| Historia rozbawiła podchmielonych gości, tak bardzo, że ledwo niektórzy stali jeszcze na nogach. Wznieśli po tym Pana Mariusza zdrowie, wszyscy w obozie, poza strażą rzecz jasna, bo ci z wiadomych przyczyn łyknąć nie mogli. Po czym drugi toast wznieśli za polnych sokołów i za Panem Florianem podnosić Pana Mariusza i Pana Władimira poczęli, krzycząc przy tym: Toć Sokoły nasze Polne, niech im skrzydła rosną. Jak widać posłuch mieliście nie byle jaki wśród tej trzody rozszalałej, tym większa radość w was wstąpiła że tyle osiągnęliście w tak krótkim czasie. A to ci niespodzianka zakrzyknął ktoś z gawiedzi, nasz rotmistrz nie tylko dowodzi świetnie, ale i bajdurzy, był to nie, kto inny jak jegomość Krasun, nie uwłaczając tu dumie Pana Władimira dodał szybko. Po czym zaczęto pić zdrowie Rotmistrza, Poruczników jego wszystkich, a następnie każdego z osobna, bo noc przecie długa.
Trudno było się wyrwać ze szponów bratanków, zwłaszcza że do toastów ciągle namawiali, a odmowę przyjmowali jako wyraz ich niegodności. Tędy dużo czasu musiało minąć nim pan Mariusz czmychnął na bok do Pan Hansa, a i nieźle podchmielony był już przy tym.
Hans Wurst
Z uśmiechem powitał Rotmistrza. Pokłonił się pięknie jak należy. Pogładził wąs niemiecki i tak zaczął. Dzięki Waszmości żeś się i mną zainteresować raczył. Młodym ja, bo ledwie 20 wiosen nosze. Przeto nie ozywaj mnie błagam Pludrakiem, jak inni w rocie. Wiem ja, że Pan Mariusz prawdziwym Wodzem i żołnierza docenić potrafi. Nie jestem ja stary, ale coś niecoś potrafię. A i ja Polak po matce, w Kaliszu rodzonej szlachciance Guduńskiej, nie tylko Niemcem, więc jestem, ale i rodakiem waszym tym bardziej nie mogę znieść hołoty obelg. Ojciec mój krajem waszym zauroczony, a i pięknością żony, uwielbił Rzeczypospolitą tak, że majątek za granicą sprzedał i na stałe w kraju osiadł. Przeto szczęśliwy jestem, że choć Waszmość mnie wysłuchał., a wiedzieć Panu trzeba że wielką sympatyją Pana darzę. Strój niemiecki nosze, bo z zagranicy wracam gdzie pobierałem nauki, za ojca nakazem. Narażany na obelgi współbraci szlachty, ruszyłem na Ukrainę, by czynem się wysławić i pisma mych dokonań pokazać szelmom, co mnie oczernialy, tak by raz na zawsze im gęby zatkać. Nie służył ja jeszcze nigdzie, ale sztuki armaty kierowania nauczono mnie dobrze za granicą, a i rapierem machać sprawnie umiem. Sam Potocki uznał mój kunszt artyleryjski, więc wart jest sporo. Nie straszna mi jest, zatem wojna, ni pożoga, a z pewnością mniej dręcząca niż jęzorów trzepotanie.
Tu przerwał na moment, bo jak widać zmęczył się trochę tą szybką wypowiedzią. Wstrzymał się jakby, speszył i tak ciszej mówił: O pomoc też zabiegać Pana Mariusza prosić pragnę, co by mi uznanie to dopomógł zyskać, bo pan w tym obeznany przecie Pan postać ni byle jaka, tylko Pancerny, a teraz Rotmistrz jeszcze. Co mam zrobić ażeby uznanie zdobyć wśród swych braci, i szlachcicem mnie zaczęto nazywać pełną gębą. Wiem, że prosić o nic nie mam prawa, tędy jeśli mnie przegnasz zrozumiem i przyjmę odmowę.
Tu ukląkł ręce jak do pacierza złożył i dodał: Błagam o to klęcząc na świętej ojczystej ziemi, bo Rzeczypospolitą nader wszystko kocham i pragnę jej wiernie służyć jako Szlachcic, a nie przybłęda z zagranicy, przecie we mnie też bratnia krew w żyłach płynie.
Tu zakończył w rozpaczy, a widać od razu że szczerze gada, bo kłamca tak mówić by nie potrafił.
__________________ W ferworze walki, na polu bitwy jakim jest życie obronną ręką wychodzą tylko Ci, których serca nie potrafią klęknąć przed nieprawością.
Ostatnio edytowane przez Radosław : 18-05-2007 o 20:53.
|