Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2016, 13:02   #7
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Raziel - jej opiekun, jej wybawca. Wciąż o nim tak myślała. Musiała mu uwierzyć, iż zabrał ją dla jej dobra. Nigdy nie zastanawiała się czemu. Czemu miałby niebianin zlitować się nad diabelstwem. Bazylia przyjmowała z nabytą obojętnością uszczypliwości i niechęć innych aniołów. Ważne było, że ten jeden ja lubi. Poza tym była w jakiś sposób użyteczna. To jej wystarczało.
***
Wiedźmiarz otarł pot z czoła, ostatni raz spoglądając na swoje dzieło. Prawdopodobnie, gdyby ratował w ten sposób kogoś bardziej godnego zaufania, to byłby zapewne zadowolony z widoku swojej pracy, jednak teraz nie odczuwał z tego żadnej satysfakcji. Zrobił co musiał i tyle.
- Przeżyje - zwrócił się do Bazylii. - Już wkrótce powinien się obudzić.
Wtedy dopiero zauważył, że kogoś brakowało. Znudzony Rognir mógł co prawda wyjść gdzieś na zwiad, jednak Johanna ze swoim usposobieniem prędzej wcześniej poinformowała by go o swoich planach.
- Gdzie oni poszli? - zapytał diablicę.
Bazylia chciała już dziękować, ciesząc się z efektów pracy towarzysza. Sama się rozejrzała dookoła jakby szukając jakiś wskazówek.
- Może poszli szukać jedzenia? - to wydawało się Bazylii dość logiczne, przecież długo siedzieli nad nieprzytomnym. Kobieta znów spojrzała na Raziela. Wierzchem dłoni czule pogładziła twarz anioła.
- Dziękuję, że się nim zająłeś.
- Taka jest już moja rola w tym zespole - stwierdził Roland. - Mam nadzieje, że nie będę później żałował tej decyzji.
- Nie będziesz… - odpowiedziała spokojnie Bazylia. - Ja tu poczekam aż on się obudzi. Sama jestem mocno poobijana. Jeśli chcesz ich poszukać to cię nie będę zatrzymywać.
- Tak też zrobię - odparł Roland, niespiesznie ruszając w stronę wyjścia. Zatrzymał się zaraz przed drzwiami i jeszcze raz spojrzał na diablicę, a wyraz jego twarzy zdradzał, że chciał coś jeszcze powiedzieć. Jednak żadne słowo nie wypłynęło z jego ust, a on pokręciwszy głową odwrócił się i ruszył na zewnątrz w poszukiwaniu dwójki zaginionych.
Raziel leżał, a jego rany, mimo iż opatrzone jak przez profesjonalnego medyka, wciąż sączyły z siebie krew. Pomału, niespiesznie, bandaże zaczynały przesiąkać i brudzić się czerwonym odcieniem płynu. Oddech Aasimara był płytki, acz miarowy i nic nie zapowiadało, żeby mu się miało pogorszyć. Bazylia, mimo ciągłego wpatrywania się i nerwowego wyczekiwania, nie dostrzegła nawet drżenia powiek. Nie wydawało się, aby anioł miał szybko odzyskać przytomność. Zafrasowana zapomniała o własnym głodzie, pragnieniu i zmęczeniu, które w chwili spokoju zaczynały dawać o sobie znać.
Diablica miała rozterkę co zrobić. Nie chciała zostawiać Raziela. Szczególnie, że w końcu zauważyła iż pomimo bandaży nie jest z nim najlepiej. Jeśli sama zemdleje z głodu to mu na pewno nie pomoże. Dźwignęła się na swoje kopyta i pomału zaczęła się rozglądać po domostwie. Pomimo tego, że posiłki stały na stole Bazylia zauważyła je dopiero po chwili. Niepewnie sięgnęła do posiłku aby spróbować czy się nie zepsuł. Nie miała pojęcia jak długo stały tutaj. Głód wziął jednak górę nad rozsądkiem i jeden talerz został wyczyszczony. Potem Bazylia nieco się rozejrzała po okolicy.
 
Asderuki jest offline