Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2016, 22:30   #18
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Po ponad godzinie Madame ponownie zjawiła się w lokalu. Przebrała się, gdyż świeżo opity wampirzą krwią Charlie lekko uszkodził jej poprzednie ubranie. Trzeba jednak było przyznać, że John poprawił jej tym wyborem nastrój, chłopak musiał mieć ledwo powyżej 20 lat i zapowiadało się, że przez jakiś czas tak pozostanie. Będąc na piętrze zerknęła w zebrane dane o Charlim i okazało się, że poza odpowiednim wiekiem, naprawdę nieźle się sprawował. Był dzieciakiem z ulicy, prostym, głupim, ale…. bardzo smakowitym i wiernym.
Jednak teraz należało poświęcić czas dużo inteligentniejszej i na pewno bardziej przebiegłej bestyjce. Swoje childe zastała w sali bilardowej. Dragosz stał tyłem jego sylwetka górowała nad Alexejem i dwoma innymi mężczyznami z którymi prowadził dyskusję po niemiecku. Madam usłyszała coś co było technicznym żargonem z zakresu chemii. Oraz komentarze ile czego komu jest potrzebne. Alex słuchał z uwagą i kiwał głową, jego wzrok zauważył zbliżającą się Belle. Dragosz zauważył zmianę na twarzy swojego ghula i natychmiast zorientował się w sytuacji, samemu nie odwracając się gestem dłoni odesłał swoich ludzi, jak feudał, którym w końcu był. Kiedy Alex i jego towarzysze pośpiesznie się oddalili, Hohenzollern odwrócił się do nadchodzącej wampirzycy obdarzając ją szerokim uśmiechem i natychmiast skłonił głowę.

- Zaczynałem mysleć, że nie chcesz mnie widzieć, czy zrobiłem coś złego? Pani.

- Dragosz jesteś bardzo niepokornym dzieckiem, więc to na pewno. - Madame podeszła do stołu bilardowego i zaczęła się bawić białą kulą. - Jeśli potrzebujesz ghulicy to sobie ją stwórz, a nie starasz się zagarnąć moją zastępczynię.

Mężczyzna przekrzywił głowę. - Oh o to ci chodzi Sensie mojego bycia - pochylił głowę - całkowicie nie to było moją intencją. Chciałem po prostu być bliżej ciebie, trzymać coś co do ciebie należy, to fetysz, nie uszkodziłem jej w żadnym razie ani nie traktowałem jej źle. Oczywiście jeśli cię to uraziło, pokornie proszę o wybaczenie, Najdroższa, ale czy sama nie mówiłaś iż mogę z niej pić? po naszej rozmowie, wyszedłem z założenia iż nie jest to problem.

- Dość. - Madame obróciła się przodem do swego childe. - Nie poiłeś jej swoją krwią? Czy też nie uznajesz tego za “uszkodzenie”?

Mężczyzna przygryzł wargę i uniósł palec do góry. - Touché, ale - uniósł dłonie - potrafię ci to wynagrodzić. - dokończył.

Wampirzyca podeszła i sięgnęła ręką do twarzy Dragosza. Delikatnie pogładziła jego policzek. - Za kogo mnie masz moje cudowne, niepokorne childe? Jak jesteś w stanie mi to wynagrodzić?

- Może się przejedziemy i ci pokażę? - uniósł brew.

- Stąpasz po cienkiej linie Dragosz. Zastanów się jakie powinnam mieć do ciebie teraz zaufanie?

Dragosz jak już wcześniej dał okazję to pokazać. Miał instynkt samozachowawczy. Zmusił swoje ciało do przyjęcia skruszonej postawy nawet będąc wyższym od kobiety mężczyzną. - Jestem zdeterminowany udowodnić ci moje oddanie Pani, staram się jak najlepiej zrozumieć moje miejsce w twojej trzodzie i wszystko co czynie jest podporządkowane temu celowi. Odczuwam osobisty żal z powodu wszelkiego zawodu jaki czujesz. - uniósł twarz do góry by spojrzeć w twarz kobiecie. - Jeśli masz inne zdanie oczywiście możesz ukarać mnie wedle własnej woli Pani.

- Mój ty złotousty. - Twarz Madame była rozbawiona. - Po pierwsze jest tylko jedna postawa, którą uznaję, gdy ktoś chce się przede mną ukorzyć i możesz o nią zapytać Doris. Jest też tylko jeden sposób by w pełni okazać mi oddanie. Teraz pytanie, czy zapoznałeś się z tym naszym światkiem wystarczająco dobrze?

Dragosz kiwnął głową po czym rzucił wzrokiem na boki. Podszedł krok bliżej do swojej Dame i powiedział konspiracyjnie i to po niemiecku- I oczywiście jeśli jest to twoja wola, to to uczynię Pani, choćby tu i teraz. Aczkolwiek nie zmieni to oddania jakie już do ciebie żywię. Karmiłem twoją ghulicę nie z własnej próżności, której i tak mi nie brakuje, lecz dla lepszego poznania procesu który właśnie przeprowadzam. Dlatego tak cieszyłem się gdy wreszcie zwróciłaś na mnie uwagę, gdyż chciałem opowiedzieć ci co właśnie robię, Pani.

- Nie rozumiemy się Dragosz. - Madame odpowiedziała mu płynnie po niemiecku.

- Więc pozwól mi wyjaśnić, Pani

Twarz wampirzycy spoważniała. Przeszła spowrotem na angielski. - Wydawało mi się, że zrozumiesz w swoim języku. Dragosz na kolana i nie zmuszaj mnie bym kazała ci to zrobić wbrew twojej woli.

Mężczyzna znał swoje miejsce i natychmiast ukląkł przed Dame.

Madame przeczesała jego włosy dłonią. - Więc od tego zaczynamy gdy podpadniemy. Zrozumiano? A teraz powtórzę swoje pytanie, bo może też nie wyraziłam się jasno. Czy wiesz jak okazuje się w naszym światku oddanie? Czy wiesz czemu tak irytuję się gdy poi się moje ghule nie moją krwią?

- Rozumiem, Pani. - Dragosz najwyraźniej w końcu przybrał bardziej lakoniczny styl wypowiedzi.

- Czekam na odpowiedź skarbie. Jeśli powiesz, że nie wiesz to z przyjemnością ci to wyjaśnię. W sumie niewiele ci jak na razie tłumaczyłam.

Mężczyzna otworzył usta ważąc dokładnie sposób w jaki chce wypowiedzieć słowa.- Moje zrozumienie Pani, do którego doszedłem zupełnie niedawno, jest takie, że sam ghul mógłby odczuwać pewien… pewną rozterkę co do tego któremu spokrewnionemu służyć… bardziej. - stworzył - Oczywiście gdyby ci spokrewnieni mieli różne cele. - dodał szybko, nie zmieniając pokornej pozycji.

- Rozterkę. Też mam pewną rozterkę. - Madame zdjęła dłoń z głowy Dragosza i delikatnie się odsunęła by się mu przyjrzeć. - Widzisz… jest w naszej rodzinie pewna tradycja, której celowo nie podtrzymałam i okazuje się, że mogę właśnie zbierać tego pokłosie.

Trudno było stwierdzić ile niuansów Dragosz rozumiał. Aczkolwiek rozumiał czysto instynktownie jedno - nic nie szło raczej w dobrym dla niego kierunku. - Pani, ręczę iż gdybym miał częstszą możliwość słuchania twoich nauk, nie musiałbym być solą w twoich oczach.

- No, no nawet otrzymałam wyrzut od mojego drogiego potomka. - Madame skrzyżowała ręce na piersi. - Najwyraźniej jestem nie najlepszą matką.

Dragosz odczekał moment, po czym uniósł głowę nieco wyżej, tak że teraz zamiast obserwować stopy wampirzycy, obserwował jej kolana. - Bynajmniej Pani, po prostu czuję, że niewiele mi już zostało okazji do bycia szczerym, kiedy będę martwym, bądź bezwolnym niewolnikiem nie będę już mógł tego czynić.

Madame roześmiała się. - Błagam cię Dragosz, nie po to spokrewnia się kogoś by go czynić… - Sięgnęła po papieros i na spokojnie zapaliła. - Co ty masz z tym byciem martwym? Dziecko drogie, jak będę chciała cię zabić to podczas snu. Chociaż kto tam wie. Wstawaj. Na jaki spacer chciałeś mnie zabrać?

Rosyjska ruletka była “sportem” znanym już od dość dawna. Zachowanie mężczyzny pasowało do stereotypu pasjonata tej “dyscypliny”.
Mężczyzna bardzo powoli wstał z klęczek, uniósł głowę i z maską nienagannego gentlemana zaoferował kobiecie ramie. - Najpierw na przejażdżkę.

Madame przyjęła podana rękę. - Więc prowadź.


142nd Street, Cotton Club.


Dragosz prowadząc cieszył się ogromnymi, szerokimi ulicami, nie szczędząc szybkości. Nie było w tym chyba nic bezpiecznego - przynajmniej jeśli ktoś był śmiertelny. Madame nie zwracała na to za bardzo uwagi. Zdarzało się jej już być wożoną przez mężczyzn, którzy najwyraźniej musieli poprawiać sobie nastrój prędkością. Z rozbawioną miną wspominała kilku swoich kochanków.


Auto zatrzymało się pod lokalem, parkingowy otworzył drzwi przed wampirzycą. Chwilę potem Dame i Childe weszli do środka.

- Czy uwierzysz - Dragosz szeptał jej do ucha gdy przechodzili przez hol - że właścicielka miała kłopoty finansowe? trzeba chyba naprawdę mieć talent do kłopotów… - Dragosz poprowadził Madam od razu do loży dla vipów.

- No ale to dla tego teraz jest już współwłaścicielką. Podoba ci się? - omiótł gestem dłoni pomieszczenie. - Czy może Droris zrobiła ze mnie większego durnia niż zazwyczaj jestem?

Dragosz mógł zobaczyć jak twarz jego Dame smutnieje. Powoli podeszła do barierki loży i spojrzała na parkiet. Delikatnie gładziła drewno balustrady. - Czemu uważasz, że zrobiła z ciebie durnia?

Mężczyzna oparł się o tą samą barierkę i przyjrzał się swojej Dame, nie wkraczając jednak w jej osobistą przestrzeń. - Może zabrzmiało to bardziej grubiańsko niż przystoi, twoja słóżka jest ci wielce oddana, trudno wyciągnąć z niej jakiekolwiek informacje na twój temat, jest świetna w języku ciała, nie tylko w odczytywaniu innych ale i graniu. Trudno było być pewnym na sto procent tego co mówi. Czy coś jest nie tak?

- Planowałam nabyć ten lokal i najwyraźniej ubiegło mnie moje własne childe. - Wampirzyca spojrzała na niego smutno. - Wiesz kto jest wła… obecnie współwłaścicielką?

Pożar, czy ktoś może wezwać straż - tak można by podsumować wyraz twarzy mężczyzny gdy kobieta obdarzała go smutnym spojrzeniem. Dragosz jako rasowy hazardzista pozwolił sobie delikatnie położyć ręce na ramionach Dame.

- Czy chcesz mnie ukarać Moja miła, za to że nie pozwoliłem byś kupowała sobie kwiaty sama? - spojrzał jej w oczy - czyż nie powiedziałaś mi ostatnio, że nawet nie kupiłem ci kwiatów? - uniósł brew. - Chciałem ci coś znaleźć, ale co zwykły chłopak ze starego lądu może sprezentować bogini? Musiałem znaleźć coś na czym ci zależy. I owszem, żałuję tego co stało się tego udziałem Pani. - opuścił głowę.

- Ta mała zabawna dziewczynka, zupełnie przypadkowo, z rodziny która przysporzyła ci ostatnio problemów? - zapytał retorycznie.

Madame oparła się pośladkami o balustradę. - Dokładnie córeczka mojej ulubionej różyczki. - Jej wzrok skupił się na suficie loży - To dobry lokal i bardzo dobry dla niego czas. Coś co można wypompować przez 3-4 lata i porzucić z czystym sumieniem. To ładny “kwiatek”. - Wampirzyca nadal była raczej w pochmurnym nastroju. Sięgnęła po papieros i go odpaliła.

Dragosz natychmiastowo dostosował się do jej nastroju. Machnął ręką w stronę przestrzeni za balustradą. - Och, na ma się rozumieć wazon trzeba opróżniać. - Sam oparł się o balustradę. Zerkał na Dame jakby zastanawiając się czy coś powiedzieć czy nie, w końcu się zdecydował. - A wiesz, że współwłaścicielka całkiem mnie polubiła? i to nawet nie chodzi o to że rozwiązałem problemy finansowe, widzisz, lubi te same drinki… co Doris.

- Podałeś biednej Betty Grable jeden z popularniejszych drinków, na naszych lokalach? Krawą Merry? - Madame pokręciła głową. - Nie mogę się doczekać konfrontacji z Taylorem.

Dragosz starał się wybadać nastrój Dame. - Cóż, rodzina jest najważniejsza. Dalsi czy bliżsi krewni zaś potrafią czasem utrzeć sobie nosa, szczególnie jeśli ktoś nadepnie na odcisk czyjejś matce. W Stanach nie jest podobnie? - spytał niewinnie.

- Niestety twoja matka ostatnio trochę… - Madame spojrzała na swoje childe i teraz się uśmiechnęła. - Chcesz posłuchać narzekania starszej kobiety?

- Moje uszy należą do ciebie, pamiętasz? jak cała reszta ciała. - zauważył.

Wampirzyca rozsiadła się wygodnie w jednym z foteli. - Popadłam ostatnio coś w rodzaju apatii. Zgubiłam rytm, to że w ogóle dorwałeś ten lokal to najlepsze tego świadectwo. Tak samo jak fakt, że nie wiedziałam o tych mordach pierwsza. - Madame przez chwilę ważyła swoje słowa w głowie. - W rodzinie zazwyczaj poimy swoje dzieci krwią, związujemy je z sobą, uzależniamy od siebie. Tworzymy troszkę inteligentniejsze od ghuli sługi. Czy wiesz czemu tego nie zrobiłam?

Mężczyzna skupił się na formułowanej myśli nim otworzył usta. - Ośmielam się marzyć, że chciałaś kompaniona a nie marionetkę.

- Chciałam wyzwania. - Odpowiedź wyszła z jej ust nim zdążyła się nad tym zastanowić. - Uwielbiam cię Dragosz inaczej w ogóle bym cię nie spokrewniała. Ale potrzebowałam impulsu by się wybudzić. Do szału doprowadza mnie te twoje knucie, gry za moimi plecami ta twoja fabryka. - Wampirzyca machnęła ręką. - Ale prawdą jest, że to pierwszy raz od wielu wielu lat kiedy coś mnie złości. Zapoznam cię z innymi wampirami. Będziesz mógł grać swoje gierki z pokerową twarzą i wykorzystywać te swoje złote usteczka. Chcesz być od nich lepszy - źle powiedziałam- czy chcesz znaczyć dla mnie coś więcej niż ta Betty Grable? To daj mi coś czego nie oferuje mi reszta wampirów.

W głowie Dragosza szalały jakieś myśli - po wyrazie jego oczu, można było wnioskować iż jest to coś co sprawia mu przyjemność. - Niestety Moja droga, jestem jedynie rozpieszczonym romantykiem. - zaczął, odpalając cygaro - bycie lepszym nie ma sensu jeśli nie ma dla kogo być lepszym. Jak dobry może być mężczyzna, jeśli nie ma przy nim kobiety - kogoś kto będzie inspirował go do rzeczy złych, dobrych, okrutnych, miłosiernych, ale zawsze wielkich? Skoro ten świat jest taki jaki jest, zatańczę na jego szczycie, ale nie sam. - załapał kobietę za rękę. - świat się zmienia, biegnie do przodu. Samemu można osiągnąć wiele, ale zawsze są jakieś ograniczenia, wspólnie nie ma żadnych, tylko te jakie sami sobie wyznaczamy.

- Ktokolwiek ci nawkładał tych głupot do głowy odwalił kawal dobrej roboty. - Madame delikatnie pogładziła palcem dłoń, którą ją trzymał. - Nie wiem czy Doris ci już powiedziała, ale nigdy nie przedstawiłam ci się prawdziwym nazwiskiem. Myślę, że powinieneś je znać jeśli mamy być partnerami do tańca. - Spojrzała na swoje childe, na tego niepokornego wilczka, i musiała przyznać, że czuła satysfakcję. Wysunęła dłoń z jego dłoni po czym powoli podniosła się z fotela i stanęła nad wampirem. - Belle Brezing.

Dragosz skłonił się szarmancko i zaoferował swoje ramię. - Panno Brezing, uczyni mi Panna ten zaszczyt i zatańczy ze mną? - uśmiechnął się.

Wampirzyca przyjęła podaną rękę. - Z przyjemnością Panie Hohenzollern.

muzyka

Ku zaskoczeniu madame wampir na prawdę poprowadził ją na parkiet. Wampirzyca czuła jak krew pulsująca w wirującym tłumie, zaczyna poprawiać jej apetyt. Potrafiła tańczyć, ale to miejsce, ten tłok, był dla niej czymś nowym. Z miną, która wskazywała na to, że czuje się tutaj jak ryba w wodzie zbliżyła się do swojego childe. - Umiesz tańczyć? - W jej głosie dało się usłyszeć rozbawienie.

Mężczyzna wykonał bezbłędnie kilka popularnych w koło nich pirułetów. - Podpieranie ścian niestety nie łapie się w poczet moich wad. - odrzekł wyprowadzając kobietę na sam środek parkietu.

- Zaskocz mnie, a ja postaram się ciebie zaskoczyć w bardziej ustronnym miejscu. - Belle mrugnęła do Dragosza i dała się poprowadzić w tańcu.

635 Park Avenue


Madame wyszła z auta i ruszyła w stronę budynku lekko tanecznym krokiem. Dragosz mógł obserwować jak jej pośladki poruszają się pod cienkim materiałem sukienki, tym bardziej, że wampirzyca uparła się, że nie założy płaszcza. Jej sukienka miała rozcięcie sięgające niemal kości ogonowej, co doprowadzało młodego wampira do szału podczas tańca. Belle skierowała się od razu do swojej sypialni. Zatrzymała się tuż przed łóżkiem i ruchem ręki zaprosiła go do środka. Był to pierwszy raz gdy jego Dame wpuściła go do tego pomieszczenia. Dotychczas korzystali z jego pokoju lub którejś z sypialni gościnnych. To miejsce należało do niej… i do Johna.
Nie czekając na jego ruch wampirzyca zsunęła z siebie sukienkę.


Kobieta czuła ciepło męskiego spojrzenia na swoim nagim ciele. - Nie chcesz czegoś przekąsić w trakcie? - spytał zalotnie zbliżając się za jej plecami.

Belle obróciła się, stając bez skrępowania przed nim. Uśmiechnęła się opierając dłoń na swoim biodrze. - Brzmi jakbyś chciał zaproponować jakiś posiłek?

Mężczyzna cieszył swoje oczy ciałem wampirzycy, dłonią odgarnął włosy z jej twarzy. - Jestem pewien, że John wyśmienicie smakuje, ja również pozwoliłem sobie schłodzić pewne młode wino w moim pokoju.

Wampirzyca roześmiała się, a jej piersi poruszyły się wraz z tym śmiechem. - Nie mogę pić z Johna. Po za tym - Madame przechyliła głowę eksponując swoją szyję. - chciałam ci zaproponować coś innego.

- Rozumiem - powiedział wampir przysuwając się do kobiety i całując ją długo. - cóż to takiego więc? - spytał gdy wreszcie oderwał się od jej ust.

Belle powoli zsunęła mu marynarkę z ramion, pozwalając by spadła na podłogę. - Jest coś dużo przyjemniejszego od picia krwi śmiertelników. - Poluzowała krawat Dragosza i spojrzała na niego zalotnie.

Dragosz poddawał się zabiegom zmierzającym do pozbawienia go ubrania. - Doprawdy…? - zaciągnął się zapachem Madam muskając nosem jej obojczyk. Stał na tyle blisko by kobieta mogła czuć jego rosnące podniecenie.

Kobieta nie śpiesząc się rozebrała wampira i przez chwilę przyglądała się jego nagiemu ciału. Z uśmiechem przejechała dłonią po jego obojczyku. - Pytanie czy nie “boisz” się zaryzykować.

Mężczyzna zamruczał jak miał to w zwyczaju, objął delikatnie jej szyję w swoją dużą dłoń. z przymkniętymi powiekami przyłożył swoje czoło do czoła Madam. Jego ciało było naprężone, pływająca w nim krew czyniła je gorącym. - Lubisz mnie drażnić, prawda Najdroższa? - zamknął drugą dłoń na jej pośladku.

Madame delikatnie sięgnęła do dłoni obejmującej jej szyję i przysunęła ją do swoich ust. Delikatnie pocałowała jej wnętrze. - Nie wiem czemu przyszło ci to do głowy. - Uśmiechnęła się pokazując kły. W jej oczach widać było pragnienie.

Oczy Dragosza napłynęły krwią stając się całkiem czerwone. Mężczyzna miał bestialską naturę jeszcze za życia, nic dziwnego, że wszelkie objawy nienaturalnego, nieumarłego wyglądu kobiety wamp, działały na niego stymulująco. Jego własne kły wysunęły się natychmiast. Ramię objęło pewniej talię Madam, Dragosz uniósł ją w powietrze i w dwóch susach wraz z kobietą znalazł się w miękkim łożu.

Wampirzyca leżąc pod swoim childe przysunęła twarz do jednej z jego rąk. Powoli wbiła w nią kły, nie pijąc jeszcze. Przez krótką chwilę delektowała się samym jego aromatem. Delikatnie zalizała ranki i spojrzała na mężczyznę. - To jak skarbie? Chciałbyś mnie skosztować?

Mężczyzna mruczał z przyjemności czując jak kły kobiety penetrują jego ciało, obrócił się przy tym, pozwalając kobiecie zasiąść okrakiem na jego torsie, jakby obserwowanie “pożerającego” go wampira było stymulantem samym w sobie.

- Mhm… - wymruczał w odpowiedzi, przysuwając biodra Madam bliżej własnej twarzy. Cały czas patrząc kobiecie w oczy, położył policzek na jej udzie po czym bardzo powoli oparł obnażone kły na jej aksamitnym ciele.
Wampirzyca zadrżała, cały czas wtulając się w jego rękę, której z jakiegoś powodu nie chciała puścić. Przesunęła nosem po już niewidocznych rankach na jego nadgarstku. Gdy ich oczy spotkały się Dragosz zobaczył czającą się w głębi bestię.

Wampir nie spuszczając wzroku z kobiety zatopił kły w jej tętnicy udowej. Kobieta mogła niemal usłyszeć jak vitae wysącza się jej ciała. Oczy mężczyzny odpłynęły, zdążył się opanować i zalizać ranę, Było pewne że nieco rubinowego płynu dotarło do jego ust, rozpalając zmysły.

Gdy tylko Dragosz zatopił w niej kły madame z uśmiechem wbiła się w jego nadgarstek. Jej ciało zadrżało przypominając sobie o zapomnianej przyjemności, gdy na krótką sekundę poczuła jak ich vitae miesza się. Wycofała się wraz z mężczyzną i spojrzała na niego zawadiacko.

Vitae krążyła pod skórą skroni młodego wampira zupełnie jakby pulsowała. Mężczyzna uniósł się do góry, pozwalając kobiecie opaść na swoje własne uda. Przyciągnął ją do siebie tak, że siedzieli teraz spleceni nogami na przeciw siebie. Dragosz pochylił głowę i wziął jej brodawkę w swoje wargi. Wampirzyca poczuła jak jego kły przebijają jej skórę a usta zaczynają ssać. Znów się wycofał i znów za późno. Uniósł głowę i spojrzał w oczy Madam. Kobieta widziała czerwień na jego wardze, czuła słodki zapach swojej własnej krwi.
- Pragnę cię. - wyznał ochrypłym z podniecenia głosem

Madame uśmiechnęła się. Nachyliła się i cicho szepnęła do jego ucha. - A nie wyglądasz.

Mężczyzna żarłocznie zaatakował jej usta swoimi pocałunkami, jego dłonie najpierw zakleszczyły się na pośladkach kobiety, później uniosły je starając się przyśpieszyć złączenie dwóch ciał.

Belle rozcięła swój język własnym kłem pozwalając by jej krew wypełniła ich usta i naparła na Dragosza wsuwając go w siebie. Jej dłonie zacisnęły się na włosach wampira.

Dragosz dał się poznać jako jednostka posiadająca nadzwyczajną samokontrolę. Jednakże był bardzo młodym wampirem, nie bez powodu określano je dziećmi. Kontrolowanie swoich zwierzęcych popędów to jedno, kontrolowanie ludzkich zachcianek to drugie, kontrolowanie wampirycznej żądzy to trzecie. Próba kontroli wszystkiego na raz, to zupełnie co innego.
Mężczyzna starał się z jednej strony wypełnić kobietę swoim ciałem, z drugiej zaś, zachłannie przełykał jej krew.

Madame z przyjemnością przegryzła jego język i rozpoczęła tą małą walkę, kto wypije szybciej jak najwięcej. Dragosz czuł, że z jej ust nie schodzi drapieżny uśmiech. Dopiero po dłuższej chwili pozwoliła by ich języki spotkały się zaleczając rany. Krew childe pulsowała w jej żyłach doprowadzając ją do szaleństwa. Powolutku odsunęła swoją głowę i oparła się swoim czołem o jego.

Sam fakt bycia pochłoniętym przyjemnością, nie powodował nagłej utraty pomysłowości u młodego wampira. Niemal czule Dragosz wsunął swój palec w usta wampirzycy i ukuł go jej kłem. Uśmiechnął się, chwilę później odsunął dłoń zamknął ją na moment, gdy rozprostował palce, jeden z nich zakończony był autentycznym szponem, wyglądającym na wyjątkowo ostry.
Jak ostry, Madam mogła się przekonać, gdy Dragosz przejechał nim wzdłuż swojego torsu, kreśląc za sobą krwawą linię. Mężczyzna opadł na plecy pozwalając kobiecie obserwować jak krew sączy się z niego.

Na chwilę myśli Madame powróciły do rzeczywistości, gdy przyswajała kolejny nowo poznany talent swego childe. Szybko jednak skupiła się ponownie na zabawie. Przejechała palcem po świeżych ranach rozmazując sączącą się z nich krew. Z poszerzającym się uśmiechem złożyła podpis na torsie wampira. Dopiero po tym nachyliła się by zalizać rany.

W tym czasie dłonie mężczyzny obejmujące ją w biodrach pracowały ciałem kobiety. Dragosz odchylił głowę do tyłu i wzdychał w uniesieniu.

Belle położyła się na mężczyźnie i wbiła kły w jego szyję. Pozwoliła by kilka kropli vitae wpłynęło do jej ust poruszając się delikatnie. Zalizała ranę i znów pocałowała Dragosza namiętnie.

Mężczyzna oddawał pocałunki, po czym, pozwolił kobiecie odgiąć się do tyłu i obserwować z góry jak on sam spija ją z nadgarstka. Madame dłuższą chwilę delektowała się tym uczuciem. Nie odrywając swojej ręki od ust mężczyzny nachyliła się. - Dość Dragosz. - Jej głos był pełen pragnienia ale stanowczy. Tak bardzo nie chciała by przerywał.

Mężczyzna z trudem, ale się powstrzymał, jego twarz płonęła żądzą, uniósł się i delikatnie popchnął kobietę na plecy.

Wampirzyca zaplotła ręce na jego szyi. Chciała więcej i widać to było w każdym jej ruchu, w spojrzeniu, w delikatnie rozchylonych ustach, z których wystawały kły. - Nie chcę byś był moim sługą.

Sens słów kobiety dochodził do mężczyzny długo i z oporami, napięty, rozgrzany samiec każdego gatunku, miałby problem teraz zaprzestać i oczywiście wampir nie był tu wyjątkiem. Mężczyzna gubił się jego wola miała tym razem bardzo pod górkę, jego kły wciąż się nie chowały. Stało się jasne, że bez pomocy z zewnątrz, nie będzie w stanie się powstrzymać.
Madame spoważniała. Delikatnie chwyciła twarz Dragosza w swoje drobne dłonie. - Dość - jej głos przybrał rozkazujący ton. Dragosz poczuł jak jego żądza musi się ugiąć pod wolą kobiety.

Mężczyzna jakby obudził się, spojrzał baczniej na Madam, z jego czoła spłynął krwawy pot. Zamknął oczy i pogłaskał trzymające go dłonie. - Kochanie… następnym razem przydał by się jakiś łańcuch. - powiedział żartobliwie, po czym położył się na niej poruszając się delikatnie. Wszystko stało się nagle bardziej czułe niż dzikie.

Wampirzyca zlizała pot z jego czoła. - Przy twojej sile żaden łańcuch nie pomoże. - Uśmiechała się do Dragosza opierając ręce na jego ramionach, jej nogi oplotły się wokół jego bioder. - Śpij tu dzisiaj. Chcę się obudzić obok ciebie.
- Skarbie - mężczyzna gładził jej twarz podpierając się na łokciach. - Obudzić się obok ciebie, to tak jak obudzić się pierwszy raz.


Madame obudziła się wciąż będąc w objęciach Dragosza. John najwyraźniej tu był bo oboje leżeli przykryci kołdrą, a była pewna że nie przejmowali się tym zasypiając. Oparła się na łokciu uważnie obserwując swoje childe. Delikatnie zanurzyła dłoń w jego włosach i bawiła się pojedynczymi pasmami. Martwa twarz wampira była taka zachwycająco spokojna. - Mama musi się postarać byś jej nie przegonił. - Ostrożnie złożyła na jego zimnych ustach pocałunek i bawiąc się jego włosami zaczekała aż się wybudzi.
 
Aiko jest offline