Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2016, 17:57   #57
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Hoe odłożyła na bok karmę którą karmiła kury i z wyrzutem spojrzała na mężczyznę.
- No to czego tu jeszcze stoisz? Biegiem - powiedziała, po czym sama na przyśpieszonych obrotach, mimo burczącego brzucha ruszyła w stronę “paki”, by doglądać i tak już pozostawionego samego sobie więźnia.
- Jużem lecim - i ciężko rzucił się ten olbrzym by biec po cyrulika.

***

Areszt cuchnął już nie tylko grzybem ale i uryną. Wilgotna i zimna cela stała otworem. Zatknięta pochodnia w korytarzu dawała niewielkie światło.
Z pomieszczenia słychać było kaszel i odruchy wymiotne. Diego leżał na podłodze i w torsjach powoli odchodził z tego świata. Przynajmniej tak to wyglądało...
- Zajebiście - powiedziała głośno orczyca widząc tą scenę. Gdyby trzeba było mu przywalić,... przywaliłaby. Gdyby było trzeba go przesłuchać,... oj przesłuchałaby. Ale jego trzeba było ratować… a wiedza Hoe w tej dziedzinie ograniczała się do “chory = wezwać Rodolpha”. Mimo to intuicja posunęła jej nogi do przodu w stronę leżącego na podłodze mężczyzny. A pierwsze co orczycy przyszło do głowy - ktoś się dusi, obrócić na bok.

Więzień miał pełne usta piany i charczał niemiłosiernie. Wydzielina musiała mu zatykać przełyk i tchawicę. Obrócony wypluł całą zawartość i odetchnął z ulgą…
Dyszał ciężko, a oczy miał zamknięte…
- Gracias.. - wyszeptał…
Nie wyglądał dobrze. Blady, wykończony, jakby nie spał od kilku dni. Policzki zapadnięte, ręce suche… Orczyca nie znała się na medycynie, ale ten tutaj jegomość z pewnością okazem zdrowia nie był. Brakowało tylko choroby panoszącej się po Szuwarach..
Tyle, że orczyca ze swoim wyrachowanym sumieniem jakoś przymknęła oko na to, że może się zarazić. Skromnie bo skromnie, pogłaskała zmęczonego człeka po głowie uspakajającym gestem.
- Lekarz już tu idzie, trzymaj się - starała się nawet mówić łagodnie. - To ty chciałeś się widzieć z Remim?
Chory jęknął tylko i trudno było odgadnąć, co mówi.. Zapadł w sen lub majak. Wydawało się, że nie grozi mu już niebezpieczeństwo…
Z głębi korytarza dochodziły kroki. Ktoś schodził po schodach szurając butami. Rozchlapał kałużę, drzwi jęknęły i futrynę łeb wsadził elf Lilian Gauthier…
- A pani co tu robi?! - Zmarszczył się.
- Wiklina poleciał po Rodolpha, nasz więzień zaczął kaszleć i wymiotować - odpowiedziała spokojnie orczyca brodą wskazując więźnia przy którym kucała. - Ciekawe też, że pana znaleźć nie mógł boście mieli razem więźnia pilnować.
- Podzieliliśmy się wartami - odrzekł garncarz - Już nie jest pani tu potrzebna. Może pani sobie iść - Gestem machnął na orczycę, jakby jakąś muchę chciał odgonić.
- Oczywiście, seeer - odpowiedziała orczyca, z taką miną jakby miała zamiar zaraz mu porządnie przywalić i nie ruszyła się z miejsca. - Jak tylko przyjdzie lekarz - przy tych słowach powoli wstała, zaciskając dłonie na piersi. A stanęła w taki sposób, z lekko rozchylonymi nogami i nieruchomo, jakby właśnie tylko siłą dało się ją stąd usunąć.
Gauthier wzruszył ramionami.
- Wy orki każdego paskudztwa się złapiecie, a i tak was cholera nie weźmie. Jak gobliny… - Odwrócił się od rzeźniczki i wyszedł z celi.
- Poczekam sobie tutaj - doleciało z korytarza.
I tak też Hoe została znów sama z więźniem, któremu “nie groziło już niebezpieczeństwo”, czekając cierpliwie na Mera. No póki co cierpliwie…

***

Cela nie pachniała ładnie. Rzeźniczka jednak dobrze znała te wonie które roztacza zamknięte w klatce stworzenie. Z czasem różnica między tym czy to człowiek czy zwierze, znikała. Choć światło w celi było bardzo słabe, jej oko dostrzegło zielonkawe kawałki roślin w rzygowinach Diego. Niestrawione, utopione w pianie, jak papka ze szpinaku.
- Nie zrobię tego cabrón! Tu madre golpeó la liebre tablero de rebanar - majaczył mężczyzna i rzucał się czasem przy tym.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline