Kicnął zając raz i drugi,
spopod miedzy swej wyskoczył,
sus wykonał bardzo długi,
z zwykłej trasy nieco zboczył
Gospodarstwo, tam daleko
go jak dotąd nie kusiło;
wolał bawić się nad rzeką –
chłodno było tam i miło.
Ale dzisiaj jakieś licho
podkusiło powsinogę
w bok uskoczył bardzo cicho
choć w serduszku czuł już trwogę…
Za kapustę szybko kicnął
chociaż wiedział, że nie wolno,
potem wprost do sadu hycnął;
tak opuścił dróżkę polną…
Zwolnił trochę, w sadzie bowiem
był raz pierwszy w życiu swoim.
(w tajemnicy też Wam powiem,
że się trochę niepokoił)
Lecz powstrzymał swe obawy,
dalej skakał wciąż beztrosko –
świat jest przecież tak ciekawy!
„Rany – ależ tu jest bosko!”
Stanął sobie pod jabłonką,
mlecze z apetytem skubnął,
rozmarzony spojrzał w słonko,
„Mama będzie krzyczeć… Trudno…”
Ale skoro zaczął zwiedzać
trzeba dalej gdzieś pokicać.
„Co tam nudna, stara miedza!” -
myśląc tak, znów zaczął hycać.
Zamyślony łupnął głową
w cos twardego. Chwilę potem
usiadł, patrzy – „Daję słowo –
właśnie się zderzyłem z płotem!...”