Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2016, 20:48   #15
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
635 Park Avenue


Z Johnem spotkała się w swoim gabinecie. Siedział na fotelu popijając kawę. Jej ciało wciąż lekko drżało po igraszkach z Dragoszem. Ghul odwrócił się i wrócił do swojej lektury. Powoli podeszła do telefonu by w końcu zadzwonić do Brodericka.

- Faleni chce nas okraść, zaproponował 65% wartości.

Wampirzyca zamarła z ręką na słuchawce, po chwili odwróciła się do Johna. - Czy to jakiś żart?

- Niestety nie.

- Więc zatrzymaj transakcję. Jutro pogadam z Georgem. - Powoli przesuwała paznokciem po telefonie.

- A co z magazynami, na dniach powinna przyjść dostawa.

- Przenosimy wszystko do fabryki Dragosza. Jutro omówimy, który magazyn nam udostępni i tak chciałam zabrać towar z “domu”.

- Jasne. - Na chwilę zapadła niezręczna cisza. - Doris przyleciała do burdelu jakbyś ją czymś poszczuła. Coś się stało?

- Dragosz z niej pija i najwyraźniej uznała, że opieka nad nim jest ważniejsza od powierzonych jej zadań.

Ghul przez chwilę jakby przyswajał informacje. - To by tłumaczyło czemu tak cieszy się na jego widok. Jutro zadbam o transport towaru. - Ghul podniósł się z fotela, biorąc pustą filiżankę. - Co z zabezpieczeniem “domu”.

- Poprosiłam Dragosza by czuwał nad nim w nocy. Jutro pojawię się tam osobiście, przydzieliłbyś mu jakiś nadzór?

- Oczywiście.

- Niech Doris wypyta dziewczyny czy mają koleżanki na ulicy. Chcę roztoczyć opiekę nad kilkoma.

- Wabiki?

Madame zbyła tą uwagę. - Potrzebuję ochroniarza, któremu ufasz.

- Tracisz Doris, więc bierzesz kolejnego ghula?- Madame obejrzała się w jego stronę. Jej twarz była bez wyrazu, jednak czuła gniew i ghul też to wyczuł. Skłonił się nisko. - Wybacz Pani.

- Za długi łańcuch Wam dałam. Skoro nie jestem w stanie kontrolować swoich ghuli nie dziwo, że moje childe robi to co chce.

- Nie sugerowałem..

- Milcz. Zajmij się tym co poleciłam, porozmawiamy jutro.

- Oczywiście. - John wycofał się, a Madame wybrała numer Brodericka. Powinien mieć nocny dyżur.. jak zwykle.


Przebudzając się madame zaskoczyło ciepło łóżka. John leżał obok delikatnie ją obejmując. Chwyciła leżący przy łóżku jedwabny szlafrok i wyszła z sypialni. Nieświadomie skierowała swoje kroki w stronę pokoju swego childe. Drzwi były uchylone ale wampir wciąż leżał martwy na łóżku. Madame miała tak bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony była dumna. Dragosz reprezentował sobą wszystko co powinien mieć Ventrue, siłę charakteru, dumę, władzę. Z drugiej jednak strony nie był tym kogo potrzebowała. Widząc jak powraca wycofała się. Gdy wróciła do sypialni John siedział już w połowie ubrany na łóżku.

-Wybacz Belle.

- Wybaczam. Przemieniłam cię jako swego nauczyciela. Oto skutki.

- Dogadałem z ghulem Dragosza transport. Troje childe przekazało mu co i jak. - Madame przytaknęła głową. - Niestety jeden z europejczyków twego synka obił ochroniarza, którego przydzieliłem.

- Co on robił w dzień?

- Był nadgorliwy.

Wampirzyca podeszła do okna i odpaliła papieros.

-Pogadałem z Doris, zajmie się dzisiaj załatwieniem dziewczyn, myślę że mam też kogoś kto mógłby się zainteresować.- Madame w ciszy obserwowała ulicę za oknem. John chwilę czekał na jej reakcję ale widząc że jej nie otrzyma kontynuował. - Czy przygotować auto?

- Przespaceruję się.

- Pani!- Ghul poderwal się zdenerwowany. Chciał coś dodać, ale uznał, że woli nie irytować znów swojej Pani.

- Przyjedź po mnie za trzy godziny, będę w Central Park Casino. - Madame założyła koszulę i spodnie po czym wyjęła z szafy płaszcz, którego John nie widział od czasów Chicago. Wzięła go pod ramię i nałożyła buty na wyjątkowo niskim obcasie. Z uśmiechem podeszła do ghula i położyła mu rękę na ramieniu. - Nie martw się ile w tym mieście jest stworzeń niebezpieczniejszych ode mnie.

John zamarł, a ona na spokojnie opuściła pokój. Po drodze minęła Dragosza, ale nie odezwała się do niego słowem. Narzuciła płaszcz w korytarzu i z uśmiechem opuściła apartament.

Odźwierny patrzył na nią zszokowany, gdy spokojnie ruszyła chodnikiem. W mieście były już lekkie przymrozki, liczne pary przemieszczały się ulicami szukając lokali, w których mogłyby spędzić wieczór. Czuła na sobie wzrok wszystkich, już odzwyczaiła się od tego. W kręgach, w których się ostatnio obracała wszyscy już ją znali. To było takie… przyjemne.

Central Park Casino

Ochroniarz pod kasynem patrzył na nią jak na ducha przez chwilę nie wiedząc jak zareagować. - Witam Panią. Pan Defeo jest w lokalu.

- Cieszę się. - Weszła do rozgrzanego emocjami lokalu i zsunęła kaptur. Czuła jak twarze odwracają się w jej stronę. W sumie, kiedy ostatnio wchodziła inaczej niż od zaplecza? Szybko odnalazła wpatrzonego w nią Falleniego. Uśmiechnęła się pokazując zęby. Mężczyzna podbiegł szybko.

- Pani Parker, jaka…. niespodzianka.

- Ile kurtuazji Falleni. - Pogarda w jej głosie szybko usadziła ghula. Skłonił się nisko, a ona ruszyła w dobrze sobie znanym kierunku. Sprawnie przeszła do podziemnej części kasyna, gdzie zastała Defeo nadzorującego jedną z gier. Malkav miał niesamowicie dużo frajdy. Ciekawe czy znów urozmaicił komuś rozrywkę demencją. Na jej widok oderwał się i podszedł.

- Kogoż to moje oczy widzą!

- Kogo Panie Defeo?

Malkav podał jej rękę i wspólnie ruszyli przez salę w stronę jego gabinetu. - Zagrasz?

- Partyjkę.

- Panowie będą zachwyceni. - W gabinecie wampira siedziała Ruth, ale widząc ich szybko opuściła pomieszczenie. - Aż tak cię zirytowała ta cena?

- Jakoś nie widzę na twojej twarzy zaskoczenia.

- Belle wiesz, że cię lubię. - Wampir podszedł do biurka i od niechcenia spojrzal na jeden z leżących na nim dokumentów.

- To powiedz nie, a nie pozwalasz by twój ghul mnie obrażał.

Malkav rozsiadł się wygodnie w fotelu. Uważnie obejrzał sobie kobietę, ale Madame wiedziała, że jego głowa robi teraz zupełnie coś innego. Po chwili wyszczerzył się pokazując kły. - Puk puk.

- Kto tam?

- Nabywca.

- Nabywca czy złodziej? - Spojrzał na nią zaskoczony. Madame odpaliła papieros i rozejrzała się po jego gabinecie. Był nienaturalnie uporządkowany, jak zwykle. - Nie sprzedam ci towaru za tą cenę.

- A za ile?

- Dorzuć drugie tyle.

Gwizdnął i zaczął przekładać rzeczy na biurku. Wampirzyca czuła, że powoli wraca szef kasyna. - Co zrobisz z tym towarem?

- Wypiję.

Spojrzał na nią po czym wybuchł śmiechem. Głośnym, nerwowym. Gdy się uspokoił. - Kupię pół, a teraz chodźmy zagrać.

John przyjechał po Madame o umówionej porze. Zaczekała na niego rozmawiając z Ruth na tyłach lokalu. Rozmawiały o popularnych lokalach na terenie Manhattanu. Widząc podejżdżający samochód pożegnała się z Malkiavianką i spokojnie wsiadła do auta.

- I jak poszło?

- Dobrze, wygrałam partyjkę. - Przez chwilę wampirzyca wyglądała przez okno. - Kupi połowę tego co proponowaliśmy ale po normalnej cenie.

- Hm…

- Co sądzisz o Cotton Clubie?

John uśmiechnął się. - Pamiętasz jak wspominałem o tym, że Betty Grable, szuka kogoś do współpracy?

- Owszem.

- Jest właścicielką Cotton Clubu.

Wampirzyca wyjrzała poirytowana przez okno. - Kiedy straciłam wyczucie?

- Obstawiałbym, że w okolicach naszej przeprowadzki do Nowego Yorku. - Madame poczuła jak ta uwaga kopie ja w plecy. Ale miał rację. Z irytacją postukała paznokciem. - To chyba jedyna korzyść z twego childe, którą dostrzegam.

Wampirzyca spojrzała na niego zaskoczona. Z uśmiechem patrzył na trasę przed nimi. - Jak mam to rozumieć?

- Zaczynasz zauważać w jaką apatię popadłaś. - Po chwili namysłu dodał juz poważniej. - Pani Brezing.

- Daruj sobie. - Jej humor już się popsuł.

- Może nastrój poprawi Ci Pani fakt, że odebrałem od Brodericka zdjęcia i filmy.

- Najchętniej w ogóle nie zajmowałabym się tą sprawą Johny.

57 West 58th Street


Mężczyzna zaparkował przy West 58th street. Madame jak zwykle zaczekała w aucie aż otworzy jej drzwi. Była o krok do tyłu, czuła, że cały świat biegnie, a jej ledwo udaje się pochwycić rąbek jego płaszcza. Niesamowicie ją to irytowało. Gdy drzwi otworzyły się, Madame wyszła i rusyzła przodem. Wampirzyca weszła do budynku, minęła pokój bilardowy, w którym Dragosz omawiał coś ze swoim ghulem nie witając się nawet. Na chwilę zatrzymała się przed drzwiami swego biura w burdelu. Nie była tu wieki.


Powoli przekroczyła próg. Doris i John utrzymywali to miejsce w nienagannym stanie. Delikatnie przejechała dłonią po stole z egzotycznego drewna, obitym suknem. Obeszła go dookoła i na chwilę zatrzymała się nim zajęła miejsce w tapicerowanym skórą fotelu.

Johny cały czas obserwował ją stojąc w drzwiach. Gdy zajęła miejsce zamknął drzwi. - Czy przyprowadzić moją propozycję?

- Podaj mi trzy kielichy z kredensu.

Ghul uśmiechnął się. Delikatnie ustawił trzy kryształowe kielichy na tacy i postawił ją przed Belle. Wampirzyca wydobyła z biurka nóż i delikatnie rozcięła sobie rękę. Ghul przyklęknął przed nią na jedno kolano. Tak robił jej ojciec, tak robiła ona, a Dragoszowi nawet nie zdążyła pokazać tej małej rodzinnej tradycji. John miał pochyloną głowę, nie patrzył gdy kielich wypełniał się vitae. Gdy naczynie się wypełniło podała mu kielich. Ghul ze smakiem wypił zawartość. Podniósł się odstawiając kielich na tacę.

- Wezwij do mnie Doris. Potem przyprowadź tą propozycję. Zobaczymy czy znów trafiłeś w mój gust.

John pokłonił się nisko i opuścił pokój. Madame wyjrzała przez okno. Czy powinna dać swoją krew Dragoszowi? Jej ojciec lubował się w wiązaniu z sobą wampirów za pomocą więzów krwi. Michaela też czyni podobnie. Wampirzyca odpaliła papieros.

Doris weszła do pokoju speszona. Wciąż najwyraźniej przeżywała wydarzenia poprzedniej nocy. - Pani ja… To childe Pani, stworzenie nocy, nie śmiałam odmówić.

- Każe ci mnie zabić też nie będziesz “śmiała” odmówić. - Wampirzyca nie odwróciła się w jej stronę, za to na spokojnie wygasiła papieros w popielnicy.

Ghulica podbiegła i padła przed nią na kolana. - Ja nigdy, nigdy, przenigdy.

Madame chwyciła jej brodę i uniosła tak by patrzyła jej prosto w oczy. W oczach Doris zbierały się łzy. Jest to jakiś eksperyment - co jest potężniejsze? Uzależnienie od krwi wampira czy od bycia przez niego pitym. - Nie życzę sobie byś piła jego krew, zrozumiano?

- Tak... Pani. - wystraszona kobieta przełknęła ślinę.

Belle chwyciła drugi kielich. Procedura przebiegała tak samo. Zazwyczaj poiła swoje ghule jednocześnie, ale… Gdy Doris skończyła pić zabrała jej kielich. Mocno chwyciła jej podbródek i przyciągnęła do siebie. Nim dziewczyna zdążyła się zorientować wbiła kły w jej szyję. Ghulica wydała z siebie pomruk i naparła piersiami na nogi wampirzycy. Madame szybko przerwała. Nie wiadomo jak bardzo Dragosz nadwyrężył tą dziewczynę.

- Pani…

Belle położyła jej palec na ustach. - Bądź grzeczną dziewczynką, a ci to wynagrodzę.

- Oczywiście Pani.

- Chcę wiedzieć, kiedy moje childe z ciebie pije. Zrozumiano?

- Oczywiście. Codziennie… Pani.

Madame uważnie przyjrzała się swojej ghulicy. Czeka ją poważna rozmowa z Dragoszem. - Wracaj do swoich obowiązków.

Ghulica podniosła się i ukłoniła nisko. Szybko wymaszerowała z pokoju mijając w drzwiach Johna z jakimiś chłopakiem. Był zestresowany, ale też… onieśmielony, zachwycony.


Madame obróciła się w fotelu. John trafił. Ewidentnie trafił w jej gust. Chłopak miał na sobie ciut za duży lekko zużyty garnitur, pewnie któryś ze starszych ochroniarzy oddał mu swój. Jednak, skoro miał go na sobie, najwyraźniej zdarzało się mu przebywać w okolicy sali.

Ghul uśmiechnął się, już wiedział, że znów udało mu się wybrać właściwie. - Pani, to Charlie Buckley. Jest u nas ochroniarzem od 2 lat.

Słysząc imię Madame od razu skojarzyła chłopaka. Znała wszystkich pracujących w swoim burdelu. - Bokser jeśli mnie pamięć nie myli. - Nie spodziewała się, że ktoś kogo John wyłapał w walkach będzie taki… uroczy. Jednego nie mogła sobie przypomnieć - ile to dziecko ma lat.

- Tak jest Pani! - Chłopak ukłonił się w pół w jego głosie było tyle entuzjazmu, że Belle aż się uśmiechnęła.

John sięgnął do klamki. - Zostawię was Pani…

- Zostań. - Belle odchyliła się na fotelu. - Wytłumacz chłopakowi czemu został wezwany.

Ghul odchrząknął natomiast Charlie spoglądał to na niego to na wampirzycę lekko zdezorientowany. - Z uwagi na to, że okazałeś się być godnym zaufania ochroniarzem, kilkakrotnie pokazując swoje umiejętności chroniąc lokalu, a także transportów, Pani Parker podjęła decyzję o twoim awansie. - Gdy mówił, Belle użyła prezencji. Uwaga chłopaka była teraz całkowicie skupiona na niej. Nacięła rękę i sięgnęła po trzeci kielich. - Mając na względzie złożoną strukturę, prowadzonego przez Panią Parker, biznesu uznano cię za godnego wprowadzenia do grupy zaufanych ochroniarzy Pani. Od tej pory twoimi obowiązkami będę, strzeżenie Pani Parker, wykonywanie bezpośrednio Jej poleceń i dbanie o dobro Jej i wszystkiego co do Niej należy.

Wampirzyca wyciągnęła dłoń do chłopaka. - Podejdź tutaj i przyklęknij. - Chłopak bez zająknięcia zrobił jak kazała. Stając tuż przed nią zauważył, że jej koszula prześwituje i ewidentnie nie ma pod nią nic więcej. Szybko pochylił głowę, a Madame wyciągnęła w jego stronę kielich. - Wypij.- Widziała niepewność w jego oczach, może lekki strach, jednak siła wampirzej prezencji wygrała. Jednym haustem opróżnił kryształ. Belle odebrała od niego kielich i odstawiła na biurko. - Teraz możesz nas zostawić John.

- Pytał o Panią Dragosz.

- Niebawem do niego przyjdę. - Po chwili namysłu dodała. - Może za godzinę.

- Oczywiście. - John odchodząc zobaczył jak wampirzyca rozwiązuje Charliemu krawat, a on wpatrzony w nią jak w obrazek ostrożnie sięga do jej nóg.
 
Aiko jest offline