Jeden trup mniej, jeden więcej...
Hagen widział w swym życiu tyle truposzy, że ofiara wilkołaka (czy czym był ten potwór) nie zrobiła na nim większego wrażenia.
Gorzej, że stwór znowu się rozpłynął w lesie, co oznaczało, że kolejne spotkanie odbędzie się w miejscu wybranym przez potwora. Na to jednak Hagen nic nie mógł poradzić i z przyjemnością poszedł spać.
Może nie do końca można to było nazwać spaniem...
* * *
Kobieta do łóżka, kobieta do kuchni...
Hagen nie był pewien, czy Mysza potrafi gotować. Z pewnością potrafiła zrobić śniadanie, ale nie sądził, by propozycja 'zrób śniadanie' spotkałaby się z aprobatą. Prędzej dostałby stołkiem w łeb.
Wolał sam zrobić śniadanie, dla całej trójki, uwzględniając i 'podopieczną' Alexy.
A po chwili okazało się, że najlepiej by zrobił, gdyby zjedli śniadanie w łóżku, nawet gdyby sam miał to śniadanie zrobić i przynieść. Użeranie się z bandą ogłupiałych ze strachu chłopów zdecydowanie mu nie odpowiadało.
Cóż kmiotki z zabitej dechami dziury mogli wiedzieć o postępowaniu w takich sytuacjach. Naiwnie sądzili, że pozbycie się Pieguski wpłynie na wilkołaka? Że dziewczyna spłonie, a potwór rozwieje się jak dym?
Bogowie... że też tacy głupcy istnieli.
Śmierć Pieguski, nawet w oczyszczających płomieniach, nie wpłynie na działalność potwora, a jeśli jest w jakiś sposób z dziewczyną związany, to jej śmierć najwyżej spotęguje jego wściekłość i do zwykłej krwiożerczości doda jeszcze jeszcze nienawiść.
A nawet gdyby chłopi mieli rację... Nie może tak być, by byle wieśniak brał prawo w swoje ręce i palił, kogo tylko zechce.
Z pewnością życie dziesięciu wieśniaków było więcej warte, niż życie jednej dziewczyny, ale Hagen nie zamierzał oddać jej w ręce żądnego krwi tłumu. Podobnie jak Gaspard przyszykował kuszę.