Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2016, 23:53   #18
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Kurwa, kurwa, kurwa.
Psuja dopadła do leżącej bezwładnie dziewczyny. Potrząsnęła nią, choć podejrzewała, że tamta wcale się ocknie. Nie pomógł nawet plaszczak w pysk ani chluśnięcie wodą z wazonu.
- Kurwa, kurwa, kurwa.
Psui puściły nerwy.

Dopadła do nocnej szafli zrzucając z rozpędu połowę piętrzących się tam przedmiotów. Szybko wyłowiła to czego szukała. Fiolkę po lekach, pustą jak kanion Kolorado. Połknęła wszystkie naraz. Kurwa, kurwa, kurwa!

Psuja dźwignęła Indiankę i przerzuciła ją sobie przez bark. Ciężki but pchnął drzwi od pokoju, za nimi kolejne i kolejne.

Spanikowana wybiegła na ulicę, spojrzała w jedną i drugą stronę rozważając swoje opcje. Szpital był cholernie daleko, zanim tam dobiegnie dziewczyna zdąży się przekręcić. Pozostał Winnetou, zapoznany już miejscowy lekarz.

Bieg rozjaśnił jak zwykle głowę. Pomógł emocjom okrzepnąć. Psuja pędziła jak szalona, pot ściekał z niej zimnymi strugami, oddech złapał właściwy wysiłkowi rytm. Przy pierwszych oznakach zmęczenia wspomogła się wilczą siłą. Jej postać nieznacznie się powiększyła, mięśnie nabrały objętości. Ciężar wydawał się mniej dotkliwy, a w formie glabro z oddali przypominała normalnego człowieka.

Mimo to dyszała jak zajechana kobyła kiedy wspinała się na drżących nogach na ganek doktorka.
- Otwieraj!
Załomotała pięścią w drzwi. Zniecierpliwiona powtórzyła mocniej.
- Mam... mam...

W progu stała czerwonoskóra kobieta. Po zapachu Psuja poznała, że to towarzyszka Winnetou.
- Próóóó-ba-saaa-mooo-bóóóój-cza - Psuja wyrzuciła z siebie sylaby na zadyszce.
Weszła do domu wciągając hausty powietrza. Ciężkie buty zostawiały na podłodze ślad błota i igieł.
- Jeremiego nie ma.
- Jak to, kurwa, nie ma? - nadzieja została pogrzebana. Zanim dobiegnie do szpitala młoda odwali kitę, Psui na rękach! Kurwa, kurwa, kurwa!
- Uspokój się - zażądała gospodyni - albo poczekasz na zewnątrz.

Nakazała ułożyć dziewczynę we wskazanym miejscu a sama chwyciła za telefon. Psuja nie rozumiała ani słowa z paplania Pocahontas ale po przerwanym połączeniu tamta zapewniła, że Jeremiah za moment tu będzie.
- Dobra, dobra... - Psuja zrzucała z siebie mokrą kurtkę i bluzę. Była tak rozgrzana, że dosłownie rozpuszczała się pod warstwami ciuchów. Pobiła chyba wszelkie dopuszczalne rekordy w cuchnięciu. Kurwa... Obiecała sobie po tym wszystkim jedną noc w motelu z długim leżeniem w wannie.
- Co brała? - przez ścianę myśli przebił się głos Indianki.
- Nie wiem - Psuja wygrzebała z kieszeni buteleczkę. - To.
Tamta przyjrzała się etykiecie.
- Pomożesz mi. Zmierzymy jej tętno i ciśnienie. W łazience znajdziesz ręcznik, zmocz zimną wodą i przynieś.
Psuja posłuchała.
Stojąc nad odkręconym kranem pomyślała, jak dawno nikt nie rozstawiał jej po kątach. Psuja, zrób to, Psuja, załatw tamto, Psuja, tego nie rusz, Psuja, jak piśniesz słowo to ci, kurwa, ogon upierdolę z kręgosłupem...
Zamrugała półprzytomnie do swojego odbicia w lustrze. Wyglądała jak pożałowania godny lump. Najpierw porządnie wyszorowała mydłem ręce. Dopiero później wycisnęła ręcznik i wróciła z nim do Indianek.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 11-10-2016 o 23:59.
liliel jest offline