Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2016, 12:04   #18
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Czarnowłosa nie ociągała się z wykonaniem zadania zleconego przez Marco. Po opuszczeniu świątyni udała się wprost do obecnie zajmowanej przez Salvadora przestrzeni. Z tego co pamiętała, miał teraz ręce pełne roboty z tą paniusią. Otwartą dłonią załomotała w wejście, na tyle głośno, by usłyszał to nawet, jeśli był bardzo zajęty. Jeśli nie reagował, odczekała 40 sekund i załomotała ponownie.

Przez chwilę w środku panowała absolutna, nienaturalna cisza, jak gdyby wystraszeni gospodarze chowali się przed natrętnymi sąsiadami w mieszkalnym bloku, udając nieobecność. W końcu coś zastukało metalicznie, dało się rozpoznać kroki w skórzanym obuwiu. Drzwi uchyliły się z lekka, zza skrzydła wyłoniła się głowa zakłopotanego Salvadora - czupryna wypłowiałych włosów, dziwnie błyszczące czoło i nos, pod nim usta, które na widok Szept wyprostowały się w neutralną kreskę.
- Tak, słucham? - zapytał Salvador tonem i manierą dentysty, któremu przerwano leczenie endodontyczne. Zaraz dodał jak zawodowy pracownik call center - W czym mogę pomóc?

Szept doczekała się wreszcie, aż drzwi się otworzą. Popatrzyła na stojącego w nich teraz mężczyznę i przymrużyła szare ślepia
- Mam dla ciebie polecenie od Marco. - wyszeptała spokojnie, jak to zwykle miała w zwyczaju, ta filigranowa istotka.
- Wolisz krótko, czy zacytować? - dodała unosząc brew w górę.

- Niech będzie krótko - szczeknął w odpowiedzi. Wyszedł na korytarz, rzuciwszy coś cicho do środka celi. Stanął przed Szept w rozchełstanej koszuli oraz z białymi plamami na czarnej marynarce i w okolicach rozporka. Pachniał seksem i ćpuńskim potem.
- Słucham? Czego chce Marco? - teraz mówił już łagodniej, intensywnie wpatrując się w żuchwę Szeptuchy, jak zwykle ją nazywał. - Czego chce… Głos Feniksa?
Głos Feniksa, powtórzył w myślach. Co za pretensjonalna ksywa.

Czarnowłosa przyjrzała mu się. Najwyraźniej Salvador świetnie się bawił ze swoim gościem… Gdy tak wpatrywał się w dolną część jej twarzy, jak zwykle Szept reagowała na to uniesieniem dłoni do brzegu maski i upewnieniem się, że niczego od nosa w dół nie może widzieć. Nie lubiła gdy tak się gapił
- Jutro z rana masz się pojawić w świątyni, będziesz opowiadał dzieciakom o mieście. - wyjaśniła mu zwięźle jakie ma zadania. Czekała co odpowie, by móc nareszcie pójść i odpocząć. Lekarstwo w kieszeni cały czas przypominało jej o swojej obecności.

- Czy możesz powtórzyć? - zapytał Salvador, nachyliwszy ku rozmówczyni głowę, ze szczerym grymasem człowieka, który nie dosłyszał.

Szept wzięła spokojny, powolny wdech
- Rano. Jutro. Idziesz do świątyni. Opowiesz dzieciarni o mieście. - wyszeptała powoli. Czarnowłosa miała nadzieję, że nie każe jej tego powtórzyć po raz trzeci, bo jak się lekko zirytuje, to może już nie być tak miło.

Salvador uśmiechał się coraz szerzej z każdym słowem Szept. Nie zdołał jednak ukryć irytacji, uśmiech ten był aż nadto fałszywy, a jego emocje przejrzyste. Polecenie Marco traktował jako czystą złośliwość. Czemu to akurat on miał robić za przewodnika?
Odpowiedź była oczywista. Marco chciał mu utrzeć nosa.
- Zastanawiałem się, czy dobrze usłyszałem. Wiesz, przez tę chustę czasem ciężko zrozumieć, co mówisz. Dlaczego Marco traktuje te dzieciaki tak wyjątkowo?

Szept obserwowała zmianę na obliczu Salvadora, uznając ją, jak zwykle, za dość barwną i zabawną w swój groteskowy sposób. Wzruszyła ramionami
- Pewnie dlatego, że mają numery… I są ‘pierwszymi’. - odpowiedziała cichutko, ale powoli, żeby ją usłyszał. Mimo, że już od dawna mówiła w ten sposób, nadal irytowało ją, kiedy ktoś wymagał od niej powtarzania informacji. Czuła się, jakby z niej kpił, a na coś takiego czarnowłosa nikomu nie pozwalała.

- A ty? Co o nich sądzisz? - zapytał wyraźnie bez zainteresowania.

Szept zmrużyła ślepia
- Jak na mój gust są zbyt pewne siebie. - stwierdziła po tym co już zauważyła.

- Kobieta też jest silna. Będę potrzebował z nią kilku dni, zanim się dogadamy - dodał Salvador, kiwając głową. - A jutro przyda mi się pomoc. Nie mam podejścia do… dzieci. Przyjdę po ciebie rano. Słodkich snów.
Salvador pożegnał się krzywym machnięciem ręki i zniknął za drzwiami celi. Najwyraźniej miał zamiar spędzić na igraszkach z panią doktor całą noc.

- I tak miałam się tam pojawić... - wyszeptała i westchnęła cicho. Niańczenie bachorów. Fascynujące zajęcie...
Szept wypełniła swe zadanie. Mogła więc na spokojnie wrócić do swej kryjówki, poskładanej na dachu jednego z w miarę solidniejszych budynków. Wspięła się zręcznie po drabince i wpadła do siebie. Większość przestrzeni zasłaniały zwisające wszędzie ciemne płótna, które porobiła z jakiegoś starego spadochronu, który dawno stracił swą świetność. Zrzuciła buty. Potem odbył się jej co wieczorny rytuał sprawdzenia i mycia twarzy. Gdy uporała się wreszcie ze wszystkim, wyciągnęła ze spodni zasłużone Lekarstwo. Dwa ukryła w specjalnym dla niej miejscu, tymczasem jedną się poczęstowała i pozwoliła by przyjemne uniesienie ogarnęło ją zewsząd...
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline