Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2016, 12:32   #20
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację

Megan wyciągnęła dłoń i uczyniła krok w stronę kobiety.
- Zaczekaj! - zawołała. - Ściągnęłaś mnie tu, więc teraz wytłumacz. Proszę.
- Nie ma wiele do tłumaczenia Me'Ghan. Zdradziłam cię. Ze strachu. Jestem słaba. Stara. Zmęczona. Wolałam oddać cię w ręce Maski. Uniknąć kary. Zyskać nagrodę. Wybacz mi, proszę. wstydzę się soje decyzji i tchórzostwa. Ale stało się. Musisz pójść z normacami. tak będzie lepiej dla Wszystkich. Może poza tobą, rzecz oczywista.
- Nie! - Megan zamachała gwałtownie dłonią, próbując opanować panikę, która zaczynała ściskać jej gardło. - Nie o to pytam! Po co ściągnęłaś mnie.. tu - wykonała szeroki gest. -- Do tej rzeczywistości?
- Ściągnęłam... - tym razem to ona była wyraźnie zaskoczona. - Me'Ghan... Nie pojmuję twych słów.
- Dosyć pierdolenia, babsztyle - warknął przywódca łapaczy. - Starucho, odsuń się. Ty, Me'Ghan, pójdziesz z nami, wiedźmo. Bez sztuczek...

Megan cofnęła się o pół kroku, rozglądając się jednocześnie dookoła – szans na ucieczkę nie było, zobaczyła tylko las, z którego wyszła, mehiry i wzgórza kromlechowe. Odetchnęła głęboko, raz i drugi. „Spokojnie. Spokojnie. Dasz radę. Skup się na sytuacji, skoncentruj, odsuń lęk. Odłóż go obok.”
- Pomóż mi, proszę - wyszeptała bezgłośnie, wbijając spojrzenie w staruchę.
.
Ta odsunęła się krok w tył. Megan nie potrafiła powiedzieć, jakie emocje wyraża twarz zakryta woalem, lecz mowa ciała... mowa ciała mówiła wiele. Wstyd, strach, wyrzuty sumienia. Napastnicy nie kwapili się do działania. Spoglądali na siebie niepewnie. Megan skojarzyła, że ich niepokój pojawił się, gdy po raz pierwszy kobieta w czerni zwróciła się do niej tym dziwacznie wypowiedzianym imieniem "Me'Ghan". Niby jej, lecz... inne. Inaczej artykułowane, wyraźnie przeciągnięte. Czyżby żołdacy bali się jej czy też tego imienia? Możliwe. Bo raczej nie bali się tej, która swoim śpiewem zwabiła Megan w pułapkę.
- Ręce do przodu, na widoku, suko - warknął przywódca napastników. - Zwiążemy cię elegancko i jak prosiaka na Święto Palenia Niezrodzonych. Maska się ucieszy i wynagrodzi nas należycie. Ręce! Nie powtórzę trzeci raz! I na kolana!

Z początku nie wykonała żadnego ruchu.
Bali się jej. Jakkolwiek by to szaleńczo nie brzmiało - bali się jej. Ten głównodowodzący bał się tak bardzo, że próbował zagłuszyć strach potokiem słów. Nie mogło być co do tego wątpliwości.
Powoli, niezauważalnym niemal ruchem wyprostowała się, unosząc nieco do góry podbródek.
Nie wiedziała dlaczego, choć już rozumiała, że lęk budzi Me’ghan. Co takiego potrafiła tamta robić? Czy w jakiś sposób mogła - powinna - się z nią utożsamiać?
Bardzo powoli wyciągnęła przed siebie dłonie.
Prawdopodobnie tak. Megan Hill nie wierzyła w przypadki. Wszystko, co spotykało człowieka miało sens i czemuś służyło. Choć z początku ten sens mógł być ukryty, jak w jej poronionym związku z Thomasem.. Teraz już wiedziała. Nie pozwoli postawić się w roli ofiary.
Szybkim ruchem uniosła oba ramiona do góry, jakby szykując się do rzutu dwoma niewidzialnymi piłkami do tenisa, które trzymała w zaciśniętych dłoniach.
- Me’ghan nie pada na kolana - powiedziała postawionym głosem. Jej słowa brzmiały inaczej, mocniej, szły prosto z trzewi. Potrafiła używać głosu, sprawić, aby choć cichy był słyszalny w najdalszym kącie rozległej sali.
- Ukórz się przede mną , okaż skruchę a pozwolę ci odejść cało. - dodała wbijając spojrzenie w żółte oczy przywódcy.

Zawahał się przez chwilę. Wyraźnie wylękniony. Cofnął o krok. Krótki. Potem jednak nabrał odwagi.
- Brać ją! - wskazał swoim "ludziom" Megan palcem.
- YOKOMEN UCHI - szept Megan przeciął powietrze jak bicz. - GEDAN . - ugięła lekko nogi w kolanach i sięgnęła przez ramię łapiąc jo. - Stój – przesunęła spojrzeniem po grupie pomagierów - Jesteś gotowy zginąć za tego parszywego tchórza?- mówiła na raz do każdego z nich.

Oni też się wahali. Wyraźnie.
- Pozabija nas.
- Wiecie jak skończył Tevrook.
- A co stało się z Naz'Nazar.
Przez szereg przeszedł trwożliwy szept.
- Związać ją! - rozkazał przywódca. - Związać! Szybko! Bo Maska dowie się o waszym tchórzostwie, kurwie syny!
To podziałało. wyczuła to. Znów zaczynali odzyskiwać zimną krew.

Megan oparła cały ciężar ciała na lewej nodze. Nie miała żadnych szans z całą grupa, ale pewnie potrafiłaby obronić się przed jednym z nich. Wystarczyło pokonać przywódcę – po prostu upokorzyć go - a tamci rozpierzchną się jak stado kaczek. Uczepiła się tej myśli. Dawała nadzieję.

- Odejdźcie - powiedziała cicho, śpiewnie. - Odejdźcie.. Maska o niczym się nie dowie… nie znaleźliście mnie… odejdźcie… a ty - przeniosła spojrzenia na przywódcę, głos jej stwardniał. - Chodź do mnie . - Wyciągnęła do niego otwartą dłoń, zgięła i rozprostowała kilka razy palce, jakby przywołując stwora - normaca? - do siebie. - Chodź.. dopiszę cię do mojej listy. - jej głos brzmiał teraz kusząco, uwodzicielsko. - Tevrook. Naz”Nazar. I Bezimienny Tchórz.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 27-09-2016 o 12:35. Powód: kosmetyka
kanna jest offline