Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2016, 09:30   #156
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Koniec świergolenia! - zadudnił Zwierz i jednym susem podskoczył do lorda Nairo Nuirena:
- DAWAJ MI TEN KAMULEC TERAZ! - wrzasnął, aż sala zadrżała w posadach. Napiął mięśnie, a ciemne, tętniące naczynia krwionośne, sprawiły, że jego tatuaże jakby ożyły. Chwycił arystokratę za poły szaty i uniósł go niczym szmacianą lalkę. Ten żałośnie zapiszczał jak dziecko, którym właściwie był. Zarówno agresja skumulowana w ryku wielkoluda, jak i sama jego głośność spowodowały, że dwaj strażnicy lorda zamarli, a nawet cofnęli się o pół kroku. Nikt nie spodziewał się takiej niewdzięczności i bezczelności ze strony przybyszów.

- NAPAŚĆ! STRAŻ! - Sariel Lanesin zareagowała najszybciej i najbardziej trzeźwo. Wprawnym ruchem obnażyła lekko zakrzywioną, jednosieczną klingę i przyjęła postawę bojową. Obejrzała się w kierunku dwuskrzydłowych drzwi i zaczęła się cofać. Widząc jej chłodną krew, strażnicy w k o ń c u otrząsnęli się z szoku i wzięli się do wykonywania swojej pracy - ochrony lorda. Nim jednak zdążyli zareagować, Zwierz ryknął ponownie:
- DRGNIJ SKURWYSYNIE A ZŁAMIE GO W PÓŁ!
Wartownik po lewej stronie przyjął postawę, lecz w obawie o życie lorda nie kiwnął palcem.
W tym samym momencie Immeral dostrzegł wycofującą się Sariel i pognał w kierunku drzwi wyjściowych z sali. Dopadł do nich z chrzęstem swego dopasowanego, złotego pancerza i położył na nich dłoń.
- Nikt nie opuszcza tego przyjęcia!
Młody lord szamotał się i piszczał, jednak stalowy uchwyt Zwierza był całkowicie nieczuły na takie próby oswobodzenia się.
Drugi z wartowników nie dał się zwieść blefowi osiłka. Z okrzykiem na ustach pchnął włócznią prosto w dłoń wytatuowanego napastnika, ten zdołał jednak uniknąć ciosu.
- Ogłuchłeś?! Rzucaj broń, albo go zabiję!.

Lena cały czas śpiąca na grzbiecie Majora cicho zakwiliła. Steven - chwilowo ignorując córeczkę - wyciągnął kuszę i wycelował w walczącego ze Zwierzem strażnika:
- Nie macie szans, złóżcie broń! Nie musicie tutaj ginąć


[media][/media]
 
ObywatelGranit jest offline