Malone w tym momencie nie miał już głowy do rozmyślania o tym co jest dobre a co złe.
Widząc dawnych towarzyszy próbujących uratować dziewczynkę stwierdził że zostawia to im. On miał teraz co innego na głowie. Jednego przeciwnika, który był w tym momencie kluczowym. Jeśli nie pokonają jego cała ta zabawa w ciuciubabkę na nic się zda. Jack po raz kolejny zacisnął zęby wydał z siebie iście zwierzęcy ryk po czym zaszarżował na demona wkładając w cios cała swoja siłę.
Nie było tu miejsca na przestój, na pomyłkę na moment zawahania.
Bo to już nawet nie o ich życie gra się toczyła.
Oni byli już straceni.
Nie…
... ten demon był zaprzeczeniem życia, wypaczeniem istnienia i jako taki nie mógł zostać wypuszczony na świat, a w tym momencie tylko oni stali mu na drodze.
Malone doskonale czuł, że tu nie będzie brania jeńców i że jest w stanie zrobić WSZYSTKO co tylko konieczne by powstrzymać ten pomiot piekieł.
__________________ ---------------
Rymy od czasu do czasu :) |