Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2016, 19:47   #22
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Kaznodzieje bardzo często lubili w swoich kazaniach przywoływać postacie, które pomimo tego, iż przez lata swego życia charakteryzowały się jakąś, niemiłą zdaniem danego kapłana cechą, to na skutek boskiej interwencji w pewnym momencie odmieniali w pełni swe zachowanie i czy to ze względu na odnalezioną w sobie wiarę, czy też na boski przymus, stawali się zupełnie innymi ludźmi. Haug nie wiedział, czy Kaspar Götz doświadczył niebiańskiej wizji, miał jednak pewność, że taka wychwalana przez duchownych odmiana duszy nie zawsze była tak dobra, na jaką ją kreowano. Ich dowódca był tego doskonałym przykładem. Gdybyby pozostał tym, za kogo miała go kadra dowódcza, a więc osobą olewającą rozkazy, zrobiłby to, co każdy rozsądny człowiek w tej chwili, czyli posłuchał kaprala, Storma oraz Myszy i zorientował się, skąd się tu wzięła mała. Miałby w dupie rozkazy i związał dziewczynkę dla pewności. Nawet dla własnego bezpieczeństwa. Baumann miał teorię, że Götz zwyczajnie na stare lata do reszty zestrachał się kolejnych konsekwencji ze strony wyżej postawionych oficerów.

Może się mylił, a jego przełożony po prostu bardziej bał się zmarzniętej dupy o upiórów oraz zmór nawiedzających stirlandzkie lasy. W sumie to nie miało znaczenia, bo jak dla niego, to wszyscy jeszcze tego pożałują. “Kto sypia ze szczurami, ten urodzi niziołka”, mówiło się w Stirlandzie. Jeśli będziesz trzymał się złego towarzystwa, spotka cię nieszczęście. Zdecydowanie nie chciał, żeby spotkało go nieszczęście, ale na to się zanosiło, patrząc na pomysły Kaspara.

Zacisnąwszy mocno uda na końskim grzbiecie, wcisnąwszy się głęboko w siodło, jechali przez zasypany śniegiem las i choćby się uparł, nie potrafił wyrzucić z głowy obaw i wątpliwości. Na wszelki wypadek, starał się trzymać jak najdalej od Alexy, czy też może raczej tajemniczej osóbki jadącej z nią na jednym wierzchowcu. Może był tylko przesądnym, prostym człowiekiem, ale czy to w armii, czy poza nią, widział na tyle dużo dziwnych rzeczy, żeby wiedzieć, że podejmowanie nadmiernego ryzyka mu się nie opłaci. Robił się coraz zimniej, a choć wizja schronienia się przy kominku wydawała się kuszącą, wciąż nie mógł wybaczyć zwierzchnikowi, że nie zbadali nawet i pobieżnie okolic miejsca, w którym spotkali piegowatą dzierlatkę. Nawet widok dachów Fichtendorf nie sprawił mu ulgi.



Przejeżdżali pomiędzy zabudowaniami osady i Haug kątem oka spróbował przyjrzeć się fasadom domostw. Wyglądały one jednako pocieszająco, jak i niepokojąco. Drzwi i okna przygotowane jaw oczekiwaniu na bandycką rejzę, najazd bandy zwierzoludzi, obce wojska. Biorąc pod uwagę całe swoje doświadczenie, zrzuciłby to na doświadczenia miejscowej ludności z watahami wilków, ale jego wzrok przykuło coś innego. Pęta ziół, girlandy z czosnku. To nie były środki przeciw wspomnianym zwierzętom. To było coś innego. Może zwykła przezorność. A może powinni spierdalać z okolicy tak szybko, jak to będzie możliwe. Zdawało mu się, że ktoś ich obserwował. Z refleksji wyrwał go Gaspard.
- Tutaj dzieją się w chuj dziwne rzeczy - odrzekł fachowo. - A moim zdaniem, to ta mała dziwka jest jedną z takich rzeczy.

Kierowany przez resztę grupy i podmuchy zimnego, hulającego pomiędzy budynkami, zajechał w końcu pod karczmę. Odetchnął. Miał jedynie nadzieję, że da radę trzymać z dala od tego przeklętego dziecka. Wprowadziwszy konia do prowizorycznej stajni, zaczął pieczołowicie otrzepywać ubranie z grubej, umocowanej lodem do płaszcza, warstwy śniegu. Miał nadzieję, że na tym pograniczu cywilizacji mieli przynajmniej zwyczaj palić w kominkach, ba, że w ich zamyśle architektonicznym coś takiego jak kominek istniało. Rytmicznymi kopniakami w ścianę stodoły skuł lód z cholew butów do wnętrza gospody.

Sala była spora, ale ludzi było niewielu. Ani go to nie martwiło, ani nie dziwiło. Miejscowość mała, a przy takiej paskudnej pogodzie i dość późną porą czymś normalnym było, że każdy normalny mężczyzna został w obejściu z rodziną, albo zaprosił przyjaciół do siebie. To był kiepski wieczór na popijawę w knajpie. Musiał przyznać, że za nic miał sobie mowę powitalną, więc zdjąwszy z siebie wierzchnie okrycie i wyłapawszy kątem ucha informacje na temat ewentualnego posiłku, sztywnym od podróży krokiem ruszył ogrzać się przy dużym kominku.

Z lubością zawisnął nad tańczącym po polanach płomieniem. Przez chwilę zapomniał o mrozie nocy, tajemniczych dzieciakach i kłótni za swoimi plecami. Uśmiechnął się. Niestety, jego spokój nie trwał długo i zanim się obejrzał, tuż obok pojawiła się ta cholerna dziewka. Rozgoryczony ruszył do pozostałych.
- Mleko i piwo, wszystko ciepłe. - Picie ciepłego piwa bezproblematycznie klasyfikowało go jako rodowitego Stirlandczyka. - Dziczyzna z kaszą. Te jaja też możesz dać. - Miał szczerą nadzieję, że obserwując dziewczynkę i słuchając starucha dowie się czegoś pożytecznego.
 
Fyrskar jest offline