Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2016, 23:19   #2
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
MICHA & SZEPT

Micha siedząc skrzyżnie na metalowym kontenerze, zachowywała pełne skupienie. Nucąc marsz imperialny obserwowała wylot miedzianej rurki, z której co raz samogonka skapywała do blaszanej puszki. Micha gestem dłoni przywołała naczynie do siebie. “Mocą”, jak mawiała o swoich telekinetycznych zdolnościach. Za sprawą owej mocy, puszka pognała poprzez eter, dobre dwadzieścia metrów i wylądowała w wyciągniętej dłoni.
Kobieta fachowo obwąchała ciecz, po czym wprawnie przełknęła płyn.
- The force is strong with this one… - wyrecytowała odkasłując.
Bimbrowniczka wróciła do starego wagonu towarowego w którym mieszkała, w progu zrzuciła z siebie koszulkę buty i spodnie, słowem całą garderobę.
Kobieta podeszła do wiadra z wodą chwyciła je w muskularne ręce i wylała sobie na głowę. Woda nie była ani zbyt świeża, ani zbyt czysta, jednak wystarczająco mokra i zimna by się nadać, na zmycie z siebie kurzu. Micha wciąż nago, podeszła do czegoś co kiedyś było lodówką, a teraz szafką, wyciągnęła słoik w którym trzymała karaluchy w occie. Dbając o prawidłową rotację wyszukała te starsze. Słoiki co prawda nie miały naklejek ale Micha i tak wiedziała które są które, po prostu w tych nowych, karaluchy wciąż się ruszały.
Ze słoikiem snaków siadła na swojej kanapie - tylnim siedzeniu fiata 125.
Kiedy tak zajadała się, usłyszała kulturalne napierdalanie w drzwi.
- Otwarte! - wrzasnęła z pełnymi ustami
Szept nie kazała Marco długo czekać. Natychmiast, po krótkim kiwnięciu głową, opuściła Świątynię i udała się tam, gdzie w takich porach Michę znaleźć można było najczęściej. Mijając różne średnio przyjemne osobistości, nie zwróciła uwagi nawet na jedno pozdrowienie, czy zaniepokojone spojrzenie. Dotarła pod wrota wagonu towarowego, które robiły za prowizoryczne drzwi wejściowe (brakowało chyba tylko wycieraczki do butów) i spojrzała na całą ich wysokość. Po czym podniosła otwartą rękę i przypieprzyła we wrota kilka razy.Gdy tylko uzyskała pozwolenie na wejście, zrobiła dokładnie to. Czarnowłosa, blada jak śmierć dziewczyna weszła do środka i rozejrzała się bacznie swoimi szarymi ślepiami. W końcu zwróciła wzrok na Michę. Nic sobie nie robiąc z jej garderoby (czy bardziej jej braku), podeszła bliżej. Bardzo blisko. Tak jak to miała w swej ciemnej naturze, po czym zaczęła szeptać
- Marco ma dla nas zadanie. Mamy się zająć szczeniakami. Trzeba je ogarnąć. Chodź. - przemówiła tym swoim zachęcającym, zawsze spokojnym głosem, nie podnosząc go z cichego szeptu nawet o jeden ton w górę. Dopiero wtedy się wyprostowała i cofnęła o krok, dając jej przestrzeń prywatną.
Micha podsunęła Szeptowi słoik pod twarz.
- Hoczysz trochę protein? - po czym sięgnęła po walizkę wsuniętą pod kanapę. Wygrzebała z niej jakieś ciuchy i sandały. Naciągnęła wszystko na siebie.
Micha nie bardzo łapiąc o jakie “szczeniaki” chodzi Szeptowi rykła:
- A co z tymi szczeniakami? suka zdechła? co ja mam im cyca podstawić? - zerkła spod oka na Szept, po czym się zreflektowała - Chuj, za Leki mogę i dupę im podstawić, idziem?
Szept zerknęła na słoik, a potem na Michę z pretensją w oczach. Jakby nie było oczywistym, że tego nie zrobi. Przecież nigdy nie odsłaniała twarzy. Praktycznie przed nikim. Pokręciła jednak głową. Poczekała, aż ta się ubierze, krzyżując ręce pod biustem i milcząc.
- Hiro i Halo ściągnęli nam tu ciekawą osobistość… A z osobistością były szczeniaki. Dzieciaki. Masz je nakarmić, obejrzeć… - przerwała swój standardowy szept, popatrzyła po kobiecie od stóp do głów
- Nie było nic o dupie, ale nadgorliwość jeszcze nikogo nie zabiła. Mamy z nimi pogadać. Przekonać, że mogą tu zostać, ewentualnie uciszyć. - słowo uciszyć w ustach Szept zawsze miało ten nieprzyjemny wydźwięk, przyprawiający o lodowate dreszcze. A gdy Micha chciała już iść, czarnowłosa skinęła na nią głową i wskazała kierunek do miejsca, gdzie przytrzymywano aktualnie młodzież.
Micha przygryzła nerwowo wargę myśląc o implikacjach tego co usłyszała. Te dwa wszawe chujki pewnie topią się teraz w Lekarstwie…
-Kurwa! - wypsnęło jej się wściekle kiedy biegła do bagażnika robiącego za szafę. “A mogłam iść z nimi za miasto! teraz to ja bym była na odlocie!” Nie mając zamiaru tracić następnej okazji na doprochowanie, Micha pośpiesznie upychała torbę: flaszka palnej samogonki, dwa słoiki karaluszków, kilka wędzonych szczurów, garść saszetek “tłuszczyku” z zupek viflona, cztery nylonowe worki, scyzoryk, używane, aczkolwiek uprane bandaże, taśma klejąca.
- lecim! - powiedziała ruszając za Szeptem.
Tak więc bez większej ilości zbytecznych słów, Szept doprowadziła Michę na miejsce...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline