Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2016, 18:21   #22
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Luty 2016, Oslo, Normannsgata, “Leże Malkavianów”


Przeprowadzka do starego lokum Ojca, zajęła Astrid i Wojtkowi dobrze ponad połowę nocy. Oczywiście, to Wojtek i Ludwik zajmowali się taskaniem tobołów. Bo niby od czego ma się służbę i dzieci?

Childe chyba podobało się to miejsce bardziej niż ekskluzywny apartament u Jokera, Wojtek od początku sprawiał raczej wrażenie szeroko pojętego “rockowca”. Po zniesieniu całego dobytku i pożegnaniem się z Ludwikiem, Wojtek począł zapoznawać się z systemami zabezpieczeń.

Lokal był kiedyś prawdziwym Klubem, ale pewnego razu Ojciec po prostu poprosił wszystkich, żeby sobie poszli i tak już zostało. Była jednak kuchnia i to dość spora, masa toalet i nawet dwa prysznice oraz wanna. Łóżka cóż… jeszcze Ojciec zatroszczył się o kilka materacy, ale skórzane kanapy były wygodniejsze.

Nie wygoda obchodziła jednak Astrid w tej chwili. Wszystko to, czym się stała i czym była, stanowiło swojego rodzaju następstwo sytuacji, w której ją postawiono. Uważała dotychczas Ojca za wybawiciela, który zabrał ją z zimnej Umbry i pozwolił dziewczynce, pogrążonej w śpiączce, znów żyć. Jeśli jednak wspomnienia o pożarze były fałszywe, a Ojciec zabił jej ludzka rodzinę, to znaczy że on - nikt inny - był też bezpośrednią przyczyną jej śpiączki. To on odebrał jej życie... I choć dał inne w zamian, to Astrid nieraz czuła, że... coś utraciła. Choć była bardzo zdolną obserwatorką zachowań międzyludzkich, takie uczucia jak miłość, nienawiść, utrata bliskiej osoby, świadomość starzenia się... to były tylko wyrażenia. Znała je, lecz nigdy nie poczuła i... nie poczuje. No i jeszcze kolory... kiedyś je widziała. Kiedyś jej świat tętnił barwami... teraz miała tylko szarość.

Wampirzyca siedziała w wytartym skórzanym fotelu i wpatrywała się apatycznie w plakat przed sobą. Kiedyś sama go tu powiesiła. To był jej prezent dla Ojca. Starała się przywołać inne jego wspomnienia.*

[MEDIA]http://www.galeriaplakatu.com.pl/media/products/6ffc8bf44dd4821af79c206145314daf/images/thumbnail/big_0012.jpg[/MEDIA]

Astrid zobaczyła coś, co musiało być wnętrzem baraku w jakimś obozie jenieckim. Wycieńczeni ludzie siedzieli lub leżeli na pryczach. Nikt nie płakał, nikt się nie użalał, nikt w ogóle nic nie mówił.

Jedyną rzeczą jaka potrafiła wyrwać mieszkańców baraku z tego swoistego marazmu, był odgłos obutych stóp stąpających na zewnątrz po rozmoczonej deszczem ziemi. Astrid spojrzała oczami swojego Ojca na “własne” stopy, były bose, ubrudzone, z głębokich ran niosła się woń ropy.

W ślad za zbliżającymi się krokami, mieszkańcy starali się mocniej i mocniej stać się jednością z nieoheblowanymi belkami, stanowiącymi ściany ich domu.

Drzwi otworzyły się z hukiem, wszystkie głowy opadły na dół, niczym w najlepszych latach francuskiego rewolucyjnego festiwalu. To że głowy nie odpadły od korpusów wychudzonych lokatorów a jedynie pochyliły się, można było uznać za zwykłą drobnostkę. Wrażenie było jednakie. Ale jedna, jedyna głowa nie pochyliła się, o czym Astrid doskonale wiedziała, gdyż była to ta, z której dane jej było to wszystko obserwować.

- Jak tam moje żyd-żydki? - rozbrzmiał absurdalny ton mężczyzny w wojskowym mundurze. Wzrok ss-mana natychmiast zogniskował się na “widzu”.
- Ooo… żyd-żydek lubi się bać tak? Bój się, bój… - Asrid poczuła jak demencja poprzez wspomnienie potęguje w niej uczucie strachu, czuła walenie pulsu, słyszała kołatanie “własnego” serca.
I śmiech, obłędny śmiech.

Malkavianka otworzyła szeroko oczy. Nie wiedzieć kiedy wbiła paznokcie w poręcze fotela i teraz czuła jak pod nimi roluje się materiał. Zamrugała, jakby chcąc strzepnąć z powiek koszmar.

Gdy nieco się uspokoiła, znów spojrzała na plakat. Szarość. Wszystko tonęło w szarości. Nic nie było białe lub czarne. Nic nie było dobre lub złe na wyłączność. Ona była ofiarą Ojca. Ojciec był ofiarą innego wampira, zapewne “Dziadka”. Koło obłędu, które zdawało się nie mieć końca,wciąż się toczyło...

Wtem Astrid o czymś sobie przypomniała. Wojtek - jej childe. Odruchowo spojrzała w jego stronę. Miała potomka, dla którego wcale nie musiała stać się potworem. Choć odebrała mu życie, to jednak toczyli równą walkę. Nie znęcała się nad nim. Nie wykorzystała go... ale czy w przyszłości tego nie zrobi?

Wojtek stał za czymś, co kiedyś musiało być barem. Obecnie na ladzie stał laptop do którego z sufitu i podłogi spływały kable, niczym cieki wodne do wielkiego leja. Mężczyzna nucił coś po polsku, jakby wyczuwając na sobie wzrok Dame uniósł w przelocie wzrok - na tyle na ile trzeba było by stwierdzić, że wszystko z nią w porządku. Pozostawał skupiony na tym co robił, cokolwiek to było.

Uśmiechnęła się smutno do swoich myśli po czym w nagłym zrywie energii zerwała się z fotela.

- Muszę pogadać z kilkoma naszymi ghulami. Idziesz ze mną, czy wolisz stawiać pasjansa? - zapytała wesoło.
Mężczyzna uniósł wzrok z nad ekranu uśmiechnięty.
- Nikogo nie ma. - powiedział z satysfakcją, po czym podszedł do szafki w której w lepszych czasach znajdował się pewnie alkohol na sprzedaż - teraz była tam “część” arsenału Wojtka. Childe chwyciło kilka zabawek i ruszyło ku Dame.
- Jasne!
Wampirzyca zarzuciła płaszcz na ramiona, pod którym schowała tym razem broń. W końcu mieli Krwawe Łowy.
- Najbliższy cel to spacerkiem kilka minut. Nocny klub ze striptizem i jego właściciel - Klawy Egon.

Wojtek założył skórę na koszulkę bez ramiączek do której przylegały dwie kabury.
- Okej.



Luty 2016, Oslo, Normannsgata, Sugar and Spice

[MEDIA]https://1.bp.blogspot.com/-TozAXrEbqMg/V-bsKy7uONI/AAAAAAAAgk8/0H52Ybl_KVMeKA5p6vlZhQ9vk0Y0QQC9QCLcB/s1600/astr22.jpg[/MEDIA]

Bramkarz przed klubem natychmiast rozpoznał “władyczkę” Starego Oslo, parę wampirów natychmiast skierowano do pokoju dla vipów gdzie podano im drinki i zapowiedziano iż właściciel już zmierza by się z nimi spotkać.

- To czym się w ogóle zajmujesz Astrid? - spytał Wojtek kiedy mieli chwilę prywatności. - handlujesz narkotykami? bronią? ludźmi? Miejscowi chyba za kogoś takiego cię właśnie mają. - w głosie Childe nie było nic poza czystą ciekawością. Biorąc pod uwagę czym mężczyzna zajmował się za życia, można było spokojnie założyć, że utrzymywał się raczej ze sprzątania problemów niż śmieci… Ile to Wojtek potrafił usprawiedliwić “dla dobra sprawy” pozostawało pytaniem.

- Niczym nie handluję poza własnymi wdziękami
- zachichotała, uznając to za niezły żart, zważywszy na okoliczności. Po chwili jednak doprecyzowała.
- Ochraniam tych ludzi. Przed innymi ludźmi i... takimi jak my, jeśli zachowują się niewłaściwie. I w sumie to tyle. W zamian oczekują tylko przysług... No i chyba coś tam na konto spływa, ale to byś musiał z Ludwiczkiem pogadać. Ja się nie znam. - wzruszyła ramionami.
Przeciągnęła się leniwie, ale po chwili usiadła prosto jakby coś sobie przypomniała.
- Egon jest specyficzny. Nie wolno się śmiać, pamiętaj. - spojrzała wyjątkowo poważnie na childe.

Po chwili pojawił się właściciel.

[MEDIA]https://c1.staticflickr.com/9/8516/8354564173_a82919f171_z.jpg[/MEDIA]

Klawy Egon był typowym norwegiem po trzydziestce. Odkąd został ghulem Ojca, mężczyzna utrwalił się w przekonaniu iż jest wampirem, wybrańcem Szatana i antychrystem w jednej osobie. Egon chciał zostać muzykiem, chyba wciąż się za takiego uważał. Jak wielu nastolatków w swoich czasach, założył zespół i próbował szczęścia. Szybko jednak jego zespół stał się kilkunastoosobowym gangiem grającym w bejsbol bez udziału piłek (choć mieli i piły) Po kilkunastu latach Egon poszedł po rozum do głowy i się uspokoił - zainwestował pieniądze w klub.

- Chwała Szatanowi! Witajcie dzieci nocy - powiedział bardzo poważnie… - jak mogę wam służyć?
- Witaj Egonie
- rzekła, lecz nawet się nie podniosła - Chciałam ci przedstawić mego następcę. Nasze Dlatego kto jak kto, ale ty powinieneś być poinformowany... oto Wojtek... Łowca. - dodała potomowi przydomek, by zabrzmiało nieco mroczniej.
Egon puścił trzynanego do tej pory kota, zwierzak swobodnie wdrapał się na kark mężczyzny.
- Oczywiście, oczywiście - odpowiedział nabożnie właściciel stripklubu. Wyciągnął w stronę Wojtka zaciśniętą pięść objętą w nadgarstku drugą dłonią, co musiało być jakąś formą pozdrowienia.

Wojtek z pokerową twarzą oddał pozdrowienie sam wykonując ten gest, co wyjątkowo spodobało się gospodarzowi. Ciekawe czy Childe, w swoim łowieckim żywocie spotykało i takie jak Egon “wampiry” i czy również na nie polowało?

- Skoro tu jesteśmy, przypuszcza, że musisz być spragniony, drogi przyjacielu.
- Astrid mimochodem pogładziła swój nadgarstek - Chętnie też dowiem się co u Ciebie słychać…

Egon obdarzył Astrid spojrzeniem ćpuna. “to wszystko ćpuni a Ludwik jest najgorszy” mawiała jedna z osobowości Ojca w odniesieniu do ghuli. Mężczyzna przysiadł wreszcie na siedzeniu.

- Twój wuj, tak jak powiedziałaś, nie zagląda tu za często. W ostatnim miesiącu znaleźliśmy tylko jedną zemdloną nastkę. Inni z uwagi na twoje imie również nie sprawiają nam kosztów, jestem jak zwykle ogromnie wdzięczny za twoje wstawiennictwo. Czy… czy wszystko w porządku z wpłatami? A okolica jak zawsze, interes się kręci.
- Cieszę się, naprawdę ci kibicuję. Niestety, jest coś, co mnie martwi... -
mówiąc to, wampirzyca przyłożyła dłoń do czoła - tę samą z której miała nakarmić ghula.

Egon pazernie przełknął ślinę.

- Co takiego, proszę powiedz, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, wiesz prawda?

Westchnęła dramatycznie, podając gothowi dłoń.

- Ktoś się pode mnie podszywa. I to z tego, co słyszałam, bardzo skutecznie. Psucie reputacji to najmniejszy z moich problemów, niemniej... obawiam się, że mogę przez to stracić przyjaciół. Powiedz mi proszę, Egonie, czy widziałeś mnie ostatnio w okolicy? Wiem jak dziwnie to brzmi, ale... muszę znaleźć tę osobę i skutecznie się nią zająć.

Egon zamyślił się żując nerwowo własną wargę. W tym czasie kot, zdążył przejść po jego kudłatej głowie i zeskoczyć na stolik przed Astrid, pomiaukując.

- Barman mówił mi dzisiaj, jak jakieś małolaty opisywały kogoś kto odpowiada twojemu rysopisowi. Podobno jakaś laska robiła jakiś młynek na boisku przed uczelnią.
Wampirzyca uśmiechnęła się do zwierzaka, ale nie wyciągnęła w jego stronę ręki.
- Dziękuję, sprawdzę to. Nie wiesz kiedy to miało miejsce? - zapytała po czym dodała jeszcze - Ty wiesz, jak mnie rozpoznać, prawda?
Egon pokiwał głową.
- Jasne, rozmawialiśmy już o tym w tamtym tygodniu.
- I co ci powiedziałam?
- zapytała. W końcu była Malkavianką i mogła sobie pozwolić na odrobinę ekscentryzmu.
Egon chyba oglądał fight club milion razy.
- No żeby jak tylko cię zobaczę wysłać ci sms pod ten nowy numer, dostałaś co nie?
- A skąd wiesz, że to byłam ja?
- zapytała wciąż spokojna, patrząc jednak znacząco na Wojtka, by zachował czujność. Mogli wpaść w zasadzkę.

Oczy Wojtka, który był jedynie słuchaczem i obserwatorem spotkania z ghulem, podążyły w stronę drzwi na zaplecze, drzwi którymi para wampirów tu weszła, oraz na zakamarki gdzie mogły by się znajdować jakieś kamery.
Egon zrobił szelmowską minę.

- Bo to byłaś ty, udowodniłaś to zresztą swoją krwią.
- Nie Egonie, to nie byłam ja.
- odparła spokojnie - Właśnie zdradziłeś mnie wrogowi. Nim się zdenerwuję, opowiedz mi dokładnie, co się wydarzyło. Czy piłeś krew z tętnicy, czy z naczynia?

Twarz Egona płynie przeszła w trzy uderzenia jego serca od zdziwienia do przerażenia. Mężczyzna w panice uniósł ręce do góry, jego pełne ekspresji ruchy przystopował Wojtek, wyciągając dwa pistolety i mierząc nimi w zarośniętą głowę ghula. Childe nic nie mówiło, pokręciło tylko głową.
Egon przełknął ślinę, zatrzymał się w dość niewygodnej pozycji pomiędzy siedzeniem a staniem - użytecznej w lesie, w sytuacji braku toalety, mało użytecznej w pomieszczeniu gdzie ktoś mierzy w twoją głowę.

- Bu… butelka? Mam, zaraz pokażę… - jego wystrachany wzrok skakał po bokach trójkąta Astrid, gnaty Wojtka, barek.

Gdy pozwolono mu się ruszyć, powoli podszedł do lodówki na drinki, poodsuwał kilka szkieł i wyciągnął litrówkę z bezbarwnego szkła, wypełnioną czarnym - z punktu widzenia Astridn- płynem. Naczynie było w połowie puste.

[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-VpxHErGsvlc/V-kwcwSgQSI/AAAAAAAAglY/7CI5u9PfO84-sU_P65ypyE1o9RuFoQvgQCLcB/s1600/asrid22.jpg[/MEDIA]

- Weź to - poleciła Wojtkowi, by ten miał powód, by opuścić broń. Następnie zwróciła się do Egona - Czy kiedykolwiek karmiłam cię inaczej niż prosto z nadgarstka? To jedyny sposób, byś potwierdził moją tożsamość. A teraz... chodź i spróbuj. - powiedziała łaskawie nadstawiając dłoń.
Wojtek wziął z butelkę z roztrzęsionych rąk satanisty, Childe poskrobało zaschniętą “czerń” przy szyjce i przysunęło do nosa. Mężczyzna spojrzał na swoją Dame i pokiwał milcząco głową. Była to krew.

Egon niczym skomlący pies opadł na kolana i przyległ do dłoni kainitki. Miał prawdziwy talent w przegryzaniu skóry nawet nie posiadając kłów. Ech ci Norwedzy… Kot zeskoczył zaś ze stolika i zaczął miauczeć jakby dopraszając się swojej porcji.

Astrid przypomniała sobie iż faktycznie, zwierzątko zazwyczaj zlizywało vitae z twarzy Egona, a Ojciec raz nawet ochlapał kota krwią i zmusił tym samym ghula do wylizania futerka swojego pupila. Nigdy jej to nie bawiło. Zdecydowanym ruchem odsunęła nadgarstek od ust właściciela klubu i sama polizała ranę, zaleczając ją. Następnie podniosła się z fotela i skierowała ku wyjściu.

- Nie zawiedź mnie więcej. - rzuciła chłodno na odchodne.
Wojtek zaś złapał mężczyznę za ramię
- Daj ten numer. - polecił, Egon wciąż na klęczkach wyciągnął iphona i zaczął przeszukiwać kontakty, w tym czasie kot zaczął lizać mu twarz.
- Spoko, znajdę. - powiedział Wojtek wyrywając ghulowi komórkę z ręki i zabierając ją ze sobą.

Para zostawiła Egona jego kotu. Za drzwiami vipowskiego pomieszczenia, w drodze na zewnątrz Wojtek potrząsnął butelką.
- Co chcesz z tym zrobić? - spytał.
- Damy to księciuniowi do sprawdzenia. Jakoś nie przypominam sobie żeby ktoś ze mnie spuścił aż tyle posoki, a pomyśl co, jeśli u innych ghuli sytuacja ma się podobnie? Jak znam Brzydalka, to jego babcie dowiedzą się nie tylko co to za krew, ale gdzie była i takie tam.

Szybko napisała smsa do Huberta
Cytat:
“Fałszywka była u Egona. Dała mu butelkę MOJEGO v. Zbadasz ją? Jak mogę ci ją dostarczyć? Buziaki dla przystojniaka”
W czasie kiedy Astrid kleciła tekst to Księcia, Wojtek wyłączał w opcjach blokadę klawiatury w telefonie Egona.

Hubert odpisał po jakiś trzech minutach:
Cytat:
“zadzwoń na takewaya i daj ją kolesiowi na skuterze, pozdrawiam H”


Nosferatu chodziło oczywiście o konkretnego dostawcę który poza dotaczaniem śmierdzącej chińszczyzny, był zaufanym kurierem społeczności Oslo. Wampirzyca zadzwoniła i umówiła się z dostawcą za 10-15min przed budynkiem uniwerku, gdzie chciała się teraz udać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline