewinnych masz na swym sumieniu. Twoje miejsce jest tam na dole. Przez wieczność Ci, których zabiłeś, będą wymierzać Ci karę. Demony będą karmić się Twoim ciałem i dręczyć duszę, do momentu gdy ostatni człowiek na ziemi nie zemrze. Śmierć Cię dopadła, a ja jestem Twoim sędzią. Weź broń z ziemi, i stań do walki z kimś równym sobie.

Rewolwerowiec spojrzał na broń i podniósł ją z ziemi. Zważył leniwym ruchem, jakby chciał zyskać tylko na czasie. Była w nim tylko jedna kula. To musiało wystarczyć. Jedna szansa, którą albo wykorzysta albo nie. Życie lub śmierć. Prosty wybór. Istota która stała przed nim miała być tylko mitem, legendą którą straszyło się małe dzieci. Bezimienny, tak go nazywali. Każdy rewolwerowiec stawał przed nim w swoim ostatnim dniu. Chodząca śmierć, która była szybka jak nikt z żywych nie miał prawa być. W oczach jego widniała tylko pustka i obietnica zagłady oraz kary, którą miała nadejść. Stał tak na przeciwko Ahaba, nieruchomy niczym głaz i czekał. Na wyschniętej twarzy nie malowała się żadna emocja. Usta nawet nie drgnęły. Podobno nikt go nigdy nie pokonał, lecz ten któremu się uda, dostanie jedno życzenie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=AFa1-kciCb4[/MEDIA]

Stali tak na przeciwko siebie. Spoglądając sobie w oczy. Każdy z nich pewien swoich umiejętności. Ahab znał siebie. Swoje zalety i wady. Wiedział że jest szybki. Cholernie szybki. Wiedział też że tylko chłodny umysł da mu jakąkolwiek szansę na wygraną. Czas mijał powoli i żaden z nich nie kwapił się by wykonać jakikolwiek ruch. Z każdą chwilą Ahab zdobywał coraz większą pewność siebie, lecz nie mógł za cholerę przejrzeć Bezimiennnego. Wiatr wiał powoli, delikatnie unosząc piasek do góry. Spojrzenia utkwiły w jednym punkcie. W oczach przeciwnika. Wdech. Wydech. Spokojny i jednomiarowy. A potem się stało.
Dłonie wystrzeliły do dołu sięgając po kolby rewolwerów. Stało się to tak szybko że, normalne ludzkie oko, ledwo by ten ruch zarejestrowało. Lufy broni powędrowały do góry, jakby wcale nic nie ważyły. Wystrzał. Huk, który rozniósł się echem. Obaj mężczyźni stali. Żaden z nich nie został draśnięty. Obaj patrzyli z niedowierzaniem na to co się wydarzyło. Kule leżały na ziemi wbite w siebie. Śmierć się zaśmiała ponownie.
- Przeżyłeś. Jako jeden z nielicznych - śmiech towarzyszył wypowiadanym słowom
- Co teraz? - zapytałem, jakby nie rozumiejąc co mnie czeka
-Teraz? Są dwie drogi. Na dół albo z powrotem


Wildstar. Ahab westchnął. Arya odepchnęła go, ale to nic. Nie miało to wpływu. Byli złączeni. Los. Z nim nie da się wygrać. Cygaro wpadło między zęby rewolwerowca, i gęsty dym zasłonił część jego twarzy.

Padło pytanie. Rewolwerowiec spojrzał na towarzyszkę.
-Nie, ale mam nadzieję że mają tam wygodne łóżko i jakieś jedzenie. W brzuchu zaczyna mi burczeć - odparł i dał znak, że czas ruszyć.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 21-09-2016 o 11:27.
valtharys jest offline