Drzewa, znowu drzewa, cały czas drzewa. Objął twarz obiema dłońmi i mocno zaciskając oczy potarł zroszoną wilgocią skórę. Chwila ciemności, swoistego odosobnienia przyniosła ulgę, lecz co z tego skoro krótkotrwałą. Z westchnięciem opuścił ręce wracając do poprzedniego widoku. Znów tylko drzewa. Kopnął rozsypując ściółkę w minieksplozji i pozostawiając ciemniejszą rysę na ziemi. Chwilę poświęcił na przyglądanie się efektowi tej skromnej destrukcji i pokręcił głową. Szlag by to.
Ruszył dalej, po chwili przyśpieszając kroku. Mdłości już minęły, a pomimo bólu szczęki czuł się całkiem dobrze. Wcześniej czy później wyjdzie z tego lasu, przecież ile go może być. Niestety nadzieje okazały się płonne. Skończył się jar, który tak dobrze prowadził go przed siebie a zaczął… kolejny las. - No kurwa! - krzyknął rozwścieczony niepowodzeniem. To było nienormalne, tak wielkiego skupiska drzew, nie było w okolicy. - Heeeeej - musiał to z siebie wykrzyczeć - Heeeeeeej! Jest tu ktoooo??!! - Nasłuchiwał przechylając głowę, lecz niczego nie usłyszał w odpowiedzi. Nawet brzęczenia komarów. “Co to za las do cholery?” - to już nie było zwykłe niezadowolenie z zaskakującego obrotu spraw. Te drzewa i tak, właśnie sobie z tego zdał sprawę - dzwoniąca cisza, sprawiły, że zaczął czuć się nieswojo. Zupełnie jak na innej planecie.
“To chyba jednak potrwa” westchnął i pozbawiony nadziei na szybkie zakończenie tej cholernej leśnej przygody zaczął rozglądać się uważniej. Drzewa były nie tylko stare i duże, lecz też i obce w wyglądzie. Spęczniałe kształty z kiściami nienormalnie powykręcanych gałęzi kołysały się niepokojąco. Mimo to podszedł do wyglądającego na najwyższe by sprawdzić czy da się na nie wejść. Oparł dłonie o pień i skrzywił się w obrzydzeniu gdy dziwna narośl na korze ugięła się i rozlazła pod jego palcami. Ze wstrętem zabrał ręce i wytarł o nogawki. Raz jeszcze popatrzył do góry i uznał, że drzewo jednak nie jest tak wysokie jak mu się wcześniej wydawało. Dał krok do tyłu i jeszcze zanim się obrócił usłyszał jakiś dźwięk. W końcu. Rozejrzał się szukając źródła i jego uwagę zwróciło poruszenie w krzakach. Zadowolony zwrócił się w tym kierunku - Co się tak czaisz, wyłaź - zachęcił nieśmiałego przybysza, lecz odpowiedź nie była równie przyjazna. Warczenie zabrzmiało groźnie i wrogo, i co gorsze doskonale pasowało do tego co je wydawało.
“No to chuj” zacisnął szczęki na widok piany, która ściekała z wyszczerzonych kłów. Nawet taki laik jak on wiedział, co może oznaczać.
“Pies? Wilk? Skąd do cholery tutaj wilk?” - mierzył wzrokiem bydlę idące w jego kierunku. Zerknął w kierunku drzewa, które ze zbyt odpychającego zmieniło się w za bardzo odległe.
- Dobry piesek, dobry - wymamrotał ochrypłym głosem wyciągając z kieszeni kurtki kastet i piersiówkę. Zacisnął pięść na ciężkim kawałku metalu aż zbielały knykcie i pociągnął łyka. Ściągając kurtkę cofał się w miarę jak wilk podchodził aż wyminął drzewo. Ustawił się tak by mieć je między sobą a drapieżnikiem i pociągnął kolejny łyk.
- I po co ci to? Idź lepiej w swoją stronę - owinął lewą rękę kurtką i wypełnił usta koniakiem. Tym razem nie przełykał - wiedział jak bardzo mocny alkohol może rozproszyć gdy dostanie się do oczu.
Ostatnio edytowane przez cyjanek : 24-09-2016 o 14:22.
|