Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2016, 09:37   #19
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Dziewiąta karta Wielkich Arkan. Pustelnik. Stary człowiek stojący na szczycie wysokiej góry z lampą oliwną w ręce. Spędził tu samotnie wiele lat i w stanie głębokiej kontemplacji pojął ogromną wiedzę. Nie zamierza jednak dzielić się nią z każdym przybyszem. Góra symbolizuje tu bowiem zwieńczenie trudnej wędrówki. Dopiero na jej końcu poszukujący mądrości są gotowi pojąć głębię zawartą w przekazie eremity. Wcześniej słowa te będą dlań puste niczym gliniany dzban.

Jednakowoż winni uważać ci, którym ciekawość jest nieobca. Widziany z daleka, mały ognik może być w istocie światłem starej lampy. Ale również zarzewiem rozpoczynającym nieujarzmioną pożogę.

Ahab spoglądał na wydrążone w skale otwory. Intrygowały go. Aryę mniej. Po rzuceniu ostatniego zaklęcia wciąż była zbyt słaba, aby dopomóc sobie magią. Ręce jej się trzęsły. Skóra zaś, przecież naturalnie jasna, zbladła jeszcze bardziej. Kolejna ingerencja za pomocą tarota mogłaby być brzemienna w skutkach. I to delikatnie rzecz ujmując. To wszystko oznaczało, że jeśli chcieli się dostać do celu, istotnie pozostało im kluczyć po kamiennych labiryntach na jakie składał się kanion.
Nie wykazując przesadnego zaangażowania, Iskra ponownie ruszyła za rewolwerowcem. Czuła spojrzenie rzucane z góry. Tyle dobrze że jak na razie nie towarzyszył mu wystrzał z żadnej broni. Na otwartym terenie można było ich wybić jak kaczki.
Kluczyli jakiś czas po sąsiednich przejściach. Wiele z nich kończyło się ślepymi uliczkami lub osuwiskami. Nie poddawali się jednak. Na górze ktoś mieszkał. Nie miał innej drogi z powrotem jak w dół. Musiał znać ścieżkę łączącą dno kanionu z osobliwym domem.
Po kwadransie znaleźli w skale szczelinę o szerokości mniej niż pół metra. Aby się przez nią przecisnąć zmuszeni byli iść bokiem, stale ocierając o wilgotne, chropowate bryły. Z czasem otwór poszerzał się na tyle, aby można było się nim swobodnie przemieszczać. Kiedy wyszli po drugiej stronie, zobaczyli że usypany odłamkami teren podnosił się i prowadził krętą drogą wprost na klif.
Kilka wygłodniałych sępów poczęło kołować nad podróżnikami. Ptaki zawsze pojawiały się podczas podróży i choć z czasem dawały za wygraną, ich obecność irytowała. Stale przypominały że wystarczył jeden błąd, aby paść ranionym, otrutym albo zwyczajnie pozbawionym sił. Ścierwojady zrobiłyby resztę.
Tutaj już dojście ku domostwu nie stanowiło większych problemów. Na samym końcu masywu droga łączyła się ze skalną półką, którą dostrzegli z dołu. Ponadto obydwoje mogli zaobserwować iż całość ma zbyt regularne kształty, a w samym piaskowcu wyryto coś na znak zdobionego frontu. Wejście stanowiło po prostu większy otwór. W środku panowała ciemność. Szło zauważyć tylko obrys skór na ścianach, siennik i walający się po ziemi rondel. Gospodarza nie było widać, lecz Arya go wyczuwała. Pierwszy raz od dawna miała trudności z określeniem czyjejś aury.
 
Caleb jest offline