Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2016, 23:12   #32
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Drgnęłam. Podskoczyłam prawie i z trudem zwalczyłam pisk, już czający się w moim gardle. Świat na górze okazywał się bardziej niebezpieczny niż przypuszczano w schronie. Zdecydowanie bardziej i nie chodziło o żadne promieniowanie czy inne bakterie, tylko o innych ludzi. Anarchia nastała i przeżyli tylko najbardziej bezwzględni. Super. Postanowiłam kłamać jak najmniej, wyglądało na to, że ta obca kobieta była dla mnie jedyną szansą na cokolwiek. Wykluczałam myśl, że nie ogłuszyła i nie związała mnie wyłącznie dlatego, aby nie musiała mnie potem nieść do swojej kryjówki, gdzie… nie, Lena, skończ!
- Szukaliśmy leków - mój głos był ledwie cichym szeptem. - Niczego więcej. Tylko leków - mętlik w głowie mi pomagał, zorientowałam się. Nie panikowałam dzięki niemu, ani nie załamałam się. Ten czas przyjdzie, byłam tego świadoma. Lecz jeszcze nie w tej chwili.
- Głupcy - parsknęła nieznajoma. - Skąd wy się wylęgliście?! Dostępne rejony dawno już zostały całkiem splądrowane. A wy…
- Ze schronu - przerwałam jej. Denerwował mnie jej ton. Wszystkowiedząca! Ciekawe jak ona by sobie poradziła. - Jesteśmy ze schronu i tam wszyscy umrą, jak nie zdobędziemy leków. A nie zdobędziemy…

Nastała cisza, przez kilkanaście uderzeń serca słychać było jedynie nasze oddechy. Pewnie była zaskoczona, oni tu nie wiedzieli o schronach! Nie potrafiłam jej odczytać, ale to mi podpowiadała intuicja. To jeszcze gorzej, bo na pewno będą chcieli dostać się do środka. A mieli przecież Marcusa i Beth. Nawet nie chciałam myśleć co będzie jak dotrą tam przede mną.
- Musisz mnie puścić! - zdobyłam się na słaby protest, nie śmiałam jednak się mocniej poruszyć. - Tamci mają moich przyjaciół, słyszałam… słyszałam jak torturowali Marcusa. A z Beth… - zaczerpnęłam głębiej powietrza. Serce waliło mi jak oszalałe. - Wiem, że ich nie uratuję, ale ciągle mam szansę wrócić do schronu jako pierwsza i wszystkich ostrzec…

Musiałam być przekonująca. Albo mało groźna, bo poczułam, jak zabiera pistolet. Usłyszałam też dźwięk sugerujący, że go schowała. Schron przyzwyczaił do ciemności, ale nie pomagało to w przenikaniu ich wzrokiem.
- Nie możesz teraz wyjść na zewnątrz, Leno - nieznajoma odezwała się znacznie spokojniej. - Usiądź. Nie miałam pojęcia, że Chicago miało schrony i jacyś ludzie zdążyli się tam schronić.
Ton kobiety stał się ciężki, niemalże bolesny. Zmęczony. Skoro żyła w tak paskudnym świecie to wcale mnie to nie dziwiło. Usłyszałam jak odchodzi dwa kroki. A potem co? Chyba sama usiadła.
- Dlaczego nie mogę wyjść? Oni już poszli - spytałam, nie ruszając się ze swojego miejsca.
- W nocy na zewnątrz wychodzą zarażeni. Światło im szkodzi, albo coś, w dzień można ich spotkać głównie w budynkach. W nocy natomiast wychodzą - odpowiedź zmroziła mi krew w żyłach. Zarażeni? To jakaś bujda z tanich horrorów? Chyba wyczuła mój nastrój, bo dodała: - Gdyby nie narażało to też mojego życia to bym ci pozwoliła wyjść, sprawdzić samej. Ale siedzimy w tym razem. I przesiedzimy w ciszy tę noc. Oni słyszą. Mam na imię Ruth. Spróbuj się przespać. Jutro może zdołamy ci trochę pomóc. Nikt nie porusza się po nocy, na razie twój schron jest bezpieczny.

Zamilkła, sądząc po dźwiękach próbując przybrać jak najwygodniejszą pozycję. Spojrzałam w górę, na klapę piwnicy. Nie podejrzewałam jej o bujdy. Nikt z własnej woli nie chciałby spędzać nocy w takiej norze. Poruszyłam się i macając rękami przed sobą powoli przeszłam na drugi koniec piwnicy. Kiedy dotarłam do ściany, ukucnęłam i wymacałam grunt, odrzucając mniejsze kamyki i szukając w miarę suchego miejsca. Przeziębienie pewnie i tak było najmniejszym z moich problemów. Usiadłam i oparłam się o ścianę, czekając. Wiedziałam, że i tak nie usnę.
 
Lady jest offline