Właściwie to Will miał pomysł, gdzie mógł pójść Johnny, ale nie wyobrażał sobie, żeby jego brat poszedł tam w nocy. Jego młodszy brat spał przeważnie przy włączonej lampce nocnej, zresztą, nawet wielu odważniejszych od niego nie ważyłoby się w nocą pójść do lasu. Pal licho zdziczałe psy, wypuszczone węże (kiedy wyrastały z akwariów) czy pająki albo maniakalni mordercy. Było tam dużo bardziej realne niebezpieczeństwo. Licealiści.
-Mogli pójść do lasu, do swojej bazy - jeszcze dwa lata wcześniej była to baza Willa, ale przecież wtedy był jeszcze dzieckiem. Spojrzał niepewnie na Britney.-Na pewno nie ma ich u ciebie? - spytał z nadzieją. Nie chciał iść do lasu.
Connie rzuciła siostrze niespokojne spojrzenie.
-Może powinniśmy zadzwonić po policję? - zasugerowała.
-Żadnych glin! - uciął Sam. Zdecydowanie nadrabiał miną, ale znalezienie brata Britney wydało mu się zapewne niezłą okolicznością, by u niej zaplusować.
-Jeżeli szybko nie wrócimy do domu, to moi starsi wezwą gliny. Po nas - Sandra wyczuła moment, by się wycofać. Connie, sądząc po minie, chyba miała więcej wątpliwości. |