- Koniec świergolenia! - zadudnił Zwierz i jednym susem podskoczył do lorda Nairo Nuirena:
- DAWAJ MI TEN KAMULEC TERAZ! - wrzasnął, aż sala zadrżała w posadach. Napiął mięśnie, a ciemne, tętniące naczynia krwionośne, sprawiły, że jego tatuaże jakby ożyły. Chwycił arystokratę za poły szaty i uniósł go niczym szmacianą lalkę. Ten żałośnie zapiszczał jak dziecko, którym właściwie był. Zarówno agresja skumulowana w ryku wielkoluda, jak i sama jego głośność spowodowały, że dwaj strażnicy lorda zamarli, a nawet cofnęli się o pół kroku. Nikt nie spodziewał się takiej niewdzięczności i bezczelności ze strony przybyszów.
- NAPAŚĆ! STRAŻ! - Sariel Lanesin zareagowała najszybciej i najbardziej trzeźwo. Wprawnym ruchem obnażyła lekko zakrzywioną, jednosieczną klingę i przyjęła postawę bojową. Obejrzała się w kierunku dwuskrzydłowych drzwi i zaczęła się cofać. Widząc jej chłodną krew, strażnicy w k o ń c u otrząsnęli się z szoku i wzięli się do wykonywania swojej pracy - ochrony lorda. Nim jednak zdążyli zareagować, Zwierz ryknął ponownie:
- DRGNIJ SKURWYSYNIE A ZŁAMIE GO W PÓŁ!
Wartownik po lewej stronie przyjął postawę, lecz w obawie o życie lorda nie kiwnął palcem.
W tym samym momencie Immeral dostrzegł wycofującą się Sariel i pognał w kierunku drzwi wyjściowych z sali. Dopadł do nich z chrzęstem swego dopasowanego, złotego pancerza i położył na nich dłoń.
- Nikt nie opuszcza tego przyjęcia!
Młody lord szamotał się i piszczał, jednak stalowy uchwyt Zwierza był całkowicie nieczuły na takie próby oswobodzenia się.
Drugi z wartowników nie dał się zwieść blefowi osiłka. Z okrzykiem na ustach pchnął włócznią prosto w dłoń wytatuowanego napastnika, ten zdołał jednak uniknąć ciosu.
- Ogłuchłeś?! Rzucaj broń, albo go zabiję!.
Lena cały czas śpiąca na grzbiecie Majora cicho zakwiliła. Steven - chwilowo ignorując córeczkę - wyciągnął kuszę i wycelował w walczącego ze Zwierzem strażnika:
- Nie macie szans, złóżcie broń! Nie musicie tutaj ginąć
[media]
[/media]