Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2016, 23:37   #20
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
To był bodaj czwarty, a może piąty raz gdy odwiedzał ten dom. I za każdym razem wszystko wyglądało identycznie. Starszy pan po zakończeniu burzliwej jesieni swojego życia. Rozpoczynający wyczekaną zimę. Oczywiście w fotelu bujanym. Zawsze zadbane i niczym (jeszcze) nie przypominającym jego własnych, rabatki pełne ziół, klombiki pełne kwiatów. Krzewy przystrzyżone. Trawa wyrównana. Oczko w czyjejś głowie. I Jeremy jakoś nie mógł uwierzyć by była to głowa Bryzy. Za każdym razem gdy tu przychodził, jej nie było i jak sobie dobrze przypomnieć to właściwie nigdy jej tu nie widział. Znał ją z caernu.
- Dzień dobry panie Booker.
Zapachy lemoniady i strachu zlały się ze sobą w delikatnie kwaskową nutę. Daanis. Przyjrzał się dziewczynie bardzo pobieżnie po czym poczęstował się zaproponowanym mu napojem. Zmysły smaku od razu rozpoznały charakterystyczne dla właścicieli podobnych ogródków dodatki. Dominujący korzeń łopianu. Podobne mieszanki można było zrobić samemu, lub kupić w kasynie. Sprzedawcy zdrowej żywności niezły interes zbili na herbatkach Ojibwe, które można dostać nawet w Azji, czy Europie. Ile miały wspólnego z lokalnymi mieszankami, Jeremiah nie wiedział, bo nigdy takich nie próbował. Ale jeśli Ojibwe byli z czegoś znani na świecie, który nazwy indiańskich plemion znał głównie z filmów i książek przygodowych, to wyłącznie z tych przeklętych saszetek ziołowych.
- Dziękuję. Rzeczywiście chętnie poczekam.
Ponownie zwrócił na chwilę swoją uwagę na dziewczynę. Czemu się bała? Czemu jego? Nawet nie próbował tego zgadywać w obawie przed możliwościami jakie się za tym kryły. A przyszedł tu po odpowiedzi, a nie po kolejne pytania.
Nalał więc lemoniady do jeszcze jednej szklanki i wyciągnął do jąkającej się dziewczyny. Gdy zaś uparcie unikała jego wzroku, postawił szklankę na poręczy werandy.
Po czym usiadł na schodach i przymknął oczy.

Ale strach nadal wyczuwał. I co by nie robić uznał, że głupim będzie po prostu udawać, że go nie czuje jeśli dziewczyna zdecyduje się czekać na Bryzę. Dziewczyny do Bryzy chodziły po pomoc we wszelakich sprawach więc sama jej obecność tu nie była niczym dziwnym… ale dlaczego się bała?

Gwałty? Wiedziała coś o nich? Czy może ktoś przedstawił jej odpowiednią wizję jego samego. Znalazłoby się kilku takich uczynnych…

Otworzył oczy nim podjęła decyzję, czy zostać, czy wiać.
- Od dawna znasz…
Nie skończył. Rozbrzmiał telefon w połach jego kurtki.
Kineks.
Cholera.

Zerwał się i pognał do samochodu. Nie zadzwonił nigdzie indziej. Najbliższy szpital był w Grand Marais. 30 mil z okładem.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline