Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 12:20   #27
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Luty 2016, Oslo, Normannsgata

Kiedy wampiry znalazły się przed lokalem, Childe rozejrzało się.
- Może skoczymy po auto, czy wolisz rozejrzeć się z buta po okolicy?
- Wybiorę trzecią opcję. Pieszo. Buty same nie chodzą
. - uśmiechnęła się bez wesołości.

Wojtek kiwnął tylko głową i postawił kołnierz - zupełnie jakby bał się przeziębić.
Po jakiś pięciu minutach drogi w górę Normannsgata, para wampirów zdała sobie sprawę, że jakiś samochód zbliża się do ich pleców z ogromną prędkością i raczej nie planuje się zatrzymać…

- Łapiemy stopa... - rzekła Malkavianka jak gdyby nigdy nic, a gdy pojazd zbliżył się do nich, po prostu wyskoczyła do góry.
Astrid wyskoczyła w powietrze niczym Milla Jovovich w którejś tam części Złej Rezydencji. Wampirzyca opadła lekko na dach volvo.

[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-MGbhszmousM/V-kxoOzMx1I/AAAAAAAAglg/0LTSOgSzqWUkBG3IzBxBAhLh82ERMBz4ACLcB/s1600/asrid23.jpg[/MEDIA]

Niestety, oblodzona karoseria nie dawała najlepszej przyczepności i kobieta ześliznęła się za auto, opadła na kolana, z gracją, tuż obok Wojtka, który zamiast starać się skoczyć w bok, czy podobnie jak Dame, przeskoczyć samochód, po prostu rzucił się na jezdnię, pozwalając maszynie przejechać nad nim. Leżąc na brzuchu strzelał z dwóch pistoletów w tylne koła pojazdu.Diabli wzięli Maskaradę, jednak Astrid nie zaryzykowała biegu “na akceleracji” środkiem ulicy. Zamiast tego wyjęła swoją broń i wycelowała w opony. Wolała skupić się na 2-3 strzałach niż ostrzeliwać na oślep pojazd.
Wspólnym wysiłkiem para wampirów zastrzeliła opony, uniemożliwiając kierowcy efektywną próbę rozjechania ich na wstecznym.

Czworo drzwi otworzyło się jednocześnie, z wściekłym okrzykiem na ustach, na spokrewnionych rzuciło się czterech chłopa.

[MEDIA]http://www.usmetal.com/wdmathooligan.jpg[/MEDIA]

Kierowca zaopatrzony w pałkę i łańcuch był w zasadzie lekkozbrojnym w tej grupie. Dwoje jego towarzyszy zamierzało się toporami strażackimi a ostatni załogant właśnie odpalał piłę łańcuchową. Auto jak i opuszczający je właśnie napastnicy znajdowało się mniej niż dziesięć merów od Astrid. Wojtek był nawet bliżej. Childe przewróciło się na plecy i poderwało do góry, unikając tym samy bliskiego spotkania z ostrzem topora. Astrid szybko skoczyła na nogi, nie bacząc na podarty płaszcz, który praktycznie sam z niej spadał, odsłaniając kusą sukienkę. Wampirzyca bez słowa zaczęła strzelać do ciemnych typów, poczynając od tego najbliżej.

Najbliższym był “topornik”, którego broń opadła w miejsce gdzie przed chwilą znajdowało się Childe kobiety. kula z pistoletu Astrid uderzyła w pierś pochylonego olbrzyma posyłając go na plecy. Napastnik musiał pod skórzaną kurtką nosić kamizelkę, gdyż niemal momentalnie zaczął się podnosić, przypominając przy tym starego dobrego Arniego w roli T-800. Nie dane mu jednak było “be back” gdyż Wojtek przyłożył mu lufę do potylicy, wystrzał z dużego kalibru przy dystansie mniejszym niż centymetr dosłownie rozerwał kopułę czaszki. W ostatnim momencie ex-łowca cofnął głowę przed nadlatującym ostrzem drugiego topornika. Nie uniknął zaś łańcucha kierowcy, który zwalił go z nóg, szarpiąc za kolano.

Astrid miała swoje własne problemy. Oto “mechadrwal” zaszarżował w jej kierunku.

[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-xZWzVshUeTs/V-k55sdVntI/AAAAAAAAglw/Oh9QBmSNyZwqQzFRQRh10rVeSThFvOidACLcB/s1600/asrid24.jpg[/MEDIA]

Wrzasnął i zatrzymał się gwałtownie, gdy wampirzyca dosłownie zniknęła mu sprzed nosa.

- Co jest, kurwa!

Wampirzyca nie czekała aż jego szok minie. Odskoczyła tylko w bok, wycelowała i strzeliła prosto w głowę mężczyzny.

“Mechadrwal” wypuścił piłę, która wciąż na chodzie zaczęła zataczać bączki na asfalcie, zdążyła jeszcze rozorać mężczyźnie kostkę u nogi nim ten padł bez życia - jak kłoda. W tym samym momencie Astrid usłyszała wrzask Wojtka, topór zagłębił się właśnie w piersi powalonego na plecy Childe, kierowca okładał zaś twarz kainity łańcuchem i kopniakami.

Kolejny strzał wampirzycy trafił w szczyt pałki kierowcy, sprawiając że ten wypuścił kawałek drewna. Mężczyzna zerknął w stronę z której dolbeciał strzał, po wyrazie jego twarzy można było wnioskować, iż widzi wampirzycę. Ta nie zamierzała czekać, aż do niej podejdzie. Pewnie wycelowała w pierś mężczyzny i oddała dwa strzały z Desert Eagle’a.

Pierwszy strzał posłał mężczyżnę na plecy, czego mozna się było spodziewać gdyż Astrid uzywała wersji broni o dużym kalibrze. Drugi strzał, cóż… trudno było ocenić celność, gdyż kobiecie skończyły się naboje. Kierowca podobnie jak reszta napastników posiadał najwyraźniej kamizelkę gdyż natychmiast zaczął się podnosić. Kątem oka Maklavianka wychwyciła, jak ostatni topornik wyrywa ostrze swojej broni z ciała jej Childe, zapierając się za nie buciorem. Z Wojtka sikała krew, zdążył oddać jeszcze kilka strzałów, jden z nich trafił w ramię napastnika kupując młodemu wampirowi jeden dodatkowy moment nieżycia.

- Nie panikuj, ulecz się! - krzyknęła do potomka. To miał być jego chrzest bojowy najwyraźniej. Jednocześnie Astrid sięgnęła do kieszeni płaszcza, by wydobyć z niej zapasowy magazynek. Było to o tyle trudne, że materiał prawie zupełnie się porwał i musiała schylić się, by sięgnąć. Czyniąc to nie spuszczała wzroku z przeciwnika, który się podnosił.

I właśnie wtedy w momencie największej potrzeby, gdy Astrid stojąc na oblodzonej norweskiej jezdni, w osuniętym płaszczu, starając się wygrzebać z jego połów magazynek, trzymanej w drugiej ręce broni, nie spuszczając mężczyzny którego dopiero co z niej strzeliła… właśnie w tej skomplikowanej pozie w jakiej właśnie teraz wykrzywiały się jej nogi. obcas jej buta się złamał, powodując fatalny upadek. Moment później na plecy wampirzycy spadł łańcuch. Aczkolwiek gdy Astrid zogniskowała wzrok na twarzy kierowcy, w czym ten sam dopomógł, gdy jego but wbił się w brodę kainitki ustawiając ową twarzą do siebie, wtedy to Astrid zalała jego umysł niepokojącymi wizjami. Kierowca upuścił łańcuch i zaczął uciekać. Plecy bolały. Twarz bolała. Ale najbardziej bolała duma. Ojciec nigdy nie pozwalał jej chodzić w butach na obcasach. Dopiero po jego śmierci mogła znów poczuć się “kobieco”, co teraz przypłaciła niepotrzebnym ryzykiem. Nie podnosząc się nawet z klęczek wygrzebała zapasowy magazynek z płaszcza, załadowała i strzeliła do ostatniego z napastników. Wygląd przestał się liczyć. Teraz liczyła się tylko skuteczność.

Strzelała klęcząca Astrid, strzelał leżący Wojtek. Rozstrzelanie ostatniego topornika było tylko kwestią czasu. Krótkiego czasu.

Na ośnieżonym asfalcie Normannsgaty, leżały trzy ciała i stały dwa wampiry. No może nie do końca stały, ale przynajmniej starały się wstać. Gdy wreszcie im się udało. Z dwóch stron ulicy zdało się słychać silniki zbliżających się aut, bardzo podobnych do tego, które stało obok z przestrzelonymi oponami.

W kieszeni Wojtkowej kurtki zaczął dzwonić telefon. Mężczyzna wyciągnął iPhone który zabrał Egonowi. Na wyświetlaczu pisało: “Astrid nowy numer”. Wampirzyca nie zamierzała jednak tracić czasu na rozmowy. Prędko zrzuciła buty i na bosaka podbiegła do stającego na nogach Wojtka. Biorąc od niego dzwoniący telefon, oceniła pobieżnie stan childe.

- Dasz radę pobiec? Tak...szybko? - spojrzała na niego znacząco.

Wojtek psychicznie znosił swój stan lepiej niż niego ciało.

- Taa… - skrzywił się gdy delikatna świeżo zarośnięta skóra na piersi pękała przy próbach ruchu.

- Jak spróbuje tego “super” biegu to może przynajmniej pobiegnę tak jak normalnie. - wyjaśnił.

Pokiwała głową.

- Spotkamy się pod uniwersytetem. A teraz biegnij. Ja ich odciągnę w przeciwną stronę.

Wyraz twarzy młodego wampira nie wyrażał nawet cienia aprobaty dla tego pomysłu, ale umysł żołnierza nie zamierzał dyskutować rozkazów przywódcy szczególnie w polu. Zgrymasił się przytakując i ruszył w bramę najbliższego budynku po lewej.

Malkavianka zaczęła się wycofywać w przeciwną stronę, obserwując sytuację. Ponieważ telefon wciąż wibrował, nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha.

To było dość dziwne doświadczenie, ale dla kogoś kto obserwując sytuację, widział na ulicy dwudziestopierwszowiecznego miasta dwóch konnych bez koni, wiszących w powietrzu, słowo “dziwne” nabierało innych barw, tudzież w tym konkretnym przypadku odcieni szarości. Ze słuchawki telefonu doleciał głos, który Astrid z powodzeniem mogła by uznać za swój własny.

“- Jeśli nie możesz nas pokonać, przyłącz się.“

Auta zatrzymały się po obu stronach ulicy jakieś dwadzieścia metrów od miejsca jatki, nikt nie wysiadał a przyciemnione szyby i oczywiście noc, nie pozwalały dostrzec kto siedzi w środku.

Wampirzyca przytuliła się do rogu pobliskiego budynku, by w razie potrzeby za nim zniknąć.

- Taa. Raz w dupę to nie pedał, a po trzech się zeruje. Naprawdę uważasz, że w to uwierzę? - odparła do telefonu, nie spuszczając wzroku z pojazdów.

Wampirzyca usłyszała w słuchawce swój własny słodki śmiech.

“- Dlaczego nie Astrid? nie jesteśmy takie różne od siebie, jeśli chodzi o ścisłość, my nie jesteśmy wcale różne. Czego tak starasz się bronić? ten twój mały chłopczyk? jeśli się zgodzisz możesz go zabrać ze sobą, nikt nie będzie traktował go gorzej, w istocie, my wszystkich traktujemy na równi, przekonaj się sama.”
- Ale to ty udajesz mnie, kochanie, a nie ja ciebie. Czyli coś we mnie musi być fajniejszego.
- zauważyła kąśliwie Malkavianka.
“- Gdybyś nie była fajna, nie miałybyśmy tej rozmowy, nieprawdaż?”
- Fakt pozostaje faktem. To ty chcesz być mną. ja nie mam powodu, by coś w sobie zmieniać.
“- Jeśli przestaniemy chcieć być tobą, to będzie oznaczać, moja droga, że nie ma już dla ciebie miejsca.”
- Poradzę sobie z tym odrzuceniem. Wciąż brakuje ci argumentów, by mnie przekonać.
“- Mamy ciastka?”
- odpowiedział jej własny głos.
- O cholera... Dobra, to muszę przemyśleć. Będziesz tak miła i nie udawała mnie do czasu podjęcia decyzji?*
“- Jeśli ty będziesz tak miła i nie opuścisz Starego Oslo przez najbliższy tydzień, nie skonstatujesz się z tym małym szczurkiem ani jego kolegami, mogę nawet nie bawić się twoim synkiem”
- Nazwijmy to więc umową na zawieszenie broni.
- podsumowała Malkavianka.
“- Trzymam cię więc za słowo, Pa!”- w słuchawce słychać było jeszcze głośny cmok, zanim połączenie zostało zerwane.

Śliniki samochodów odpaliły, auta ruszyły do tyłu i po chwili pozostała jedynie pusta ulica. Cisza, nikt nawet nie wezwał policji, zupełnie jakby porzucone auto i trzy trupy na jezdni nikogo nie obchodziły.

Astrid miała ochotę na spacer, jednak zważając na to jak wyglądała: bosa, w strzępach płaszcza, ze śladami krwi na ubraniu, zdecydowała się na nadnaturalnie szybki bieg w cieniach budynków i powrót do tymczasowego domu. Nim jednak tam dotarła, skręciła do klatki schodowej obok, zarzuciła płaszcz na ramię, otarła twarz z brudu i zastukała w drzwi pierwszego z mieszkań. Po chwili otworzył jej młody chłopak. Z mieszkania słychać było głosy pozostałych członków rodziny.

- Tak?
- Dobry wieczór. Chyba pomyliłam mieszkania. Nie jestem stąd, a chciałam odwiedzić ciocię. To taka starsza osoba i nie ma telefonu, więc nie mogłam się zapowiedzieć. Starsza kobieta, mieszka sama, może kojarzysz?
- Chodzi o panią Appeu?
- Tak, dokładnie!
- Mieszkanie numer 4, piętro wyżej.
- Och dziękuję ci bardzo.
- uśmiechnęła się Malkavianka, po czym skierowała się do mieszkania starszej pani.

Gdy nacisnęła dzwonek, nikt jej nie odpowiedział. Powtórzyła to i szeptem powiedziała “Pani Appeu? To ważne!”. Po chwili drzwi uchyliły się ostrożnie. To jednak wystarczyło. Astrid błyskawicznie wtargnęła do mieszkania, ciągnąc za sobą oniemiałą kobietę. Nim ta choćby pisnęła, wbiła jej zęby w szyję i napiła się zachłannie krwi. Odpuściła dopiero, gdy kobieta straciła przytomność. Wampirzyca otarła usta i ułożyła starsza panią ostrożnie na dywaniku. Jakby nigdy nic zamknęła drzwi wejściowe na zamek i wyjęła swój telefon, by zadzwonić do Wojtka. Podała mu adres mieszkania staruszki oraz upomniała by - nim do niej wróci - przekazał butelkę krwi posłańcowi. Potem rozłączyła się i... po chwili namysłu przeniosła starszą panią na jej łóżko, kładąc na stoliku nocnym banknot o nominale 100 euro. Niech babcia myśli, że ktoś na nią poleciał. W końcu kobieta powinna czuć się atrakcyjna bez względu na wiek...
 
Mira jest offline