Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2016, 10:32   #8
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Amna zerknęła na Nikolaia. Potem powoli przyjrzała się pozostałym psionikom. To była ich decyzja i tak odnosiła wrażenie, że pośrednio władowała ich w ten bajzel. Wsunęła ręce do kieszeni kombinezonu i spojrzała na podłogę kopiąc nieistniejący kamień.

- To wy nas… paralizatorami…? I ten helikopter też wy? - Robin przyciągnął River do siebie i postąpił krok wgłąb celi z coraz bardziej zaciętą miną - Zatem możecie przekazać swojemu Marco, żeby sam tu przyszedł.

Micha spojrzała na Szept w geście zapytania, sama nie miała pojęcia o czym dzieciaki gadają.
- Ke? Że ja? Że Szept? Że co? Że czym? - nie była jakoś nie miła, bardziej poirytowana, nie lubiła jak ktoś jej wmawiał coś za co nie była odpowiedzialna.
- Siedzę spokojnie w domu, mam maaase spraw na głowie, wpada Szept, mówi mi że jakiś dzieci potrzebują pomocy, to rzucam wszystko i idę, martwię się a tu kurwa poprawczak mi sąd polowy urządza? jakaś szansa na ostatnie życzenie chociaż zanim mnie ukamienujecie? w waszych stronach chyba tak się odpowiada na dobrą wolę. - była prawie poirytowana kiedy kończyła zdanie, w sumie nigdy nie miała kontaktu z dziećmi i nie przypuszczała, że to może być trudne.

- Możecie prowadzić do waszego szefa. Od was i tak niczego wartościowego się nie dowiemy - poprawił ulożenie River. Jak się okazało głównym problemem w jej przetransportowaniu była różnica wzrostu między nim a Robinem. Jednak po kilku poprawkach udało mu się ułożyć całkiem wygodnie. Dziewczyna była zaskakująco lekka i Rosjanin nie wiedział czy to zasługa nowego ciała, czy nowoczesnego kombinezonu.
Skupiona na swoich obliczeniach Keiko nie brała udziału w dyskusji - nie miała nawet świadomości, co się nad nią dzieje.

Amna zerknęła na Robina. Chłopak nadal nie wydawał się przekonany. Przygryzła wargę bo obawiała się, że towarzyska rozmowa może przerodzić się w coś dużo mniej przyjemnego.

Nikolai też spojrzał na Robina. Dopiero teraz dotarł do niego sens słów chłopaka. Nie było sensu się z nim użerać. Teraz, w momencie kryzysu musieli trzymać się razem.
- To sobie poczekamy tutaj na Marco.

Szept westchnęła po raz kolejny, po czym odstąpiła od drzwi. W momencie, zanim Micha znów zaczęła swoje gadanie, czarnowłosa wykorzystała chwilę ciszy, by wyszeptać co miała do oznajmienia
- Chcecie by was potraktowano jak należy i aby nic wam na głowę nie spadło? To ja na waszym miejscu chciałabym stąd wyjść i pogadać z Marco, gdzie was oczekuje. Dogadacie się, będzie ok. Nie sądzę jednak, by spodobałoby wam się, pierwsze z nim spotkanie, po tym jak nie chcieliście okazać choć odrobiny… - zawiesiła się na chwileczkę
- ... dobrej woli i posłuchali nas grzecznie. - dokończyła i wskazała na drzwi
- To jak będzie. Pójdziemy sobie stąd zaraz wszyscy razem, czy dalej będziecie się upierać, by tu zostać. - Postawiła im ultimatum. I wyraźnie słychać było w tonie jej szeptu, że przestało być miło jak było. Szept czarnowłosej był spokojny, dość szybki, ale w takiej zamkniętej przestrzeni, gdy nikt nic nie mówił, wyraźnie zrozumiały. Szept obserwowała dwóch chłopaków i czekała co zadecydują.

Amna stanęła między chłopakami a Szept.
- Czy moglibyśmy jeszcze skorzystać z tej dobrej woli? - Uśmiechnęła się do kobiety. - Wiem, że to może niegrzeczne, ale czy przyniosłybyście nam coś do jedzenia i picia, oraz jakieś nosze dla River? Porozmawiamy chwilę w naszym własnym towarzystwie. Zrozumcie, to trudna sytuacja.

Micha wzruszyła ramionami i spojrzała na Szept.
- Chyba nic się nie stanie jak skombinujemy im jakąś dechę na którą sami wyniesą tą małą. - Następnie przeniosła wzrok na cały dzieciniec, wzięła się pod boki i westchnęła ciężko.
- Do miejscowej kuchni musicie się przyzwyczaić, jeśli nie lubicie przetworzonych produktów - Micha wyciągnęła jeszcze raz “crispiego” z worka - musicie chyba poprzestać na tych “świeżych”. “Świeże” różnią się tym, że ciągle się ruszają, a taki jak ten - pomachała “crispim” - , to nawet szybko. Ma co prawda całkiem milutkie futerko, jak cipka, ale nie próbujcie ich za dużo głaskać, a już na pewno nie wsadzajcie im do mordki palca - one też lubią “świeże żarcie” i skurwysyny potrafią pogryźć. Marco oczywiście może mieć jakieś nawet konserwy, widziałam kiedyś puszkę po Paprykarzu Szczecińskim, tak więc są szanse. Baa… jedna szczęśliwa dała kiedyś dupy za tabliczkę czekolady, i nawet pazłotko pozwolił jej zatrzymać, no ale o takim farcie to każdy słyszał a mało kto miał. - Micha wzruszyła rękami. - Mogę wam skombinować coś na czym wyniesiecie małą, jeśli Marco się zgodzi, mogę wam ugotować zupę bo na to potrzeba przynajmniej dwie godziny. - Micha przeczesała włosy - my tylko robimy co nam Marco każe, Kazał nam was przyprowadzić, to wszystko, nie wydaje się jakoś skomplikowane nie? - rozejrzała się uważnie po twarzach dzieciaków, po czym wyciągnęła dłoń i wymierzyła palcem po kolejnych osobach pytając - czy to jest problem?

Amna obejrzała się na chłopaków.
- Dajcie nam porozmawiać, to może nie będzie problemu.

Szept popatrzyła po wszystkich, a potem zerknęła na Michę, aż w końcu jej uważny wzrok zatrzymał sie na Amnie
- Dobrze… Dostaniecie chwilę. Byłoby miło, gdybyście nie nadwyrężyli naszej gościnności, ok? - wyszeptała, po czym skinęła głową na towarzyszkę
- Damy wam jakieś 10 minut, może 15. - oznajmiła jeszcze i o ile jeszcze nikt nie gadał, to można ją było usłyszeć. Skierowała się ponownie w stronę wyjścia.

Micha ruszyła za nią.
- 15 minut co? powiedz, Ivan ci się spodobał, ej no co? zaniemówiłaś? - Micha zagadywała Szept dreptając w jej cieniu. Kobieta pozostawiła dzieciakom torbę ze swoimi fantami.

Amna odprowadziła wzrokiem wychodzące kobiety i dopiero gdy zamknęły się za nimi drzwi spojrzała na swoich towarzyszy niedoli.
- To macie jakiś plan?

- W pierwszej kolejności musimy się skontaktować z generałem - powiedział Nikolai powoli odkładając River. Nie było powodu, żeby nadwyrężać nieprzytomną dziewczynę.

Amna sięgnęła po torbę Michy i zajrzała do środka.
- Może być w miejscu podobnym do tego, to może troszeczkę utrudniać “skontaktowanie się”. - Skrzywiła się widząc “przetwory”. - Jesteśmy w stanie stad wyjść bez ich pomocy. Wybaczcie ale tu za bardzo nie pomogę.

- Byłaś na zewnątrz? Bo z tego co my widzieliśmy to poza Novum mamy doliny przeżarte kwasem, po których biegają zombie. Oni przeżyli. Mają osadę. Mają naszą broń. Musimy przez jakiś czas grać pod ich dyktando - Nikolai jak na niego przystało zimno oceniał sytuację.

- Wiem co widziałam z helikoptera, dlatego się zastanawiam co planujecie odmawiąc spotkania z tym całym Marco. - Amna przeniosła wzrok na Robina.

- Ja nic nie widziałem - odpowiedział szczerze Robin patrząc na pogrążoną w swoim śnie River. Co zresztą prawdą było, bo cały przelot spędził przy niej - Ale Marco zdaje mi się taki sam jak Generał. Zaraz nas gdzieś wyśle. Każe coś zrobić, przynieść, albo odciąć czemuś głowę.
Uniósł wzrok na Nikolaia. Nie krytycznie. Jakby z wyrzutem.
- Grać pod ich dyktando? I nawet nie spróbujemy wcześniej się wydostać?

- Jeżeli od razu pokażemy im do czego jesteśmy zdolni to się przygotują. Jeżeli ich na początku oszukamy, to później może być nam łatwiej się wydostać. Nie wiemy ilu ich jest, ani jak są uzbrojeni. Gdy ich zaatakujemy, to rzucą się na nas. Gdy spróbujemy uciec, to też się rzucą. Nie mamy broni. Już raz ich paralizatory sprowadziły mnie do parteru - Nikolai najwyraźniej przeją się rolą “dowódcy”. - Możemy udawać, że dla nich pracujemy. Jeżeli postawią mnie przed tym Marco, to mogę spróbować zamrozić mu szyję, czy coś… wtedy możemy go wymienić na naszych. A teraz? Jeżeli teraz stąd się wydrzemy, to nas położą zaraz za tym drzwiami - wskazał energicznie na kawał blachy zasłaniający wejście.

Amna potarła ramię by troszkę uspokoić drżenie. Dziewczyna odwróciła wzrok od psioników.
- Co byśmy nie robili River potrzebuje opieki medycznej.

- Ona… Ona da sobie z tym radę - powiedział twardo Robin - Zawsze dawała. To oni zawsze czegoś od nas chcą. - Mimo ostrego tonu zdawał się łamać i tracić pewność w głosie - Powinniśmy spróbować chociaż. Pokazać, że nie wolno nas tak po prostu strącać z nieba. Ale jeśli nie chcecie to zgoda.

- Robin - Nikolai położył rękę na ramieniu chłopca - chcemy pokazać im wszystkim, gdzie ich miejsce. Tylko - przełknął ślinę - we frontalnym ataku możemy nie dać rady. Jednak, to ONI strącili nas z nieba. Teraz to ONI mają jedzenie. I to ONI żyją tutaj nie dając się zabić wampirom-zombie.

- No - Keiko podniosła się z ziemi, wyraźxnie zadowola. - Uważaj, wejdziesz na moje obliczenia! - ostrzegła dziewcznę. - Idziemy już? Mamy galaretkę?

Amna zerknęła pod nogi.
- Przepraszam…. niestety jest tylko to co przyniosła Micha.

Keiko zajrzała do torby. Po kolei próbowała wszystkich dostępnych tam produktów.
Nie lubię. Nie lubię. Nie lubię. Nie lubię. - skończyła jedzenie, a potem przeszukała dokładnie torbę. - Nie ma galaretki. - stwierdziła.

- To jak? Robin, Amna, Keiko. Idziemy z nimi? - dopytywał Rosjanin*

- Dla mnie to jedyny rozsądny pomysł. - Amna uważnie przyglądała się zapisom Keiko.

- Idziemy, pogadamy z Marco, potem będziemy szaocwać. - Keiko nie miała wątpliwości. Rzuciła okiem na River - Ludzie nie śpią tyle czasu - stwierdziła. - Może warto ja obudzić?

Robin wzruszył tylko ramionami ewidentnie niezadowolony z decyzji reszty. Ale wstał i ostatecznie skinął głową. Nagle jednak się oglądając na boki jakby sobie coś przypominając.
- A Liama trzymają gdzie indziej? Czy on w ogóle… przeżył?

Amna spojrzała na Nikolaia.
- Myślę, że będzie dobrze założyć, że nie żyje. Przynajmniej gdy będziemy rozmawiać z tutejszymi.

- Jeżeli nie ma go z nami, to albo udało mu się uciec, albo zmienił się w zombie. Nie mówmy im o nim w ogóle, tak jak sugeruje Amna - olbrzym poparł dziewczynę*

Pogawędkę młodzieży przerwało człapanie sandałków po betonie. Micha taszczyła na ramieniu coś, co starożytni mieszkańcy kontynentu nazywali drzwiami od lodówki. Kobieta rzuciła artefakt pod nogi dzieciaków.
- W torbie mam taśmę klejącą, może wam się przydać.

- Przykleimy River do drzwi? - zainteresowała się Keiko.

Nikolai podszedł do River, jednak zanim ruszył ją, żeby położyć ją na drzwiach spojrzał pytająco na jej brata.

Amna zdjęła górę od kombinezonu, pozostając w wąskiej koszulce i oczom chłopców ukazało się dosyć hojnie obdarzone ciało dziewczyny. Ułożyła ją na drzwiach i uśmiechnęła się do Robina.
- Zabierzmy ją stąd.

Robin spojrzał na nią z niezbyt mądrym wyrazem twarzy, po czym spojrzenie przeniósł kolejno na Michę i Nikolaia by ostatecznie powrócić nim do Amny. I siłą wręcz skupiać je na jej twarzy, a nie...
- Umm.. Tak. Zabierzmy. - powiedział zmieszany.

Nikolai przełknął ślinę bezwiednie. W prawdzie miał osiemnaście lat, ale okres dojrzewania przechodził w śpiączce. Dziwne uczucie ucisku w spodniach kombinezonu było mu wcześniej nieznane. Nie potrafił też skojarzyć wzwodu z wykładem o cechach płciowych, którym karmiono go w czasie śpiączki. Ot gdy myślał o ciele Amny to zaczynały się dziać dziwne rzeczy z jego własnym ciałem. Odruchowo spojrzał na Keiko, jakby chcąc sprawdzić, czy to nie ona dała mu nowe uczucie. Gdy rozmowy skupiły się na Amnie Nikolai bezwiednie dotknął swojego krocza. Było tam coś twardego jak kamień. Coś, co za wszelką cenę chciało znowu poczuć ciepło Amny. Jak wtedy, w podziemnej bazie Novum. Tymczasem wziął za rękę Keiko i powiedział:
- Chodź. Idziemy z nimi. Ja pomogę nieść River. Ty trzymaj się blisko nas.
I chociaż dotyk dłoni Keiko był przyjemny i ciepły, to wzrok chłopaka uciekał na krągłości Amny.

Micha pokręciła głową.
- Oj młoda naprawdę chcesz żebym kogoś uszkodziła po drodze? na pewno nie chcesz założyć jednego z tych fajownych worków jakie dla was przygotowałam?

Amna spojrzała na nią zaskoczona i nagle oczywiste stało się, że jakby nie wyglądała nie widzi w tym nic szczególnego.
- Jakich worków?

Micha podeszła do swojej torby i wyciągnęła z niego stary, poszarpany nylonowy “metr”
- O, zaraz wytnę dziurkę na głowę i łapy i będzie jak znalazł.

- Dziękuje ale poradzę sobie bez. - Amna wsunęła ręce do kiszeni spodni. - Idziemy?

Micha westchnęła, przeliczyła w głowie te wszystkie zawszone męskie mordy które przyjdzie im minąć w drodze do pałacu. Sama przemierzała Feniksa z niemal gołą dupą, ale ją każdy znał i cenił posiadanie własnych jaj wciąż przytwierdzonych do ciała bardziej, niż możliwość ich opróżnienia. Co innego z ożywioną dziewczyną z mangi…
- There is no emotion there is peace… - wyszeptała - dobra… co mi tam, Marco będzie kurwa w niebo wzięty

Szept zajrzała przez drzwi, rozglądając się po zebranych i słysząc dłuższą gadaninę. Wolała wiedzieć, że wszystko poszło tak jak powinno, ale widząc, że młodzież wyraźnie się zbiera, zerknęła na Michę. Oceniła jej minę, po czym poszukała źródła jej niewyraźności. Zawiesiła wzrok na Amnie, która mogła być potencjalnym problemem w trakcie podróży do Świątyni. Uniosła brew i przechyliła głowę na bok ewidentnie i bez ogródek patrząc się na biust młodej. Mhm.
- Mhm, oby się sępy nie zleciały… - szepnęła, ale zaraz wysunęła się na zewnątrz, czekając aż ci się wygramolą. Będzie musiała mieć oczy dookoła głowy, nie dość że tylko na tych smarkach, to jeszcze na swoich, żeby im coś nie odjechało niekulturalnie… Cmoknęła cicho. Na szczęście też miała opinię kogoś, do kogo lepiej było nie podbijać i kogo lepiej było nie wnerwiać.

W odpowiedzi na komentarz Szeptu, Micha zacisnęła pięści trzaskając kostkami.
- Let them come. There is one dwarf yet in Moria who still draws breath. - wyrecytowała z zaciętą miną, po czym wraz z młodzieżą opuściła pomieszczenie.

***

Pochód otwierała Szept, za nią podążała młodzież, Micha szła na końcu, mierzyła wzrokiem każdego ciekawskiego i celowała w niego palcem dając jasno do zrozumienia iż ma ich na oku.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline