Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2016, 13:15   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Zabiłeś nas, tato - smutny, dziewczęcy głos zza jego pleców sprawił, że natychmiast się odwrócił. Mały, blondwłosy aniołek - jego aniołek.
- Czemu uciekłeś? Czemu przestałeś nas kochać? - rozpaczliwy, słaby głos wydobył się z jej sinych ust. Była blada, osłabiona, potargana. W swym uścisku trzymała zabawkę, którą miała zawsze gdy zasypiała, żeby odgonić koszmary.
Shade bez słowa wpatrywał się w twarzyczkę, należącą do najbliższych mu, najważniejszych na całym świecie istot.
Bo cóż miał jej powiedzieć? Że nie opuścił ich, skoro to zrobił? Że musiał iść, na polowanie, by nie umarli wszyscy z głodu i nędzy? Że musiał je zostawić, ale chciał do nich wrócić? Że po prostu nie zdążył?
Usiłował coś powiedzieć, pocieszyć, zapewnić, że niedługo się spotkają, ale słowa utknęły mu w gardle. Nie potrafił wykrztusić ani jednej głoski.
Zamrugał oczami i poczuł, jak po policzkach zaczynają mu płynąć łzy.
- Tak myślałam - zaszlochała dziewczyna, spoglądając na mężczyznę zamglonymi od łez oczami.
- Mama miała rację! Jesteś nikim! - wykrzyczała ze złością - NIKIM! - powtórzyła po czym odwróciła się gwałtownie i uciekła szlochając. Zniknęła, jak mara którą przegoniło światło dnia, choć w tych ciemnościach dalekie to było od prawdy.
- Jesteś wspaniały, zdecydowanie lepszy - głos żony, który rozpoznał bez problemu, dochodził z drugiego pokoju. Shade zorientował się, że znajduje się w swoim domu.
Shade podniósł się, z zaciekawieniem wsłuchując się w słowa, które padły za ścianą. Do kogo mówiła...?
Zamarł bez ruchu, czekając na odpowiedź.
Czyżby jego najgorsze podejrzenia miały się spełnić?
Zacisnął zęby i, nieświadomie, położył dłoń na rękojeści miecza.
- Nie kochasz już męża? - obcy, męski głos, tubalnie odbił się niczym echo.
- Kocham, nie kocham… - odparła wymijająco i zaśmiała się perliście - Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Teraz mam ciekawsze rzeczy do robienia.
Ciekawsze? Shade zgrzytnął zębami.
A więc tak to wyglądało... On się zaharowywał na śmierć, a jego żona mile sobie spędzała czas Tylko z kim? Bo jak, to łatwo było się domyślić.
Shade jednak nie zamierzał pozostawić niczego w sferze domysłów. Chciał wszystko zobaczyć, a potem podjąć zdecydowane kroki.
Cicho jak kot podszedł do drzwi, by się przekonać, co się dzieje w drugim pokoju.
Staranność chyba zadziałała, gdyż kochankowie wcale nie spostrzegli wyglądającego zza progu mężczyzny. Shade żonę rozpoznał bez problemu. Jej wyraźne rysy i kształty nie były mu obce. Gdy jego wzrok spoczął na obiekcie romansu swej wybranki, widział tylko zamazane kontury.
- Zostawiłeś nas, więc mamy nowego tatusia - powiedziała dziewczynka, stojąca na wprost łóżka i przyglądając się wybrykom kochanków. Była to druga córka, krótkowłosa brunetka, starsza od blondwłosej o ponad dwa lata.
- Nie potrzebujemy cię. - Jej głowa niespiesznie odwróciła się w kierunku Shade’a, aby zmierzyć go wrogim spojrzeniem.
- Ja was zostawiłem? - Shade obrzucił córkę pełnym cierpienia spojrzeniem. - Dlaczego tak mówisz?
- Mama wszystko nam powiedziała. Nie okłamuj nas. To twoja wina, że nie żyjemy. Twoja, że to wszystko się stało. Byłeś winny i jesteś, jeszcze wiele razy będziesz winien tragedii. Ponieważ to do ciebie przywarło. Taki już jesteś. Jesteś nikim. - powiedziała oschle, a jej gardłowy głos nie przypominał już tego córki - Nikim. - powtórzyła groźnie, spoglądając na niego spod ciemnej grzywki, a oczy zabłysły czerwienią. Scenografia zmieniła się w sekundę, a ciało dziecka zaczęło gnić w błyskawicznym tempie. Po chwili pozostały z niego jedynie miłe dla oka wspomnienie, kiedy przed oczami ujrzał trzy, żywe kobiece trupy, z pętlami zawiązanymi wokół szyi.


- Kim jesteście? - Shade cofnął się o krok, równocześnie wyciągając miecz. - Skąd się tu wzięłyście? To mój dom. Nie ma tu dla was miejsca!
 
Kerm jest offline