Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2016, 18:57   #58
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Rynek

Theseus już miał odpowiedzieć koboldowi, że istotniej w sprawie kluczy do niego przybywa, kiedy ich uwaga została odwrócona. Kapłan wysunął się parę kroków w stronę furmanki, zasłaniając tym samym kobolda. Może po prostu chciał zwrócić na siebie uwagę przybyszów, a może osłaniał w ten sposób ważną dla miasta osobę. Tak czy owak, postawny kleryk założył dłonie za plecy i stanął w lekkim rozkroku, obserwując rozwój sytuacji.
- Dużo macie tu gości, jak na te czasy, panie Trouve...
Kobold westchnął przyglądając się przybyszom..
- Nie tylu ilu byśmy chcieli cicerone

Koń parsknął i wóz zatrzymał się w sporej odległości od karczmy. W sumie na środku placu. Na miejscu woźnicy siedziały dwie postacie odziane w ciężkie, długie płaszcze. Jedna z nich odgarnęła koc, który otulał im chude kolana i zeskoczyła z furmanki. Woźnica zaś poprawił lampę na przedzie i pomachał gapiom.
- Łe! Panocki!? Gdzie tu wasego sieryfa obaczyć możny? - krzyknął ten na ziemi do duchownego i kobolda.
Theseus milczał tylko przez chwilę, przyglądając się przybyszom.
- Bądźcie pozdrowieni w chwale Wielkiego Budowniczego, przyjaciele - odezwał się swoim donośnym głosem.
- Obawiam się, że w zły czas przybywacie. Szeryf Szuwarów zaginął - dodał zaraz.
- A to kurka flacek złe wiści mum dla was - rzekł idąc na tył furmanki chudy. Woźnica się poruszył i uchylił rondo kapelusza.
- A cóście take wystraszone? Podejdźcie no do woza - zaprosił ręką - Tożmy nie gryziem. Jam jest Rajmund Cieciółka, a to je mój son Teobald[/i]-Chwycił lampę i też zaczął gramolić się na ziemię.
Rzeczywiście, dziwnie to wyglądało gdy rozmówcy krzyczeli do siebie przez pół placu.

- Coście za jedni i co was sprowadza? - ruszył niechętnie w ich kierunku pan Trouve, który dyskretnie zaczął ciągnąć za sobą duchownego.
Choć było ciemno, rynek jeszcze żył i wielu mieszkańców zaczęło się przyglądać przybyszom.
- Smutne sprawki panie. Smutne. Rzuć łokiem.- Odezwał się Teobald. Dopiero teraz w świetle lampy widać było, że goście to dwa umorusane węglem gnolle. Z pewnością wypalacze węgla drzewnego, gdyż sadzę czuć było z daleka.
Theseus przysunął się do wozu i zerknął ponad głową kobolda, drapiąc się po brodzie.
- Wielki Budowniczy przywiał was tutaj, panie Rajmund, by wystawić nas na kolejną próbę, jak słyszę - mruknął i przyjrzał się temu, co gnolle trzymały na pace.
- O.. dobrodziej.. nie poznał żem.. Pochwalony… - przemówił starszy kocmołuch. A ten drugi odsłonił zapleśniały koc odsłaniając blade zwłoki jakiegoś człowieka… Lampą poświecił...
- Mówił że od was jest.. nim pyrknął w tamten świat.. - rzekł młodszy.
- Niech to licho.. Aymeric Brassard - rozpozał denata Jean-Christophe - Nie dalej jak tuż przed tą senną pandemią wyjechał na zachód.. do Bełtów..
- Ni panocku.. ni dojechał.. -
smutno powiedział Rajmund - Dzień drogi stąd go napadli…
- Poczekajcie tutaj -
powiedział rajca - sprowadzę ludzi i się go zaniesie do grabarza.. - Kobold ruszył ku “Buremu Kocurowi”.


- Wieczny spoczynek pod Twoim dachem, racz mu dać, Panie - powiedział uroczystym tonem Glaive, pochylając głowę i wykonując w powietrzu Znak Boga. Potem podniósł wzrok i jeszcze raz przyjrzał się ciele mężczyzny. Bez trudu odgadł, iż wspomniany Aymeric Brassard nie był zwykłym chłopem, mieszkającym w Szuwarach. Sądząc po jego równo przystrzyżonych włosach i brodzie, człowiek ów musiał być co najmniej pomniejszym arystokratą, albo chociaż kupcem.
- Jakieś ślady, kim byli, albo skąd pochodzili owi mordercy? - zapytał, choć nie spodziewał się uzyskać żadnej odpowiedzi.

- Ano… ślad jest - Teobald odkrył bardziej ciało ukazując sporą dziurę w klatce piersiowej - Tak se myślał, że może dożyje.. ale nie dożył..
Duchowny mógł zauważyć, że tragicznie zmarły mężczyzna był całkiem nagi.
Starszy gnoll pokręcił głową smutno - Taki to ten szlak niebezpiczny dobrodzieju. Banda Miętosia.. wiemy bośmy widzieli.. Nijak pomóc nie mogliśmy. Ich cwórka, ło nas dwójka.. Syćko zabrali. Kónia, powozik i co tam miał. Nawet buciczki…
- Byłaby sansa na jakieś kimanko? Choćby w stodole no i miskę zupy? -
Zapytał ten młodszy.
Theseus pokiwał głową, słuchając tłumaczeń dwójki gnolli. Nijak nie dał po sobie poznać, czy wierzy ich opowieści, czy też przyjmuje ją z dużą dozą wątpliwości. Bądź co bądź, gnolle, jakkolwiek obrzydliwe, nie były padlinożercami. Miały swoje wierzenia i zasady, A przynajmniej tak wydawało się kapłanowi.
- Banda Miętosia… - powtórzył, nie przestając przeczesywać palcami swojej gęstej brody. - Dobrze znana to grupa? Skąd wywodzi się ich herszt? - zapytał, przenosząc spojrzenie na starszego gnolla. - O nocleg spytacie pana Trouve, jak wróci z grabarzem. Sam tu przybyłem niedawno, nie wiem jeszcze, gdzie większa gościna się przejawia wśród mieszkańców. Choć zapewne nie zaszkodzi, jak odwiedzicie stajnię, a przedtem gospodę.

Obaj pokiwali głową i zaświeciły im się oczy, gdyż dawno nie jedli nic z miski zapewne.
- To se ojciec i czech synów. Goran Miętoś. I.. jak im tam było synuś? - Zagaił starzec.
- Milos, Gligoriy i Radmil.
- A tak.. No. Na początku marca zeszli z jakiejś grapy. Jak śniegi zeszły. Nikt wcześniej ło niej nie słyszał ni widział. Widać jakieś zagraniczne może? Ale jak zeszli to od razu zrobiło się krwawo w lesie. Łupili co mogli koło Bełtów, ale ich przegnali. No to teraz przyszli na te, Szuwarową stronę..


Dziarskim krokiem od gospody szedł już Trouve z Grabarzem i lekko podchmielonym Jeyermie Seyers’em. Dobrze on znał młodego kupca.. więc już za chwilę broda mu zadrżała. Patrzył onimiały na truchło swojego pracodawcy… szloch nim wstrząsnął i zakrył twarz by łez nie było widać.
Smutno znów pokiwały gnolle głowami i poklepały Seyers’a po plecach.
- Zaiste, niefortunnie zaginął Szuwarowy szeryf - bąknął Glaive i zmrużył oczy, ostatni raz przyglądając się zamordowanemu. Starał się zapamiętać jego twarz i obrażenia, które odniósł. Dlaczego? Może po prostu uważał to za słuszne.
- Znaliście go dobrze, synu? - zagaił do mężczyzny, od którego kapłan wyczuł niemałą dawkę alkoholu.
Jeyermie tylko potrząsnął głową i otarł łzy.
- Pracowałem dla niego od kilku lat. Wcześniej dla jego rodziny. Trzeba ich powiadomić…
- Proszę się tym zająć panie Seyers -
zarządził Kobold - Panie Milet, niech zabierze pan ciało i przygotuje do pogrzebu.
Trouve odszedł kilka kroków i spojrzał na duchownego. - To przykre cicerone, że twoją pierwszą posługą w tym mieście będzie pogrzeb… Idę poszukać Hoe lub Mera.
- Czy możim się pokimać w tamtej chałpie? -
Rajmund wskazał na stajnię.
- Możecie - odpowiedział rajca.
- Ino dutków nie mamy - Teobald wywalił kieszenie na lewą stronę.
Trouve machnął ręką i odszedł.
- A jodło? - Przypomniał sobie stary gnoll, ale było już za późno.

Theseus pokiwał głową i westchnął cicho, odwracając się do wozu plecami. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza, po czym wyciągnął dłoń do starszego gnolla.
- Za waszą fatygę, panie Rajmund. Dzięki wam wyprawimy temu nieszczęśnikowi należyty pochówek - powiedział i wręczył cuchnącemu sadzą osobnikowi szylinga. - Kupcie sobie coś do jedzenia i prześpijcie w tamtej stajni. Tylko nie straszcie zwierząt - dodał po chwili, posyłając gnollowi wymowne spojrzenie.

Już odwracał się, by pożegnać przybyszy i skierować ponownie do gospody, jednak zatrzymał się w pół kroku
- Jeszcze jedno… komu sprzedajecie węgiel w okolicy?
- Nikomu dobrodzieju. Tutaj mało kto zamawia, a droga jak widać niebezpiczna. Tylko łod Bełtów na zachód - odpowiedział Teobald.
- Dziekujem za monetę. Dłużnikiem będziem szanownego pana - ukłonił się starszy gnoll.
- Być może w Szuwarach będzie potrzebne nowe źródło opału. Ale tego muszę się jeszcze dowiedzieć - zagaił Cicerone, głaszcząc brodę w zamyśleniu.
- Zawitajcie tu za jakiś czas, jeśli będziecie mieli okazję - skinął do gnolla i wykonawszy święty znak, pożegnał ich z Bogiem.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 13-10-2016 o 08:23.
MTM jest offline