Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2016, 08:13   #16
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Luty 2016, Oslo, Vålerenga Park, 01:37

Wojtek odebrał telefon natychmiast, jakby w ogóle nie wypuszczał go z ręki. para Golfem, który - jak można się było spodziewać, wypełniony był różnego rodzaju bronią. Niektóre Astrid rozpoznawała, inne, cóż, trudno nawet było pojąć znaczenie tych urządzeń.

W czasie ponad dwudziestominutowej podróży Wojtek opowiadał o “swoim” życiu. O tym jak jego pierwszy raz był z kierowcą tira, żeby zdobyć pieniądze na jedzenie dla siebie i siostry... co nie bardzo miało sens, szczególnie, że chwilę po tym opowiedział, jak jego pierwszy raz był w domu dziecka, kiedy chłopcy wykorzystywali fakt iż nie potrafi mówić.

Mniej sympatyczna strona osobowości Malkavianki zaczęła zastanawiać się czy pod wpływem wspomnień obu kobiet Wojtek zgodziłby się spędzić noc z mężczyzną. Jeszcze lepiej - gdyby udało się go wsadzić do łóżka Jokera. Wtedy Brujah miałby prawdziwego moralniaka... tylko jakby to zniósł młody Malkavian, gdy wpływ krwi minie.

Astrid zakomenderowała swojemu Childe, by zawiózł ich do Parku Vålerenga, w okolicach którego zazwyczaj kręcił się Jednooki. W centralnej części obszaru, pokrytego o tej porze roku lodem i śniegiem, znajdował się stary kościół, służący niejednokrotnie za leże dla starego wampira.

Wampirzyca zadarła głowę, by spojrzeć na zorzę. Choć dla kobiety była ona tylko kremowym zawijasem i tak urzekała ją swym pięknem i dawała poczucie bezpieczeństwa. Otuliwszy się szczelnie płaszczem, rzekła do Wojtka:

- Pójdę sama. W razie czego cię wezwę. Jednooki nie jest zbyt towarzyski, a już szczególnie twoja poprzednia fucha... sam rozumiesz.
- rozłożyła ręce w geście niemocy.

Wojtek otworzył schowek, na kolana Astrid wypadła plątanina kabli, przewodów i małej elektroniki. Mężczyzna wygrzebał coś z tego kłębka, najwyraźniej doskonale odnajdując się w bałaganie.

- To mikrofon. - wyjaśnił przypinając małe urządzenie do płaszcza kobiety.
- Jeśli coś będzie nie tak, będę wiedział.
Udała, że wzdycha.
- No dobrze, jeśli to cię ma uspokoić. - zgodziła się, by Wojtek założył jej podsłuch, po czym ruszyła w stronę kościółka.

Wojtek wychylił się jeszcze przez okno:

- To że nie mogę powiedzieć na głos nie, nie oznacza, że się zgadzam!

Obróciła się niemal tanecznym ruchem i przyłożyła palec do ust. To miłe, że ktoś się o nią troszczył, ale też... czasem denerwujące. Obróciła się znów w kierunku domu bożego. To pasowało do Jednookiego.

Park o tej godzinie był całkowicie pusty, wiał zimny wiatr. Astrid znalazła drzwi do świątyni uchylone, w środku jednak nie paliło się światło.

Weszła do środka, ale nie szła dalej niż kilka kroków od drzwi, aby samej znajdować się w kręgu niewielkiego światła i w razie czego mieć szybką drogę ucieczki.

- Musimy pogadać. - powiedziała donośnym głosem.

[MEDIA]http://23.253.41.33/wp-content/uploads/10.208.149.45/uploads/2016/01/tumblr_lqc5ery2qf1qg34bjo1_1280.jpg[/MEDIA]

Astrid usłyszała szelest dochodzący ze sklepiania, chwilę później ogromny huk zatrząsł starymi drewnianymi ławami, gdy obute stopy Jednookiego pokonały cały dystans od górnej nawy do posadzki, jednym skokiem. Postać urosła, podnosząc się z przysiadu do pozycji stojącej.

[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/jednookij_ahqnpsw.jpg[/MEDIA]

- Ale My, nie musimy. - odpowiedział jej basowy męski głos.
- Jasne, że nie. - odparła, robiąc znudzoną minę - W końcu to ty mnie wkopałeś w bycie Starszą klanu i wszelkie związane z tym “muszenie”. Tak czy siak, byłabym wdzięczna, gdybyś mnie wysłuchał. Co z tym zrobisz, twoja sprawa.

Jednooki stanął bliżej jednej z ławek i usiadł na brzegu odwracając się tyłem do Astrid.
- Będziemy słuchać, na razie.

Astrid podeszła bliżej i usiadła w równoległej ławce, w drugim rzędzie. Nie patrzyła jednak na starego Malkaviana, tylko przed siebie.
- Wiesz pewnie, że mojego Ojca zabił Łowca. Ten Łowca... nie stanowi już problemu, ale mamy informacje, że mogą pojawić się inni. Zgadnij co ich przyciąga do Oslo?

Jednooki oparł dłonie o oparcie ławy przed nim, drapał drewno.
- Białe noce?
- Zaginięcia kobiet.
- odparła beznamiętnie - Wszystko w okolicy trzech dzielnic.

Jednooki przekręcił głowę.
- Zaginięcia? ale jakie zaginięcia? My wiemy gdzie one są.
- Ale ludzie nie wiedzą. Więc tu patrzą. Patrzą na ciebie, a oni mają zdrowe oczy. Ich wzrok jest wzrokiem łowców. Musisz być ostrożniejszy. Inaczej noce znów spłyną krwią. Albo gorzej... popiołem.


Jednooki kompulsywne potarł włosy, z których spadały kryształki lodu. Wsadził palec do ust i zamyślił się.
- Ostrożni tak… musimy zabrać wszystkich, wszystkich zabrać tak… tak! dzisiaj!
- Wszystkich, czyli kogo? Te kobiety?


Jednooki zacisnął dłonie na drewnie, wampir nie starał się wyglądać bardziej ludzko niż wypełniające kościół kamienne figury.
- Tak! musimy je ukryć, schować, musimy je chronić!

Postanowiła darować sobie wykład o tym, że to Malkavianin jest ich największym zagrożeniem prawdopodobnie. Zamiast tego próbowała wyciągnąć jak najwięcej informacji.
- Czemu? Po co ci te kobiety?

Jednooki zaczął dotykać swoich dłoni, klatki piersiowej, szyi.
- Słodko, tak słodko, słodki krem, nie możemy się doczekać aż znowu spróbujemy. - było coś w Jednookim dzisiejszej nocy, co sprawiało iż nawet kiedy mówił przecież o śmiertelnikach gdzieś daleko, sprawiał wrażenie kogoś, kto właśnie w tym momencie znajduje się blisko ofiary.

- Są zasady. Pamiętasz je, prawda? - Malkavianka spojrzała prosto na wampira, marszcząc brwi.

Mężczyzna opadł na klęcznik, tylko po to by przysunąć wargi do ławy przed nim.
- Zasady, sztuczki, znamy wszystkie sztuczki.
- Zasady to nie sztuczki. Trzymaj się ich, to będziesz miał spokój. Tyle.
- wstała z ławy, ale jakoś nie miała odwagi ruszyć głównym korytarzem i odwrócić się tyłem do Jednookiego. Zamiast tego weszła na ławę i przeskoczyła kilka rzędów w kierunku wyjścia, po czym ukłoniła się teatralnie w stronę Jednookiego.
- Zasady można naginać, ale nigdy łamać. - powiedziała wesoło.

Astrid słyszała coś, co musiało być gryzieniem drewna. Jednooki warczał wyrywając drzazgi ze starego oparcia ławy.
- Jeść, musimy jeść, która z nich dzisiaj zje, którą z nich zjemy my.

Nie czekała na decyzję wampira, zamiast tego przesadziła kilkoma susami odległość do wyjścia i stanęła przy drzwiach.
- Tylko nie wolno ci ich zabijać. Pamiętaj. Zasady. - przestrzegła.
- Znamy wszystkie sztuczki - doleciało do niej w odpowiedzi.

Na zewnątrz natomiast słychać było charakterystyczny silnik volkswagena.
Wampirzyca przestraszyła się, że Wojtek może planować coś głupiego, dlatego nie siląc się na pożegnanie wyszła z kościółka. Choć miała ochotę biec, siłą woli zmusiła się do spokojnego marszu. Tylko ofiary uciekały, wyczuwając drapieżnika. Ona ofiara nie była.

Wojtek, mając w pogardzie wszelkie norweskie normy parkowania, oraz normy ruchu drogowego w ogóle. Zatrzymał golfa na środku parkowej ścieżki, otwarte drzwi po stronie kierowcy czekały w stojącym na chodzie aucie.

Była mu wdzięczna. Mimo wszystko nie czuła się bezpiecznie w pobliżu Jednookiego, choć przecież zawsze się tak zachowywał. Wsiadła do samochodu i uśmiechnęła się jakby nigdy nic.

Z to Wojtek się nie uśmiechał. Był tak naładowany, że niemal kły mu wychodziły. Widać było, że ciśnie mu się na usta milion niemiłych epitetów pod adresem spokrewnionych, ale zdołał się powstrzymać. Ruszył zanim Astrid jeszcze zatrzasnęła dobrze drzwi, ruszył przed siebie, oby dalej od Parku Vålerenga

- I co ty, zamierzasz z tym zrobić? - powiedział gdy jechali już szosą, zerkał w lusterko obserwując swoją Dame. Mężczyzna włączył radio.

Astrid wyciągnęła się na siedzeniu, przymykając na chwilę oczy. Na jej wargach wciąż błąkał się delikatny uśmiech.

- Dostał ostrzeżenie. Będziemy go obserwować. - powiedziała, a kiedy Wojtek wciąż nie wydawał się przekonany, dodała - Nie wiemy czy on krzywdzi te kobiety. Równie dobrze mogą być jego księżniczkami. To jest Jednooki, po nim można się wszystkiego spodziewać. Oczywiście, mogło mu odbić, ale z drugiej strony pamiętajmy, że żyje w Mascaradzie znacznie dłużej niż my dwoje w ogóle jesteśmy na świecie. Zna sztuczki. - powtórzyła - Chcę mu wierzyć. Jest moją rodzina i twoją... również.

Wojtek zaciskał dłonie mocno na kierownicy. To co słyszał najwyraźniej mu się za bardzo nie podobają.

- Ufam ci. - powiedział w końcu wypuszczając z siebie niepotrzebne powietrze. Jakby podświadomie wyczuwając bezsensowność tego odruchu, mężczyzna wygrzebał paczkę luckystike’ów, zaproponował fajkę kobiecie po czym sam odpalił swojego peta samochodową zapalniczką.

- Mama mówi, że tata się zmieni, że sama upadła - powiedział trzymając papierosa między wargami.

Parę minut później Childe odwróciło głowę w stronę Dame.
- Myślisz, że Joker wyłożył wszystkie łazienki tymi samymi kafelkami?
- Przejmujesz się nim?
- zachichotała - Z tego, co wiem, u Sunnivry są takie same.

W duchu zastanawiała się jak długo jej potomek będzie pod wpływem krwi.
Mężczyzna spojrzał na Astrid jakby powiedziała coś niemądrego.

- Przecież tam jest teraz jak na budowie.


Wojtek popykał palcem w rytm muzyki z radia.
- A ta “telepatka” wychodzi o którejś? zresztą, sam sprawdzę. Zamontowałem trzy kamery na korytarzu.
- No to mamy już sześć... o których wiem. Poza tym co planujesz? Oderwać jej kafelki ze ściany i przykleić u nas? Jesteś kafelkarzem?
- rozejrzała się - Dokąd w ogóle jedziemy? Noc jeszcze młoda, można by się zabawić…
Wojtek uśmiechnął się pod nosem.
- Tam skąd pochodzę, nie wzywamy robociarza tylko dlatego, że jakaś uszczelka puści albo kafelek się odklei. - wyjaśnił.
- Więc nie będę cię powstrzymywać - odrzekła z uśmiechem. Perspektywa kradzieży wyposażenia z łazienki pedantycznej Ventraski podobała jej się coraz bardziej.
- Skoro chcesz gdzieś wyjść, tu w okolicy jest klub, w którym śledziłem… - mężczyzna zerknął na kobietę - który jest chyba w stylu wampirów, to tu za rogiem - pokazał przez okno - wchodzimy?
- O, klub mojego tatusia! Jasne, że wchodzimy!




Luty 2016, Oslo, Brenneriveien 9, Button Club, 2:21

Rozsiedli się w zacienionej loży vipów, gdzie stary Malkavian zawsze miał zarezerwowane miejsce i zamówili wszystkie możliwe drinki. Wojtek był zachwycony, tym że nie jest w stanie upić się alkoholem. Biegał do łazienki z dziesięć razy. Astrid zaproponowała mu, by skosztował jakiegoś podpitego klienta w drodze do toalety, ale Childe upierało się, że ledwo zapomniał o przeżyciach dziewczyn z których pił kilka godzin wcześniej i na razie ma dość.

Astrid była w stanie go zrozumieć, nie znaczyło to jednak że sama będzie pościć. Jedno wyjście na parkiet wystarczyło, by przygruchać do loży jakieś miejscowe indywiduum, przy którym para wampirów wyglądała wyjątkowo przeciętnie.

[MEDIA]http://s10.ifotos.pl/img/28CLUBS-W_ahqnpah.jpg[/MEDIA]

Z nieodgadnionym wyrazem twarzy Wojtek przyglądał się jak mężczyzna klei się do jego Dame, liże jej szyję i całuje ramiona. Astrid nie przeszkadzała mu. Dopiero po kilku minutach miziania, gdy ruchy mężczyzny stały się bardziej zdecydowane i pożądliwe, przeszła do ofensywy, dopadając jego szyi. Facet wyszczerzył się, oczekując pieszczot... Dopiero po chwili gdy przegryzła jego skórę i zaczęła sączyć leniwie wypływającą vitae, odpłynął. Nie minęła minuta, gdy wampirzyca odtrąciła nieprzytomnego n siedzenie loży.
- No to teraz już wiemy, kto to wszystko wypił - mrugnęła porozumiewawczo do Wojtka, wskazując na opustoszone przez niego szklanki i kieliszki.

***

Para wampirów wróciła do domu jakieś dwie godziny przed świtem. Astrid skierowała się wprost do swojej sypialni, nawet nie patrząc na potomka, czy za nią podąża. To była jego decyzja.

Przez chwilę Wojtek wahał się, lecz pamiętając w jakim stanie jest Malkavianka po spożyciu krwi z domieszką dużej ilości alkoholu i... innych specjałów, postanowił położyć się spać w swoim pokoju.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 22-09-2016 o 11:17. Powód: końcówka
Mira jest offline