Grant podobnie jak poprzednio, najpierw zatoczył kilka kręgów wokół miejsca z najintensywniejszym zapachem. Rezerwat ostatnimi czasy robił się wyjątkowo niebezpieczny. Wreszcie przystanął, patrząc na kucającą kobietę.
- Ja też znam jeden. Dałem kolesiowi w mordę dzisiaj w barze, zanim zaczął się dostawiać do jednej dziewczyny. Jak te ich kamery coś nagrywają to będzie twarz do dopasowania.
- Dobrze. - Podniosła się. - Jeżeli dziewczyna go rozpozna, to będziemy coś mieli. Ja porozmawiam ze swoim ziomkiem, który tu był.
- W takim razie jadę do baru. Tu nic po mnie - powiedział i skinął głową w stronę kobiety, co miało być pożegnaniem. Zatrzymał się jeszcze na moment. - Śmierć krewniaka może być większym problemem. Dowiedz się czy ktoś tu o tym coś wie. Podejrzenia mogą paść na was.
Miał tu oczywiście na myśli społeczność Indian.
- Poróżnią nas i was. Na mój prosty łeb to pasuje do tego, by sprawcą nie był ani nikt od nas, ani nikt od was. Trzeba się rozejrzeć wśród obcych.
Szepcząca Bryza kiwnęła głową.
- Nie powinno go tam być. Ale nie zasłużył na śmierć. Zwłaszcza taką. A jego rodzina na stratę i cierpienie.
Patrzył na nią jeszcze kilka sekund, nie rozumiejąc tego współczucia. Wreszcie skinął głową, bardziej na pożegnanie i ruszył w stronę motoru. Była u siebie, więc trafi do domu, a jemu zależało obecnie na czasie.
Maszynę odnalazł bez trudu, od razu odpalając motor. Światło oświetliło drogę, ale jak wyjechało się z lasu, świt stał się bardziej zauważalny. Słońce powoli wstawało zza horyzontu, kiedy Matthias pruł w stronę baru. Nie poświęcał się zbytnio niepotrzebnym myślom. Gdybanie i zastanawianie się nie było w jego stylu. Nie dawało wymiernych efektów, a odciągało uwagę i nie pozwalało skupić się na ważniejszych rzeczach. Jedno wiedział: zwykły kierowca TIR-a nie znalazłby, nie zaciągnął do lasu i nie zgwałcił Indianki. To wiązało się bezpośrednio z drugą zbrodnią. Grant póki co nie wyciągał pochopnych wniosków, zajeżdżając na miejsce. Wygaszony neon i dzienne światło tworzyło z baru ponury widok. O tej porze wszystko było zamknięte, ale nie dla niego. Załomotał w drzwi do mieszkalnej części.
- Leon, otwieraj! Mam sprawę!
Spał czy nie spał, właściciel wystawił kudłaty łeb za okno.
- To ty Grant?! Czego chcesz? - spytał kulturalnie.
- No sprawę mam, kurwa! - równie grzecznie odpowiedział zapytany.
- Dobra, czekaj czekaj!
Sądząc z niekompletności stroju i zapachu z gęby, Leon jeszcze nie wstał z łóżka, odsypiając nockę. Jak zawsze, to tylko Matthias nie sypiał po nocach. Wpuścił go do środka.
- No?
- Pamiętasz tego gościa, któremu w zęby dałem?
- No.
- Wiesz coś o nim?
- Nic, oprócz tego, że ktoś pomógł mu się pozbierać
Grant podrapał się po brodzie, wreszcie wskazał na kamerę.
- Pokaż mi nagranie. Frajer może mieć bardziej przesrane niż miał w nocy. Ale na razie to nie sprawa dla glin, kumasz?
- Jasne, jasne. Chodź ze mną.
Okazało się, że "monitoring" to był stary sprzęt, wciśnięty gdzieś w magazynie pomiędzy beczki z piwem i skrzynki z pustymi butelkami. Ale działał. Obraz pokazał całe zajście. Rzeczywiście, po tirowca ktoś przyszedł, umiejętnie ustawiając się plecami do kamery. Twarzy nie było widać, ale Grant w ciemię bity nie był. Zapamiętał dokładnie posturę, włosy i sposób poruszania się obcego.
- Daj mi kopię z całego wieczoru. Wiesz, gdzie poszli?
- Wyszli na zewnątrz, na parking. Dalej nie wiem, nie interesowałem się.
- Dobra. Sprawdzę parking i popytam wśród ludzi, którzy wczoraj tu byli. - Nie było to wcale takie bezcelowe, znał w końcu większość z nich osobiście. - Coś jeszcze?
- O tego gościa rozpytywała już jakaś małolata.
Matthias warknął, marszcząc brwi. Pokazał na ekran.
- Ta co siedziała przy barze, wyglądając jak różowy, zmoknięty szczur z rynsztoka? |