Gdy drużyna Gerego wynurzyła się z krzaków Liska zamarła, sparaliżowana strachem. A potem Mao i Gabriel ruszyli do ataku jak zgrany tandem i przez jedną szaloną chwilę bardka myślała, że mają szansę. Tyle że Gery bez trudu wyrwał się z uścisku Mao; paladynowy przeciwnik też stawał jak równy z równym. Przynajmniej tak jej się wydawało; w tłoku nie bardzo było widać. Zrsztą bardka nie znała się na walce na miecze; wszystko działo się tak szybko! Mao padł nieprzytomny lub martwy... To było jak powtórka poprzedniej walki!
Liska spróbowała strzelać, ale w tłumie nie był to dobry pomysł; wlała więc w bohaterską pieśń całą magię, jaką posiadała. Miała zamiar zbliżyć się nawet do Gabriela by jeszcze bardziej wspomóc jego ciosy magią gdy było po wszystkim. Paladyn i Gnorst ze skrwawionymi ostrzami zostawili martwego wroga i ruszyli na kolejnego. Magiczne pociski Orianny śmigały zostawiając po sobie smugę światła, Colin doskoczył z nienacka - i Gery, ten groźny, niepokonany Gery nagle już nie żył. Niedługo po rozpoczęciu walki było już po wszystkim.
Liska nie mogła w to uwierzyć. Żyli i zwyciężyli, choć ona nie miała w tym wielkiego udziału. Na miękkich nogach podbiegła do Mao sprawdzić, czy żyje i czy wszystko z nim w porządku. |